Teraz jest Cz, 28 mar 2024, 12:50



Odpowiedz w wątku  [ Posty: 39 ]  Przejdź na stronę Poprzednia strona  1, 2, 3  Następna strona
Reksio i Tajemnicza Istota 
Autor Wiadomość
Lord Protektor

Dołączył(a): N, 7 kwi 2013, 13:22
Posty: 2165
Naklejki: 100
Post Re: Reksio i Tajemnicza Istota
Rozdział Dziewiąty
I gdy tak lecieli, dolecieli.
-No to, kokoko, lądujemy!-zauważył Wynalazca.
I tak, bez większych problemów, udało im się wylądować.
-No udało.
*****************************************
-Hmm... A tak w ogóle, to co mamy zrobić?-zapytał się nagle Komandor.
-Hmm... Nie wiem. Pójdźcie prosto, zapewne coś znajdziecie.
Układ Kukurydz składał się z pięciu ciał niebieskich: biały jak śnieg Śnieżnik, żółty jak ser Sernik, pomarańczowy jak pomarańcz Pomarańcz, księżyc Kapeć oraz żółty Kukurydz. Na każdej planecie hodowano inne rośliny. Na Serniku trawę, na Pomarańczu pomarańcze, a na Kukurydzu kukurydzę. Śnieżnik był słynny z tego, że chociaż nigdy nie padał tam śnieg, jest to pustynia lodowa. Żyją tam jedynie organizmy beztlenowe. Których i tak nie jest zbyt dużo...
Kapeć zaś był wyjątkowy. Na nim bowiem nie hodowano niczego. Księżyc służył do produkcji takich produktów jak ser, soki czy też popcorn. Nigdy nie był zamieszkany. Tlen dostarczano zaś przy pomocy niezbadanych tuneli.
Skupmy się zaś na Kukurydzu.
Wróćmy do naszych bohaterów, którzy nie mieli pojęcia gdzie idą.
-Wszędzie piach. Co to za planeta? Słynie z kukurydz, a tu........
Ziemia słynie z oceanów. Czy zatem z każdego miejsca na tejże planecie zobaczysz wodę?
-Tak. W podziemi, w sklepie, w norze, w budzie, w rzece.... Ile my jej mamy?
Na to pytanie Kret musi odpowiedź sobie sam.
*********************************************
-Jakie nam zlecisz zadanie, lordzie Kopaczu?-zapytała się mała ufokura.
-Sabotaż.... Imperator będzie najbardziej podatny w czasie podróży na Kość... Kość znajduję się...
-Tutaj! Wiemy mistrzu! Sabotaż!-zawołały wszędzie Ufokury.
Tymczasem staruszek zapalił fajkę.
-Ile to już lat, Imperatorze?
"5. Może 10. A zresztą po ci to wiedzieć?!"
-Ah. Nie doceniasz nas. Zobaczysz.
"Co mam zobaczyć? Jak znowu kradniecie mi wspomnienia? To jest po prostu nie fair."
-Ja ci nie ukradłem....
"Kłamiesz! Te wszystkie przygody!!!!!!! Jak mógłbym zapomnieć?! Jak ja dorwę tkz. Autora to wtedy...."
-Nie dorwiesz. Twoja Kość nawet się nie ruszy.
"Gdziekolwiek jesteś, mój kochany, to na pewno nie wiesz jeszcze kto wygrał."
-Kto?
"Zło."
*********************************
-Panie, może tabletkę na uspokojenie? Apap?
-Nie! Nie chcę nikogo widzieć! Chcę pomyśleć...
"Jeżeli wszystko pójdzie zgodnie z myślą to wkrótce ja będę rządził. A ja nigdy się nie mylę. Me imię to Mo. Mroczny Imperator Kithów Mo. Władca Wieloświata!"
***************************************
Po wielu godzinach drogi przez Niekończącą Się Pustynię, nasi bohaterowie dojrzeli w końcu upragnione miejsce. A konkretnie ujrzeli jakiś budynek. Kretes pobiegł czym prędzej do środka. Reksia zaś zaintrygowały tajemnicze schody. Wskoczył na nie i położył rękę na poręczy. Pierwszy schodek, drugi, trzeci...
Nagle jakaś tajemnicza, ciemna postać zderzyła się z Reksiem.
-Uważaj, gdzie idziesz-porodziła. Nie wyglądało na to, że chciał to zrobić ze złości. Pies wiedział kto to. Jakaś część niego kazała mu zostać. Tak jakby instynkt i rozum zgrał się nagle.
-Imperator-wypowiedział po części z podziwu, po części ze strachu.
-Reksiu, idziesz?-zapytał się napojony wodą Komandor.
**************************************
A historia Kukurydza jest potwornie zaplątana w czasoprzestrzeni. Wyobraźmy sobie świat bez kukurydz. Już? No to dalej.
Między rokiem 2014-2030 Korneliusz został kanclerzem(data jest jeszcze sporna XD). Przede wszystkim interesował się układami, które jeszcze nie dołączyły do Republiki. Jednym z takich był Układ Bez Nazwy. Panowała tam anarchia. Ludy pojawiały się i znikały. Planeta Bez Nazwy została prawie zrównana z ziemią. Wtedy jednak odkryto coś nadzwyczajnego: kukurydzę.
Po jakimś czasie kanclerz załatwił parę spraw i PBN stała się oficjalnie Kukurydzem, a UBN Układem Jasnej. Przez pewien okres było to złote miejsce w gospodarce Republiki. Było....
Otóż zdarzył się felerny wypadek. Kiedy wymontowywano ostatnie śrubki z Prototypu Jaja(było takich około... 20 000) ktoś przypadkowo wycelował Teleport Chaosu w Kukurydza. Kukurydza pojawiła się wszędzie, a Kukurydz stał się po prostu miejscem, gdzie rośnie dużo kukurydzy......
***********************
Tymczasem Reksio i Kretes ćwiczyli u Mistrzów. Pokonali wszystkie manekiny i powrócili do Miotły.
-Już jesteście?-Kogut wyglądał na przerażonego. Cała szopa wyglądała, jakby przed chwilą było tutaj tornado.-Widzieliście Mrocznych Lordów, albo Szturmowców? Kornelek powiedział mi, że szpieg dowiedział się, że już tu są. Ponoć jest tutaj sam Darth Mo. O ile dobrze wiem... Nie, nie wiem dobrze... Kukurydz należy teraz formalnie do Układu Ciemnej, bo nikt tu się nie bronił. Ponoć Ktoś sprzedał tę planetę za pewną sumkę. Kazali nam odlatywać. I... skonfiskowali telewizor!
-TO DRANIE!!!-krzyknął Kretes. Wszystko robił dziś tak szybko by zdążyć na ulubiony serial Molly. A teraz dowiaduje się, że telewizor został ukradziony.
-Ale radyjko zostało...
-HURRA!!!-Komandorowi spadł kamień z serca. Serial był emitowany również w wersji radiowej. Kogut tym czasem dalej dramatyzował:
-Martwię się, bo mają Broń Masowej Zagłady..-potem Kogut mówił o jakichś niestworzonych rzeczach, typu "odkurzacz sam się odkurzył":
-Kotwice chcieli rozwalić, a pralce odłączyli program K. Na szczęście udało mi się skleić klejem niektóre guziczki. A piecyk... Już mieli broń w rękach, ale się dał. Rura to ze strachu zardzewiała. I mieli już w rękach Blaster do Spuszczania Powietrza z Opon. Ale się nie dała. Drabina ledwo wytrzymała, a odkurzacz... Sam się odkurzył!!!!
I chcąc, nie chcąc odlecieli...
Gdzie teraz?
Kim jest Imperator?
Dlaczego Kogut zwariował(pytanie zadane przez Kretesa)?
Czy akcji zwolni?
Dlaczego zawsze kiedy ktoś mówi jakieś dziwne pytanie, to się to spełnia(pytanie zadane przez KKK)?
CDN...


So, 27 kwi 2013, 05:40
Lord Protektor

Dołączył(a): N, 7 kwi 2013, 13:22
Posty: 2165
Naklejki: 100
Post Re: Reksio i Tajemnicza Istota
Rozdział Dziesiąty
Świeży zapach ziemi o poranku....
Mały chłopiec wyszedł z swojego domu. Powoli jego chód zmienił się w bieg. Mijał wiele pól. Biegł nieprzerwanie. Przebiegł już 1 km.
Po co on biegnie?
Gdyby Argi należało do Republiki być może wszystko działoby się tutaj inaczej. Ale nigdy tak nie było.
Od niepoliczalnych wieków Argi było planetą neutralną. Niekiedy należało do Republiki, ale i tak nadal było planetą neutralną. Kiedyś podróżnik napisał o niej:
"Piękna planeta, ale większej zgrai wrogów Republiki w granicach Republiki nie znajdziecie. Tak, Argi to planeta Wrogów Kretona, a nie planeta Republiki".
To ciało niebieskie nie miało żadnych oddziałów firm republikańskich. Ani oddziałów żadnej ambasady. Ani oddziałów policji.... Tutaj każdy kto nie łamał Świętego Prawa Argi, był argińczykiem i nie był obywatelem Republiki.
O tę planetę często były toczone spory między Republiką, a kolejną odsłoną Imperium/Kuratorium. Materialnie wygrywała ta pierwsza, ale to właśnie wrogowie Kretona na prawdę rządzili tą planetą.
Może spytacie się skąd taka dziwna nazwa? Otóż jeszcze kiedy krety były plemieniem, które odwiedzało wiele światów, mówiły prymitywną łaciną. Planeta na samych kresach Państwa Kreciego została nazwana "Planeta Argicultura"-Planetą Rolnictwa.
Po upadku Państwa Kreciego i przyjęciu jakichkolwiek norm językowych, krety wybrały swój język na język polski. Z czasem Planeta Argicultura ustępowała Argiculturze, a w czasach II Republiki nazwa została skrócona do Argi.
Nazwa wiele mówi o tejże planecie. Otóż jedynym możliwym sposobem na życie było rolnictwo. Nie ma tam żadnych bogactw naturalnych typu węgiel, złoto, platyna....
Dlatego też przemysł nie za bardzo się tutaj rozwijał.
Tymczasem chłopiec dobiegł do wielkiego drapacza chmur. Był to jedyny, nie zbudowany z kamienia, budynek na planecie. Wieżowiec miał 10 pięter. W pewnym miejscu był przyklejony na niego napis "Centrum Murtnec".
"Murtnec" to była jedyna firma działająca na Argi. Jej głównym celem było dostarczanie produktów z innych planet. Każde piętro pełniło funkcję innego sklepu. Największy ruch był na piętrze 3-piętro z zabawkami, grami video oraz konsolami.
Eryk przeskoczył próg. Lubił tu być. Jedynie tutaj były zalążki cywilizacji kretońskiej. Schody były jakby granicą między okresem z Państwa Kreciego, do dzisiejszej III Republiki.
Wiele osób chciałoby dostać się do "Murtnec"
**************************************
Chłopiec znów zaczął bieg. Było już późno. Za późno....
-Gdzieś ty znów polazł?????
Eryk pożałował, że wybrał się akurat dziś do tego Centrum. Było bowiem Wielkie Święto. A w ten dzień pracuje się pięćset razy więcej. A że pojawił się późnym wieczorem, mógł już zapomnieć o obiecywanej konsoli MPG(Murtnec, Play in Game!).....
***************************************
Tymczasem Imperator usiadł(znów) na swym tronie. Tym razem siedział na tronie pośrodku Argimus-stolicy Argi.
-Wiwat Mo!!! Wiwat Imperator!!! Wiwat Mroczny Lord Kithów!-słyszał z każdej strony.
Z zadowoleniem podniósł rękę, dając sygnał "cisza!".
Rozejrzał się dookoła placu. Wszędzie kamienne budowle i świątynie... Zamknął aż oczy. Wolał zardzewiałą technologię na Kretonie niż "zacofany styl kamienny".
-Mo...
-Jak mnie nazwałeś?-rzekł cichym, pełnym arogancji głosem.
-Wszech Imperatorza, Mroczny Lordzie Kithów i Władco Ciemnej Energii Mo.
-Lepiej-skomentował.
-Otóż nasza skromna planeta Argi jest wręcz zakochana w Pańskiej Światłości...
-Nie pozwalaj sobie. Są pewne granice-rzekł szyderczo.-Witaj Argi! Ja Mo pokonałem Republikę i zastanawiam się nad stworzenia z tej cudownej planety stolicy mego Imperium!
Oklaski.
*******************************
-Eryk nie idziesz?
-Nie.
-Ja też chyba nie pójdę.
"Ech... szkoda..."
Drugi dzień Wielkiego Święta był na prawdę wspaniały. Możecie porównywać go do festynu. Ale wyjdzie wam wynik 3:1(Wielkie Święto:Największy Festyn).
Trudno opisywać tak huczne wydarzenie. Było to jedyne wytchnienie od pracy i cywilizacyjnego "zacofania" w ciągu 10 lat. Tak, Wielkie Święto zdarzało się raz na 10 lat. A ze względów "niespodziewanej" wizyty "gwiazdy, promyczka i księgi mądrości et cetera, et cetera..." Mo, obchodzono tym bardziej uroczyście Święto.
-Dlaczego nie idziesz na święto?
-Dlaczego nie idziesz na święto?-Eryk powtórzył mechanicznie pytanie.-Nie, bo po co?
-Po co? Po co? Przecie to jedyna rozrywka w całej historii naszej planety. Jeszcze nigdy tak się nie bawiliśmy.
-Dlaczego?-zapytał się zdziwiony.
-Sam Imperator nas odwiedził. Ponoć chce tutaj zamieszkać. I to na stałe.
-Eee... tam... Tutaj nic się już nie zmieni na lepsze....
-W sumie tak... Nie to co na Kretonie... Wiesz co młody?
-Co?
-Imperator wozi ze sobą całą flotę. Większość statków to tylko na pokaz. Jednak znam takiego jednego. Imperator jutro wyjeżdża na Kurakis, by zawrzeć umowę z Żabbą Harkokonenem II. Może nas dostarczyć w międzyczasie na Kretona.
-Na Kretona, serio?
-Oczywiście.
*********************************
Brawurowa decyzja musiała mieć konsekwencje-poważną akcję.
Eryk przybył dość wcześnie w okolice hangaru. Lucjan już tam był. Ubrali czarne ubrania i znikli w pomieszczeniu....
********************************
Chłopcy pierwszy raz byli w kosmosie. Nie wyobrażali go sobie tak pięknie. W końcu ujrzeli Kretona który-jak wiedzieli z legend-był żółty jak żółtko w jaju...
Nowa przyszłość stanęła przed nimi otworem.
*********************************
Co z Reksiem, Kretesem i Kogutem?
Jakie będzie kolejne zadanie?
Czy przypadkiem o czymś nie zapomnieli?
Tego się dowiemy...

_______________________________
Spis Rozdziałów:
    1. Sen
    2. Przygotowania;
    3. Podróż;
    4. Nauka;
    5. Kretoni;
    6. W Więzieniu;
    7. Starożytny Rzym;
    8. Wyprawa;
    9. Kukurydz;
    10. Historia pewnego chłopca.


Ostatnio edytowano N, 2 lut 2014, 12:51 przez Autor8, łącznie edytowano 1 raz



N, 28 kwi 2013, 15:28
Lord Protektor

Dołączył(a): N, 7 kwi 2013, 13:22
Posty: 2165
Naklejki: 100
Post Re: Reksio i Tajemnicza Istota
Rozdział Jedenasty
Imperator spojrzał jeszcze raz na "okropną" planetę.
"Nie nadaje się nawet na przedmieścia Kurakisu."
W tej planecie Mo podobało się tylko jedno-wieczny dzień. Otóż planeta krążyła stale wokół czterech gwiazd. Nie występowała na niej noc. Spowodowało to inny przebieg rozwoju gospodarki i ostateczne zwyciężenie rolnictwa.
Ciemni Lordowie potrafili wysysać energię z każdego źródła. Przemienianie np. promieni słonecznych w czystą Ciemną Energie było podstawową czynnością.
"Można by tu założyć Akademię."
Kontury planet zaczęły znikać. W końcu było widać już Układ Kretona.
"Teraz Kurakis, drodzy. Podbicie III Republiki to bułka z masłem."
Być może miał rację. Jego chichot powoli zmienił się w szalony śmiech.
Jego pomocnik podał mu projekt i długopis marki DŁUGKRET. Mo przekreślił parę niezrozumiałych wyrazów i napisał poprawki. Zanotował w notesie wszelkie uwagi. Narysował nowy projekt Kości.
-Laser ma być najnowszy z planety War. Dodać dwie wieżyczki. Usunąć tarczę. Unowocześnić system-skomentował.
-Tak, sir.
-Jedno pomieszczenie jest niepotrzebne-skomentował głębokim głosem.
-Które?-zapytał się pomocnik słabym głosem. Spodziewał się już, że Imperator rzeknie "stołówka"...
-Biblioteka.
Pomocnik odetchnął.
-Tak, sir. Poprawimy.
Wziął kartkę i odszedł. Mo zaś spojrzał jeszcze raz na miejsce, w którym przed chwilą była Argi. Odwiedzał już dziesiątki, ba, setki, światów nieucywilizowanych. Wszędzie występował tak samo i robił nadzieję w sercach prymitywnych.
Kiedyś taki nie był.
*****************************
Szopa się zmieniła. Przede wszystkim zniknął telewizor-jeden z najważniejszych przyrządów. Większość rzeczy było podrapane, a nawet zniszczone... Najwięcej ucierpiała drabina. Została doszczętnie spalona.
Kretes włączył radyjko i usiadł na starym krześle. Zauważył na jednym z panelów kontrolnych czerwone światełko. Kret bił się z myślami. Albo posłucha głosu rozsądku i pójdzie sprawdzić, albo posłucha głosu lenistwa i będzie dalej siedział.
Postanowił jednak posłuchać rozsądku. Zwykle kiedy słuchał głosu lenistwa kończyło się to przygodą. Było tak np. w Czarodziejach. Gdyby posłuchał to by nigdy TKTPM nie porwał Reksia. Albo Miasto Sekretów: historia z dywanem.
Komandor w myślach obliczył wynik dotychczasowej rywalizacji i zasmucił się, bowiem odkrył, że przegrywa. I to z kretesem. A on tak się nazywa.
-No dobra, idę tam.
I tak Kretes wybrał opcję "dalsza przygoda".
-Że co? Ja nic nie wybrałem! Ja nie chcę żadnej przygody!
Było jednak za późno, Komandor odkrył w czym problem: paliwo się skończyło.
-Kogucie?
-Tak, Krekretesie?-zapytał się jak gdyby nigdy nic.
-Nie zapomniałeś o czymś?
-O czym?
-No nie wiem... Na przykład o paliwie?
-A... z tym może być problem...
Wtedy Reksio poczuł, że nie panuje nad miotłą. Zaczęła spadać, a wraz z nią szufelka i zmniejszona szopa. Tak nasi bohaterowie przeżyli pierwszy raz lądowanie awaryjne w kosmosie.
-Miejmy nadzieję, że ostatnie takie lądowanie nam się przytrafi...-burknął zły kret.
*****************************************
-Kogucie, nigdy więcej nie wchodzę do tej szopy. Chcę iść na SZUFELKĘ!!!
Wynalazca zignorował kreta. Może ustąpi mu miejsca, bo ta szufelka jest naprawdę okropna.... I nie można słuchać radyjka i w ogóle...
Wpisał na komputerze ciąg znaków i poczekał aż wyjdzie raport.
-Sprawdźmy, czy coś się stało: a zatem...
"Wytrzymałość: nienaruszona
Szybkość: 7/10
Zadrapania: nie duże
(...)"-i czytał tak, aż doszedł do pewnego fragmentu:
"Paliwo: brak".
-A zatem wiemy, czego brakuje-podsumował Kogut.
-A jakie jest paliwo?-spytał się uprzejmie Kretes.
-Figa z makiem.
-Raczysz sobie Kogucie żartować!
-Nie. Na prawdę. Figa i mak.
-A skąd mu tu ci znajdziemy figi? I mak?
-Nie wiem....
Po dłuższym rozmyślaniu, Wynalazca zdecydował, że pozostali pójdą szukać fig z makiem, a on pozostanie na swoim wygodnym siedzeniu.
*******************
Reksio czuł się nie swojo. Tak jakby coś było innego w nim. Jakby ktoś pojawił się w nim.
Na przykład ja....
"Kim jesteś??????"
Jestem tobą...
"Eeee... A konkretnie?"
Twoim złym "ja". Twoim przeciwieństwem. Ale jednocześnie tobą. Urodziłem się z tobą. I byłem tobą. Ale się rozłączyłem. Nie możesz ze mną walczyć. Jestem twoim silniejszym "ja".
*********************************
Nasi bohaterowie szli przez dziką i niebezpieczne puszczę. Drzewa były strasznie wysokie. Nie było jednak widać nigdy zwierząt, fig czy też maku.
Grunt nie był zbyt równy. Co chwilę trzeba było przeskakiwać szczeliny, skakać po nierównych głazach i unikać mokradeł. Temperatura było dość wysoka. Bez termometru można było uznać, że jest 30 stopni Celsjusza. I był to strzał w dziesiątkę.
Zapach padliny niósł się przez całą dżunglę. "Nie za bardzo bezpieczny świat...."-pomyślał Kretes, ale tego nie powiedział, bo bał się, że jak to powie, to się bardziej przestraszy.
Wydawało się, że taki krajobraz nie miał końca. Ale wtedy nasi bohaterowie dotarli do pewnej prymitywnej wioski.... Wyglądała na opuszczoną. Zostały tylko ślady prymitywnych budowli i miejsca na ogień. Widocznie ktoś tutaj był przed nimi...
Chcąc nie chcąc, poszli dalej. Wtedy kret wpadł do mokradeł...
-Reksiu!!! Pomóż!!
Musimy go ratować...-stwierdziła jego druga osobowość.
Reksio też podjął taką decyzję i szybko szukał czegoś co może mu pomóc. Szybko znalazł gałąź, która powinna być na tyle długa, by kret się jej dotknął. Pies stanął na krawędzi i podał komandorowi pomocną gałąź.
Kret złapał ją i trzymał z całych sił. Nie chciał teraz zagłębić się w bagnie i zginąć śmiercią niegodną....
Reksio ciągnął gałąź z swoich sił wspomaganych Jasną.
Nie lepiej Ciemną?
Dzielny Pies musiał się zgodzić. Nie pora teraz walczyć z samym sobą. Pora ratował Kretesa.
Dzięki nowej dawce mocy komandor został uratowany.
-Reksiu, dziękuję! Trzymajmy się z dala od tych piekieł!
************************************
Po długim marszu przez pola i lasy, w końcu Kretes dojrzał wioskę. Tym razem nie opuszczoną.
-Byleby nie lisy... Ponoć są kretożerne!-martwił się Komandor.
Obawy się spełnili. Z chaty wyszedł pomarańczowy lis. Nie wyglądał na zadowolonego.
Widocznie nie lubią gości...-dokończyła druga osobowość.
-Cowytutajrobicie?!-krzyknął lis. Nikt z naszych bohaterów go nie zrozumiał.-Toterenwioski, jeślijesteściesługami Imperatora, to......
Komandor zrozumiał 5 ostatnich wyrazów.
-Nie, nie jesteśmy. My być z Kretona.
Lis spróbował się uśmiechnąć. Podobnie Kret. Obu nie wyszło...
-Imię i nazwisko-rzekł surowym tonem.
-Komandor Kret Kretes.
-Wiek.
-Emmm... 20 lat
-Stan.
-Mam żonę.
-Miejsce urodzenia.
-Ziemia, Wyspa Skarbów.
-Inteligencja.
-Emm... krecia, wie pan.
-Rasa.
-Kret.
-Miejsce zamieszkania.
-Ziemia, Podwórko, Gdzieś koło Warszawy, Polska. Wszystko?
-Ma pan jakaś sprawę?
Komandor długo się nie zastanawiał.
-Mam....
-Niech pan idzie prosto-lis narysował dużą kropkę w notesie.-Może pan się spotkać z wodzem.
Kret nie wierzył własnym uszom. Żadnej biurokracji i chodzenia tam i z powrotem. To chyba jakiś sen. Ucieszył się. Jeśli to sen, to obudzi się na swojej kanapie, koło niego będzie The Times, a telewizor będzie włączony na Kreciej Jedynce. Podekscytowany uszczypnął się. Wtedy okazało się, że to nie był sen. To rzeczywistość. A konkretnie rzeczywistość reksiowa. Tą kreowali ludzie z Aidem i fani PR. A akurat dziś nikt nie miał zamiaru skończenia przygody. Tak byłoby lepiej tylko dla jednego komandora.
Chcąc nie chcąc nasi bohaterowie musieli pójść do wodza. Tak wymagało prawa Plemienia Lisów.
I tak gdy Kret cieszył się, że choć raz coś zrobi bez większych perypetii, nagle...
-A gdzie panowie idą?-spytał się masywny lis chroniący najwyższej budowli w wiosce.
-Do wodza.
-A zatem poproszę o 2 odznaki.
-Jakie odznaki?!-spytał się zdziwiony Komandor.
-Odznaczenia z wygranych turniejów oczywiście.
-Jakich turniejów?
-Oficjalnych turniejów. Żeby dostać się przed obliczę wodza, trzeba wygrać 2 turnieje.
-Łu matku... A kiedy taki się odbędzie?
-Dzisiaj będą trzy: szachowy, piłkarski oraz biegowy.
Kret oszacował szansę: nie mają szans w turnieju piłkarskim. Za to Kretes był mistrzem łąki w szachach, a Reksio był słynny z biegów.
-Reksiu, ty biegnij na biegi, a ja pójdę zagrać sobie w szachy!-zdecydował.
****************************************************
Reksio i jego druga osobowość stanęła/stanął/stanęli na linii mety.
-3....
Ja się tym zajmę....
-2....
Nie pora kłócić się z samym sobą...
-1... START!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Reksio zaczął bieg. Wyprzedził fioletowego lisa. Lekko zwolnił. Teraz czas było prześcignąć tego czerwonego. Lekkie przyśpieszenie. Ominięcie nie było zbyt wielkim problemem. Szybkość psa była potęgowana przez Jasną Energię. Druga osobowość gromadziła zaś zapasy Ciemnej Energii.....
Pies w mgnieniu oka stał się pierwszym w biegu. Jeszcze 500 m....
Ciemna Energia potwornie przyśpieszyła tempo biegu. Reksio wygrał i zdobył upragnioną odznakę.
Była o kształcie koła, cała złota, a niej napis: "Najszybszy z najszybszych".
***************************
Czy Kretes wygra w szachy?
Czy Reksio pozbędzie się drugiego "ja"?
Kim jest Wódz?
CDN...


Śr, 1 maja 2013, 19:44
Pod-ziemniak
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Cz, 26 lip 2012, 09:49
Posty: 1691
Naklejki: 10
Post Re: Reksio i Tajemnicza Istota
Bez urazy, ale Rozdział 1 bardzo... taki... no... dziwny.
Rozdział 1 - 5/10


Pt, 3 maja 2013, 14:24
Lord Protektor

Dołączył(a): N, 7 kwi 2013, 13:22
Posty: 2165
Naklejki: 100
Post Re: Reksio i Tajemnicza Istota
Mątek napisał(a):
Bez urazy, ale Rozdział 1 bardzo... taki... no... dziwny.
Rozdział 1 - 5/10

Wiem. ale to rozdział 1. Przeczytaj 11.


Pt, 3 maja 2013, 14:30
Pod-ziemniak
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Cz, 26 lip 2012, 09:49
Posty: 1691
Naklejki: 10
Post Re: Reksio i Tajemnicza Istota
No... muszę przyznać, że rozdział jedenasty o wiele lepszy od pierwszego. 9,5/10


Pt, 3 maja 2013, 14:39
Lord Protektor

Dołączył(a): N, 7 kwi 2013, 13:22
Posty: 2165
Naklejki: 100
Post Re: Reksio i Tajemnicza Istota
Rozdział Dwunasty
Kretes zasiadł na swoim miejscu. Spojrzał na przeciwnika. Był to rudy lis. Wyglądał na niezwykle chytrego i sprytnego. Nie miał żadnej wady w wyglądzie. Uśmiechał się chytrym uśmieszkiem. Komandor rozejrzał się wokoło. Nie było żadnych kibiców, fanów, widzów. Innymi słowy, na polance były tylko trzy osoby: KKK, pan lis i sędzia.
Do kreta należał pierwszy ruch, bowiem wylosował białą figurę. Spojrzał na planszę. Była to typowa szachownica, wg. norm Kretońskiego Uniwersytetu. Na czarnych polach był wzorek-wir. Białe pola były czyste. Sędzia rozstawiał szachy po dwa: dwie wieże, dwa skoczki, dwa gońce, król i królowa, pionki.
-No to zaczynamy!-krzyknął i włączył stoper.
Komandor długo się nie zastanawiał. Ruszył pionkiem o 2 pola do przodu.
******************************************
Po długim i jakże trudnym pojedynku na spojrzenia kret stracił 3 pionki, 1 wieże, 2 skoczki, 2 gońce i królową. Myślicie, że to marny koniec tej przygody? Jego przeciwnik miał tylko króla...
-Poddaj się-zawołał Kret.
Lis nie zamierzał się poddawać. Ruszył króla w lewo.
Kretes natomiast ustawił wieże na następnej linii. Lis mógł poruszać się odtąd tylko po jednym pasku.
Królowa dokończyła całe dzieło-stanęła o dwa pole w prawo od króla.
-Szach i mat!-poinformował Komandor.
Tak właśnie ta istota wygrała pierwszy raz w szachy.
*************************
-A oto zwycięzca, Komandor Kret Kretes z planety Ziemia.
Zwycięzca zdobył medal. Był on brązowy z napisem "Najmądrzejszy".
-A tak się zapytam, czemu tylko ja i pan lis graliśmy?
-Bo nikt z lisów nie umie w to grać...
I wszystko jasne. "Pan lis" postanowił spróbować, ale wpadł na najmądrzejszą rasę-kreta.
Dlatego tak krótko to trwało. Nie było szans z nimi przegrać. Nawet gdyby zasiadł tam największy kreton pochodzący z Ziemi, taki, który by zniszczył całą czasoprzestrzeń. Taki, który...
-Stop! Wiem do czego zmierzasz. Może nie jestem zbyt mądry, ale kto uratował wszechświat... hmm.... 10 razy?
Kretesowi chodziło oczywiście o jego przyjaciela, Dzielnego Psa Reksia, który uratował wieloświat tysiące razy. Co tak na mnie patrzysz? W mojej opowieści ty będziesz tym głównym, ale w drugiej części. A zatem Komandor nie uratował jeszcze nikogo.
-Stop! A Miasto Sekretów?
Gdyby nie Reksio...
-Że niby jestem gruby?! Ja jestem tylko troszeczkę pulchny. A ty jeszcze do tego nie doszedłeś... Przepraszam. Coś mnie napadło.
Wybaczam. A zresztą, gdybym nie wybaczył, byłbyś teraz właśnie w bramach Hadesu.
*****************************************
-No mamy dwie odznaki, panie lis!-poinformował Kretes pana lisa-strażnika.
-Widzę, widzę, ale czy pan kret i pies są obywatelami?-zapytał się pan lis-strażnik.
-Co? Nic pan nie mówił!-zdziwił się Komandor.
-Mówiłem wszystkim obywatelom.
Kretes mruknął coś pod nosem. Widocznie naprawdę wierzył w to, że choć raz uda mu się coś zrobić "od tak". A on pragnął tylko figi z makiem! To naprawdę dużo!!!
********************************
Reksio wszedł do biblioteki. Była to okazała chata, z wieloma półkami i książkami.
"Jak na wioskę, to mają niezwykle dużo ksiąg".
Czego szukasz? Czemu my o niczym nie wiemy?!-zdziwiła się DO*.
Pies zaczął szukać książki pod "r". Znalazł "Ram"-cokolwiek to jest.
Szukał dalej...
Czy możemy wiedzieć, dlaczego my nie wiemy nic, chociaż jesteśmy TOBĄ?!
Bohater znalazł w końcu książkę: "Rozdwojona Osobowość-choroba czy problem?".
Dzielny Pies przewrócił parę stron i zaczął czytanie:
"ROZDZIAŁ III: <<Jeśli choroba-to jak leczyć?>>
Są dwa sposoby uleczenia tejże "choroby"..."
Czy ty nas słyszysz?
"...Pierwszym jest roślina Ondyminus, która rosła na planecie Lisomix przeszło 2 tysiące lat temu. Po wielu zmianach klimatu, nie dostosowała się i umarła. Zresztą, i tak była mięsożerna.
Drugim...bardziej... hmmm...realnym....ale trudniejszym i w ogóle sposobem jest pojedynek jaźni...."
Pojedynek jaźni?
"...Polega on na walce między dwoma osobowościami. Wygra ta, która ma większą przewagę. Przykro mi nie da się wygrać z samym sobą. Druga jaźń, ta, która się odłączyła, musiała mieć niezwykle dużą przewagę, by móc odłączyć się od twego toku myślenia. Zazwyczaj ciągle ja ma, więc radzę nie walczyć...."
Reksio zamknął książkę i odłożył ją na miejsce. Zdenerwowany jak najszybciej opuścił to pomieszczenie. Wyszedł tylnymi drzwiami-nie chciał by go ktoś nakrył.
"Skoro nie ma tej rośliny i nie wygram pojedynku...."
Przeszkadzamy ci?
"Tak. A tak w ogóle, to czemu mówisz o sobie w liczbie mnogiej?!"
Przecież jesteśmy obaj. Ja i ty. Twierdzimy zawsze tak samo. Nie umiemy się sprzeciwić. Nie możemy myśleć samodzielnie.
"Przecież zaprzeczam teraz tobie. Skoro nie możemy nigdy myśleć samodzielnie, to dlaczego mogę przeczyć?"
Zaprzeczasz teraz, bo my też sobie zaprzeczamy. Zgadnijmy, w tym, że nie powinniśmy używać liczby mnogiej?
Reksio się przeraził. To była prawda. Nie umieli myśleć samodzielnie. Jego druga osobowość była spełnieniem jego pytań i wyobrażeń. Stała się jego mrocznym "ja". Reksio był DO*, a DO był Reksiem.
**********
Tymczasem Kretes postanowił dowiedzieć się, jak zostać obywatelem tymczasowym. By się tego dowiedzieć, musiał znaleźć przysłowiowy "długi język". Było to trudniejsze niż się wydawało. Lisy były rasą strasznie podejrzliwą i mało gadatliwą. Na pewno nikt nie powie kretowi, jak zostać obywatelem. Od czasów prehistorycznych, lisy i krety były wrogami.
"Trzeba znaleźć jakieś chytre, ale też świetne przebranie..."
Komandor rozejrzał się wokół. Znalazł! Stary łachman i kawał brązowo-białej wełny(to kosmos).
Teraz trzeba znaleźć jakiegoś łatwo wiernego lisa... Takiego aktywnego... Takiego, który od razu powie wszystko.
A tak już bywa w tych historiach, że zwykle to co się wydaje proste, jest trudne, a co wydaje się trudne, jest proste.
Oto lis nadbiegł do "kretolisa". Zdziwił się i zaczął krzyczeć dziwne słowa.
"Matku..."
-Echm.... Przepraszam-zaczął Komandor-ale chciałbym dowiedzieć się, jak zostać obywatelem tej pięknej wioski...
-Acozostaniesztunadłużej? Tlzeba pójść do Nadwolnych i poplosić o plzyjęcie do wioski.
-Aha... Miło mi....
-Mi baldziej!-i dziwaczny, różowy(to kosmos, niezbadany i tajemniczy) lis zniknął tak szybko, jak się pojawił.
"Dlatego lisy i krety nigdy nie będą koegzystować. Albo znajdziesz takiego surowego, albo takiego hurraoptymistycznego... A kret, czy to kreton, czy też kret to zawsze marudny, miły i uprzejmy będzie..."
*******************
W końcu Komandor i Dzielny Pies zostali członkami wioski. W końcu mogli stanąć oko w oko z wodzem... Któremu GG siadło....
Wódz siedział na zwykłym, drewnianym krześle. Nie wyglądał zbyt "królewsko"... Ale pozory mylą.
Był to zielony lis.
-Witaj Reksiu i Kretesie. Jam jest Kacper XCVIII**-wódz wioski lisów.
-A zatem panie Kacprze, poprosimy o figę z makiem.
*************************
Jak zareaguje wódz?
Kim jest Ethan?
Do kogo należą prawa?!
Tego dowiemy się w następnych rozdziałach.
____________________________________
DO-druga osobowość.
Kacper XCVIII-tak. Nie mam żadnych praw dotyczących tej postaci. Nie została stworzona przeze mnie. O wszelkie niepokoje/zdziwienia itp. informować Kacpra98. Postać na licencji od Kacpra
P.S. Nie ma tu żadnych aluzji, oprócz postaci Kacpra XCVIII.


So, 4 maja 2013, 06:49
Lord Protektor

Dołączył(a): N, 7 kwi 2013, 13:22
Posty: 2165
Naklejki: 100
Post Re: Reksio i Tajemnicza Istota
Rozdział Trzynasty
-Nie ma sprawy-rzekł lis. Obdarował naszych przyjaciół paroma Ficus carica i odrobinką maku.
Nasi bohaterowie wyszli z jakże pięknego "pałacu" wodza. Jak najszybciej wyruszyli w stronę Miotły.
Kret był zdziwiony. Bardzo. Nigdy nie zrozumie lisów. Biurokracja jak u szczurów, a uprzejmość jak u... lisów. Oni zawsze byli uprzejmi. Ba! Gdyby dostali znak, atakowaliby wszechświat życzliwością. W pewnym alternatywnym wymiarze, 0:23, dokonali tego. Ich Zakon władał wszechświatem. Jednakże historię rozplątania czasoprzestrzennej plątaniny, każdy zna. Wódz na pewno był miłą i uprzejmą osobą, aczkolwiek z umiarem. Co za dużo, to nie zdrowo. Nawet jeśli chodzi o rybki...
**************************************
Imperator spojrzał na Kość. Wczoraj przyleciał swoim statkiem zobaczyć jak idą pracę. Szkielet był już gotowy. Teraz odbywało się malowanie. Wkrótce to cudeńko będzie postrachem galaktyki.
Największym atutem machiny był jej laser. A konkretnie laser najnowszej generacji z planety War. Mo przewidywał wiele ruchów rebelianckich, które rzekomo będą walczyć o wolność słowa. Taka broń była zaplanowana tylko dla terroru. Nie miała za zadanie podbijać innych światów.
Imperatorowi wystarczała ta Galaktyka. Wprowadzenie w niej porządku i tak jest trudne.
Lord przejrzał parę projektów i odrzucił każdy. Skupił się teraz i wypisał plan działania:
1. Przejąć Kurakis
2. Wykiwać Republikę.
3. Przejąć Kretona.
4. Rozgromić Ruchy Rebelianckie
5. Wprowadzić pokój w Galaktyce Kreta.
-To wszystko jest proste. Poradzimy sobie.
-Poradzimy sobie...-powtórzył jego zaufany doradca.
***************************************
-Jesteście, koko?-wybudził się nagle Kogut. Wyglądało na to, że cały czas spał. Radyjko zaś działało pełną parą.
-Mamy figi z makiem-wykrzyknął Komandor.
-To dobrze-i Wynalazca wrzucił zawartość wiadro do dziury z napisem "TU WLEWAĆ PALIWO".
Teraz pozostało parę pytań. "Jak kret może być obywatelem lisiej wioski?", "Gdzie teraz lecimy?" czy "Dlaczego niebo jest niebieskie, a trawa zielona?". Odpowiedź na jedno pytanie znalazł Kretes.
-Polecimy teraz na, jakże kochany, Kreton-odrzekł.
Nie było żadnych większych sprzeciwów. Mały sprzeciw wyraził Kogut, ale w zupełnie innej kwestii. Kazał Kretu usiąść na Szufelcę i nigdy więcej nie wracać do jego kochanej, przytulnej, uroczej, kochanej, ulubionej, kochanej szopy. Chyba zapomniałem dodać, że dla niego była "kochana"??
********************************
Komandor znów poczuł zmianę decyzji. Samo siedzenie na szufelce, przypomniało mu lot na niej. Miał wybór... I znów wybrał szufelkę.......
-A niech to kopiec kreta i Kilimandżaro!!
Kogut zaś nie narzekał. Wręcz przeciwnie-był zadowolony z powrotu do szopy.
-Ja tam chcę!-krzyczał Kretes.
Kretes to dziwak.... -podsumowała DO.
W pewnym stopniu, Reksio miał rację.
*********************
Po długim i wyczerpującym locie, Miotła stanęła przed budynkiem Senatu. Szybko zmieniła się w szopę, z której wyszedł uśmiechnięty Kogut.
-Jak było Krekretesie?
-Nawet mi nic nie mów, Rosole!!-wykrzyknął kret.
******************
Nasi bohaterowie weszli do siedziby Senatu. Z wyjątkiem Koguta, który jak zawsze pilnował Miotły... Robił to w stanie spoczynku..
-Już jesteście!-zawołał Korneliusz.-Musimy przejść do planu B. Musicie udać się na Kurakis i zdobyć pozwolenie na wylecienie z Portu Federacji Kupieckiej. Polecicie na Indor i zniszczycie Generator Pola Siłowego. Następnie polecicie na Kość, przejmiecie i strzelicie w Bazowiec Imperium.
-Nic prostszego!!-podsumował Kretes.
Miejmy nadzieję, że ma rację...
***********
I tak nasi bohaterowie polecieli. Indor był chroniony przez Bazowiec. Jedynym nie osłąniętym miejscem był wąski szlak Kurakis-Indor.
Kto rządzi Kurakisem?
Kto Indorem?
Tego się dowiemy. CDN


Ostatnio edytowano Pn, 3 lut 2014, 21:30 przez Autor8, łącznie edytowano 1 raz



Pn, 13 maja 2013, 06:30
Lord Protektor

Dołączył(a): N, 7 kwi 2013, 13:22
Posty: 2165
Naklejki: 100
Post Re: Reksio i Tajemnicza Istota
Rozdział Czternasty
Miotła leciała przez Układ Kretona. Musiała uważać choćby na najmniejszy statek - wszystko należało do Imperium. Bohaterowie w końcu wylądowali na Kurakisie. Była to planeta, która była inna niż reszta Galaktyki Kreta - bowiem była stolicą i jedyną planetą Federacji Kupieckiej. Kraj ten przez wiele lat po upadku Kuratorium był w unii realnej z Republiką. Kiedy władze nad nim objął Baron Harkokokonen Młodszy, za główny cel postawił sobie: "rozwój gospodarczy". Wkrótce głównym budynkiem na planecie została Galeria Galaktyczna. Można było tam kupić wszelkie przedmioty z wszelkich planet. Mieszkańcy Kretona i innych planet przyjeżdżali tam na zakupy. Tak planeta zarabiała. Powoli była gotowa przeżyć potencjalny upadek Republiki. Nikt jednak nie spodziewał się, że ma przyjść i że przyjdzie tak szybko...
Pewnego dnia na Kurakis przylecieli pewni Fermenci. Nie była to przecież nowość, Fermenci to rasa, która żyje tylko na tejże planecie. Ich wygląd... Był po prostu mroczny. Nikt nie musiał im się przyglądać dwa razy. Każdy wiedział, że są pełni energii... Ciemnej Energii... Baron wiedział, że to nie są żarty. Podpisał więc Deklarację Zerwania Unii oraz Deklarację Neutralności. Od tej pory Fermenci mogli handlować z wszystkimi, bez żadnych problemów politycznych... Był tylko jeden minus - gdyby Imperium ich zaatakowało, nie mogą liczyć na wsparcie Republiki...
*********************
Reksio pierwszy stanął na piaszczystej planecie.
Nie byliśmy tutaj... 20 lat, nie?
Pies musiał zgodzić się z drugą jaźnią. Nie wyglądało jednak na to, że minęło tyle lat... Na pierwszy rzut oka nic się nie zmieniło.
- To teren gniazd czerwi - poinformowała Molly, która wyszła z szopy.
Kogut postanowił znów zostać w szopie. Kretes zaś powoli wyskoczył. Przewrócił się. Piasek zaś zamortyzował ból. Kret więc szybko powstał i wyczyścił się z piachu.
- No dobra, idziemy to Twierdzy, prosimy o pozwolenie i opuszczamy tą pustynie.
Pozostali pokiwali głowami i ruszyli w drogę. Kretes szedł przodem, za nim Reksio, a na końcu Molly. Wielkie Czerwie pełzały blisko i każdy był przygotowany na niemiłe spotkanie. Czerwie jednak nie chciały atakować trzech, pełnych Energii, istot rozumnych. Oddaliły się i schowały w szczelinach.
- Fiu... Chociaż raz coś pójdzie jak z płatka... - szepnął Kretes. Nigdy jeszcze nic nie poszło tak łatwo. I już tak łatwo nic im nie pójdzie...
Dalej trzeba było tylko wejść do Twierdzy. Tym razem była pozbawiona ona wszystkich zabezpieczeń. Tak jakby ktoś już tu był i zniszczył zabezpieczenia... Kable były pourywane, a wajchy złamane.
- U matku... Ktoś tu był przed nami! - zauważył dopiero teraz Komandor. Pozostali zauważyli to wcześniej. Jednakże liczy się fakt, że ktoś był przed nimi. I to na pewno nie był pan od pizzy, którą prawdopodobnie Baron lubił.
- Tu musieli być Szturmowcy! - podsumowała Molly. Bohaterowie bez chwili wahania weszli do środka Twierdzy. Ciemność otoczyła Reksia, Kretesa i Molly. Wkrótce jednak ich oczy przyzwyczaiły się do kurakińskich ciemności i ujrzeli niebieski tron. Na nim siedziała pewna żaba. Nie trzeba było jednak jej przedstawiać - była znana w całej Galaktyce Kreta. Był to Baron Harkokokonen Młodszy.
- Kto to? Co to?
- Jestem Komandor Kret Kretes, yyyy.... Przedstawiciel Republiki, a to Dzielny Pies Reksio i Molly.
- Pojawiacie się w świetnym momencie! Otóż Imperium atakuje! Proszę was oficjalnie o pomoc.
Skryba szybko wziął pióro. Napisał on jakiś tam dokument i szepnął coś do ucha Barona. Dokument trafił do bohaterów, którzy uznali, że jest dobry.....
*************************
Reksio i Kretes zaczęli wspinać się po górze. Molly zaś została u Barona, na wszelki wypadek. Po jednym z wielu wzniesień. Wspinaczka jednak nie trwała zbyt długo. Około dwóch godzin standardowych. W tym czasie kret mógłby przebiec sześćdziesiąt metrów. Tak więc, bohaterowie wspięli się na siedmiometrową górę.....
Ze szczytu widzieli wszelkie krajobrazy Kurakisu. A konkretniej - pustynie i market. Teraz tylko musieli wezwać armię Republiki....
- I odwrócić uwagę statków.... Świetnie.... - dokończył Komandor.
On zajmie się statkami, a my wezwaniem posiłków, tak?
- Ty zajmiesz się statkami, dobrze, Kretesie?
Komandor potwierdził z rezygnacją. Zajął się statkami, tak jak obiecał.
Były to żółte i zielone jajfaightery. Wzmocnione Czarną Energią. Paskudne i silne. Okazało się, że nie będą czekały aż ich pola ochronne padną, tylko będą strzelali w biednego, małego krecika. Strzelały budyniem, z dział... Strzelały całym arsenałem. Lasery mijały Kretesa o dosłownie milimetry.Dość powiedzieć, że gdyby nie potworne szczęście Kretesa, ten nie przeżył by tego pojedynku. Dosłownie szczęście, bowiem statkom skończyło się paliwo i rozbiły się na piasku...
- Reksiu! To płonie! - dramatyzował Kretes. Rzeczywiście statki płonęły. Długo jednak nie płonęły....
*********************************************
Bohaterowie zastali statki puste. Widocznie piloci opuścili je zanim zaczęły płonąć. Tak powstrzymali atak Imperium na Kurakis... No prawie....
- Aaaaaaaaa! Armia Imperium! - krzyknął Kretes. Popatrzył bowiem na horyzont. Maszerowała tam armia 100000 kur... I Lordów Ciemnej....
Czy Reksio i Kretes pokonają atak Imperium?
Czy zrozumieją, że muszą lecieć na Kurakis?
Czy wiedzą, jakie jest zagrożenie?
Tego dowiedzą się w następnym rozdziale......
C.D.N.....


So, 22 cze 2013, 07:06
Lord Protektor

Dołączył(a): N, 7 kwi 2013, 13:22
Posty: 2165
Naklejki: 100
Post Reksio i Tajemnicza Istota Rozdział Kolejny
Rozdział Piętnasty
Armia była potężna. Złożona z setek kur, mrocznych lordów i droidów. Prowadził ją jakiś lord Energii, być może sam Imperator. Kroczyli oni wprost do Twierdzy.
- Mamy w ogóle jakieś szanse? - zapytał Kretes. Wyglądało na to, że nie.
- Widocznie nie..... - odpowiedział Reksio.
- To co robimy?
Zostało im tylko jedno - poczekać aż Imperium zdobędzie te miejsce i wejść do Twierdzy. Tymczasem Mroczny Dowódca przywitał posła Federacji Kupieckiej. Poseł posłem, osoba święta wszędzie. Tak było zawsze. Widocznie nawet mroczni lordowie nie chcieli łamać tej tradycji. Po krótkiej i dość przyjacielskiej rozmowie, zawisła biała flaga. Więc Federacja Kupiecka poddała się. Armia lekko się oburzyła. Wróciła do statków i odleciała. Bohaterowie, również zdziwieni i wręcz obrażeni, podeszli do nienaruszonej bramy.
- Nie mam pojęcia po co wdrapywaliśmy się i walczyliśmy z statkami, skoro Federacja się poddała i tak. Ech, to życie. Może i lepiej, że nie było żadnej walki, mrocznych zagrywek, rozlewu krwi i strzelaniu batatami. Znając jednak zrzędzenie Losu i tych wariatów to jeszcze będzie tyle walk... Pewno jeszcze zrobią niezwykły podstęp i okaże się, że Imperator to Reksio, co? Albo jakieś wielkie stwory z czeluści piekieł, które tylko przybiorą normalne formy, by ukraść nam duszę i zanieść je do czeluści? Ech, po co w ogóle o tym mówię.... "Mistrz Gry" jeszcze to wykorzysta i dopiero będzie przygoda.... - skończył wypowiedź Kretes. Weszli do Twierdzy. Jej wygląd nie zmienił się za bardzo po przejęciu władzy. Jedynie flagi Federacji Kupieckiej zmieniły się na flagi Imperium. Baron, a raczej Namiestnik, siedział nadal na swoim tronie.
- Witajcie. Niektóre rzeczy są konieczne. Zatem zgodnie z dokumentem, Kurakis będzie największym partnerem pozostałości Republiki. Tak czy siak, możecie lecieć na Indor. Do usłyszenia.
Wszyscy czterej bohaterowie poszli do Portu. Odlecieli...
----
Akurat wylądowali w centrum wioski. Zobaczyli znajome jak i nieznajome twarze. Nie wyglądało na to, że bindory są zachwyceni tym spotkaniem...
- No dobra, wy czterej musicie iść do tamtych by ci was sprawdzili. Zrozumiano?
- Oczywiście, nic prostszego - westchnął Kretes. Nie wiedzieli na prawdę kim są "tamci" i co chcą sprawdzić. Może to kury, droidy albo, by tylko nie to, mroczni lordowie? Może wbiją mu nóż w plecy? Uwiężą? A może zawładną ciałem? "Na boga Twaroga, weź się w garść. To pewno tylko przyjazne indyki, które chętnie zagrają w grę...". Tak czy siak, w końcu wyruszyli w drogę. Co gorsza wyglądało na to, że "tamci" byli w jakiejś innej wiosce. Tak więc, wyszli z wioski i ruszyli w stronę zachodzącej gwiazdy... Kogut został pilnować Miotły... Oczywiście w stanie spoczynku. Dołączyła do niego Molly. Zapowiadała się im dość długa drzemka...
----
Reksio i Kretes po dwóch godzinach dotarli w końcu do drugiej wioski. Nie wyglądała ona na zbyt przyjazną. Nie zobaczyli tam żadnego rdzennego mieszkańca. Był tam tylko jeden budynek. Chcąc nie chcąc, ruszyli w jego stronę. Gdy już do niego doszli, ujrzeli domofon. Niezbyt nowoczesny, ale jednak.
- To co robimy w takim wypadku? - zapytał się Komandor.
Musimy chyba zadzwonić. To chyba jest oczywiste....
Tak więc Dzielny Pies zadzwonił. Drzwi stanęły otworem....
----------
Tymczasem Imperator spojrzał na zegary. Każdy wskazywał inną godzinę. Mógł zobaczyć jaka jest pora na każdej planecie w Galaktyce. Usiadł więc na tronie i spokojnie poczekał aż wybije godzina 12:00. Wtedy miała nastąpić pierwsza próba działania Kości. Nie była jeszcze skończona pod względem malowania, ale szkielet, gotowe pomieszczenia i lasery wystarczały.
- No dobra, gotowi? - zawołał jakiś dowódca. Kury przy sterach pokiwały głowami.
Imperator nawet nie podejrzewał, że to nastąpi tak szybko.
- A zatem, ognia!
Laser wystrzelił. Ciało niebieskie, w które trafił rozpadło się na miliony cząsteczek.
- W co uderzyliśmy? - zapytał Imperator.
- Księżyc planety Ziemia. Tak jak zaplonowaliśmy, wszystko poszło z planem. - Mo uśmiechnął się. Teraz tylko trzeba zrobić makietę i dokończyć budowę tej maszyny by zapanował porządek... Tak jak mu obiecała prastara energia.
- Świetnie. Co teraz planujecie?
- Modyfikacje promienia, dodanie ponad tysiąca działek, malowanie i dokończenie Projektu.
- Ile to zajmie?
- W najmniej optymistycznym scenariuszu jedenaście miesięcy.
- Doskonale. A teraz musimy zacząć walkę o Kretona. Nie chcemy by tamci nas wyprzedzili. Oni są zbyt słabi na to. Zresztą to i tak utrudnienie... A oni nic nie podejrzewają.
Kury pokiwały głowami...
---
- Imię, nazwisko, tytuł?
- Komandor Kret Kretes.
- Dzielny Pies Reksio...
- Ekhem... Wiek.
- Yyyy... powiedzmy nieokreślony.
- Zainteresowania?
- Niebieski... - odpowiedział Komandor.
- Eeee.... No dobra, a teraz przed radę.
Bohaterowie podeszli pod stół. Siedziało tam kilkanaście dziwacznych... stworów i jeden pies...
- Reksiu? Coś się stało? - zapytał kret.
Dzielny Pies oniemiał. Podobnie ten drugi pies....
Nie, to nie może być...
- To nierealne!
----------------------------
Korneliusz spojrzał na nagranie "walki" o Kurakis. "Czyli tak jak się omówiliśmy... Teraz przynajmniej nie będziemy musieli martwić się o broń..."
- Otwieram Zgromadzenie Senatu w Ramach Kryzysu. Ktoś chcę coś powiedzieć?
Zgłosił się pewien Ferment.
- Co zrobimy gdy Republika upadnie? Dobrze wiemy, że Imperium zbliża się z niesamowitą armią do Kretona. Posiadają niezwykłą broń. Są w sojuszu z każdym innym państwem. Władają całą Galaktyką. A co my mamy?
- Właśnie! Dobrze mówi! Słuchajmy go!
- My mamy tylko parę kur i kilkanaście kretów. Razem tysiąc łap. Rozgromią nas.
- Więc co proponujesz?
- Poddanie się. Teoretyczne. Poddamy się, ale jednocześnie będziecie mogli to odkręcić. Nie wiem jak, ale musicie to zrobić. Los wszechświata od was zależy.
- Aha... Czyli tak postąpił Kurakis?
Dalsza dyskusja zmieniła się w kłótnie. Nie było potrzeby przedłużać Zgromadzenia. Republika podjęła już decyzję.
------------------------------
Kim jest ten pies?
Jaką decyzję podjęła Republika?
Czy Kretes zje ciastko?
O tym wkrótce...


Pt, 19 lip 2013, 07:19
Poznaniak Nieszczelny
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Wt, 24 lip 2012, 11:47
Posty: 2434
Lokalizacja: Poznań, Rzeczpospolita Polska
Naklejki: 17
Post Re: Reksio i Tajemnicza Istota
Opowiadanie fajne. Nie widzę błędów interpunkcyjnych ani ortograficznych. Niejednokrotnie się uśmiałem, wszystko ładne, składne. Tylko ciekawe kiedy będą kolejne części?

_________________
Co ja będę się rozpisywał, zapraszam:
"Reksio i Kretes: "Skarb Umuritu" [KOMIKS] - czyli, dlaczego Kretes zasłania dymkiem innych kolegów oraz gdzie znajduje się skarb Umuritu.
Ten kolor należy do Administratora dbającego o czystość i walczącego ze złem. Lepiej zacznij się zastanawiać nad sobą, kiedy ujrzysz ten kolor w swoim poście :)


Pt, 19 lip 2013, 09:13
YIM WWW
Starszy Norman
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Cz, 25 kwi 2013, 12:00
Posty: 408
Naklejki: 0
Post Re: Reksio i Tajemnicza Istota
Fajne opowiadanie. Ciekawe i dobre. Mogę dać 8,5/10

_________________
Obrazek


Pt, 19 lip 2013, 10:28
WWW
Lord Protektor

Dołączył(a): N, 7 kwi 2013, 13:22
Posty: 2165
Naklejki: 100
Post Re: Reksio i Tajemnicza Istota
Rozdział Szesnasty
Kretes sięgnął po kolejne ciastko. Był to już siódmy taki przypadek w ciągu tej godziny. Ciastko leżały na przezroczystym talerzu. Naczynie zaś leżało na białym stole. Wszystko w tym pomieszczeniu było barwy białej. Wyróżniały się tylko ciastko i przezroczysty talerz. Komandor powoli zaczął chrupać ciasteczko. W końcu połknął je. Smak utrzymywał się przez krótką chwilę. Kret postanowił zejść z łóżka i jeszcze raz zrobić analizę terenu.
- Co za bandyci zamykają kogoś w białych jak biel pomieszczeniach, dając im ciastka i łoża!? - zadał pytanie retoryczne. Przyjrzał się drzwiom. Białe, metalowe, typowe drzwi, które otwierają roboty. Innymi słowy, nie uciekną przez nie. Muszą spróbować jakoś inaczej. - Musimy spróbować jakoś inaczej, Reksiu.
------------
Imperator szedł przez korytarze planety War. Przez tysiąclecia planeta produkowała broń. Była kluczową planetą w czasie wojny. To tutaj powstawały bronie I Republiki, Jajo Śmierdzi a także Kość. Była to największa fabryka broni jaka kiedykolwiek istniała. Imperator o tym wiedział i tą właśnie planetę zdobył jako pierwszą. Następnie wystarczyło kierować się na te biedniejsze planety, gdzie właściwie nie było oporu. Nim Senat Republiki zdał sobie sprawy z tego co obecnie się dzieje, Imperator był już przed bramą dwóch układów: Układu Jasnej oraz Układu Kretona. Wkrótce przejął Indor, gdzie ustawił generator i niemal zablokował Kreton. Wiedział jednak, że przejęcie Kretona nie będzie końcem wojny. Dopóki będzie istniał najmniejszy opór, wojna będzie trwała. A Mo dobrze wiedział, kto może powołać Ruch Oporu i kto się do niego przyłączy. Szedł dalej korytarzem. Trafił na skrzyżowanie korytarzy. Zawsze szedł w prawo. Korytarz "idący" w lewo ostatecznie był zasypany kamieniami, a ten ostatni... nigdy tamtym nie szedł.
- Zrobimy dzisiaj wyjątek - stwierdził po chwili.
Tak więc ruszył. Za oknem ujrzał jakiś wydział... Produkował on roboty bojowe... a tego oddziału nie zamawiał.
- Republika... Lordowie Jasnej.... - szepnął. Wiedział, że teraz była już końcowa faza i nawet jeśli zniszczyć obecne wytwory, większość pewno jest na Kretonie...
----------
- Mistrzu, wytłumacz nam, czemu są dwa rodzaje Energii - poprosił jakiś uczeń.
- Aspekty Energii różne są. Ciemna Energia niezbadaną i potężną siłą jest. Powstała dawno, dawno, przed Energii zrozumieniem. W czasie pierwszych wojen, gdy wszystko jeszcze formowało się. Karmi się Energią Jasną, sobą i uczuciami waszymi. Gdyby zniknęła, najmniejsze negatywne uczucie by ją przywróciło. Strach, ból, nienawiść, gniew - to chleb dla tej istoty....
- Istoty?!
- Energia Jasna jak i Ciemna żywa jest. Być może jednak ta pierwsza nie ma zbyt wielkiej świadomości. Ten aspekt przeplata się przez cały wieloświat, wszędzie i zawsze. Ciemna zaś uwięziona jest w określonym miejscu, w określonej porze - tu mistrz przerwał by pomyśleć. - Czeka na tego, który wyzwoli ją. Chaos i zagłada nastanie. Kithowie nieświadomi być może są tego.
- Mistrzu, jaka jest różnica między Lordami Kithów a Lordami Ciemnej?
- Ci pierwsi tradycje i rozum mają. Dwóch ich być może: nie więcej, nie mniej.
- Ale przecież Mo, Kopacz i Wódz to trzy...
- Nie sądzę, zresztą kiedyś ta wojna skończy się dzięki Kopaczowi i Wodzowi - dodał. - A teraz idźcie.
--------
Tymczasem Reksio rozmyślał nad tym, że spotkał Ethana. Nie widział go dawno, dawno. Usiadł na łożu. Wiedział, że nie będzie to zbyt miłe spotkanie. I takie nie było. Ale chyba nie wypada witać brata i aresztować go. Cóż, muszą uciec i dostać się do Generatora. Wejść tam i go wyłączyć. To nie powinno być aż takie trudne... Chyba. Albo będzie. Dostanie się do machiny chroniącej broń, która ma być kluczem we władaniu galaktyki, a potem jej zniszczenie... Cóż...
Komandor próbował użyć wszystkiego: łomu, noża, pizzy, marudzenia, spania. Nic o dziwo nie zadziałało. Wyglądało na to, że będą tu uwięzieni do końca życia.
- Wiesiek, mamy problem.... Ciastka się skończyły - poinformował. - Cóż, umrzemy z głodu. To koniec.
Niektórzy skończyliby opowieść w tym momencie. Jednakże spowodowałoby to trochę zawirowań czasoprzestrzeni, końców światów etc. Bla, bla. Nagle drzwi stanęły otworem. Przed drzwiami stali Kogut i Molly.
- Witajcie, ko-koledzy. Usłyszeliśmy marudzenie Kretesa, więc pobiegliśmy ile sił w nóżkach. Rozbiłem ten panel i drzwi stanęły otworem. Prawda, ko-ko?
- Nie wiem czemu. Ja chciałam byśmy uk...zdobyli droida, który by to otworzył... - rzekła w odpowiedzi Molly.
Bohaterowie szybko wyszli ze swojego więzienia. Wybiegli szybko z bazy strażników. Teraz czekało ich spotkanie z Generatorem Pola Siłowego...
-------
Imperator spotkał się oko w oko z Korneliuszem. Kanclerzem Republiki.... władcą Kretona, który niedługo będzie jego.
- Widzę, że również przygotowujesz armie. Bitwa jest nieodwołalna. Senat wypowie nam wojnę? - zapytał spokojnie Mo.
- Senat? Kreton jest ostatnią niepodległą planetą. Jeden głos kontra całej armii Imperium?
- A więc sama stolica zrywa Senat? Ciekawa pomoc z twej strony, przyjacielu - Imperator zachichotał. Wrócił się. Kanclerz krzyknął do niego:
- Jak mogłeś?!
Mo nie odwracał się w jego stronę. Zatrzymał się tylko i rzekł:
- Jeśli jeszcze raz wejdziesz mi w drogę, Kreton będzie musiał poszukać nowego kanclerza.
Po tych słowach wznowił spacer...
------
Bohaterowie stanęli przed Generatorem. Wkrótce dwaj strażnicy Imperium ich zauważyli. Ruszyli w ich stronę...
Generator wyglądał jak ten, który wymyślili Amerykanie. Był więcej lepiej chroniony od tego, co był ostatnio. Pole ochronne blokowało wszelkie pociski. Wyglądało na to, że generator można zniszczyć tylko od środka...
Kretes walczył z jedną ufokurą... Strzelała ona jak szalona w jego stronę. Kret robił wszelkie uniki. U dziwo, żaden pocisk ich nie trafił. Reksio i inni zaś łatwo pokonali drugą ufokurę. Pierwszy strażnik postanowił się poddać....
____________________
Co stanie się dalej?
Kim jest Imperator?
Jak potoczą się losy Kretona?
CDN


Ostatnio edytowano N, 2 lut 2014, 12:52 przez Autor8, łącznie edytowano 1 raz



So, 27 lip 2013, 07:57
Pod-ziemniak
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Cz, 26 lip 2012, 09:49
Posty: 1691
Naklejki: 10
Post Re: Reksio i Tajemnicza Istota
10/10... Co tu dużo mówić... :D


Pn, 12 sie 2013, 07:33
Poznaniak Nieszczelny
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Wt, 24 lip 2012, 11:47
Posty: 2434
Lokalizacja: Poznań, Rzeczpospolita Polska
Naklejki: 17
Post Re: Reksio i Tajemnicza Istota
Nie zauważyłem wcześniej, ale dopiero teraz przeglądając posty rzucił mi się kolejny rozdział twojego opowiadania. Na pewno twoje opowiadanie jest bardzo dobre. Kolejny rozdział jest świetny, ale rzucił mi się w oczy jeden błąd w trzecim zdaniu na samym początku. Dalej błędów nie zauważyłem i za całość mogę dać 9/10. I oczywiście czekam na kolejne rozdziały.

_________________
Co ja będę się rozpisywał, zapraszam:
"Reksio i Kretes: "Skarb Umuritu" [KOMIKS] - czyli, dlaczego Kretes zasłania dymkiem innych kolegów oraz gdzie znajduje się skarb Umuritu.
Ten kolor należy do Administratora dbającego o czystość i walczącego ze złem. Lepiej zacznij się zastanawiać nad sobą, kiedy ujrzysz ten kolor w swoim poście :)


Pn, 12 sie 2013, 10:01
YIM WWW
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Odpowiedz w wątku   [ Posty: 39 ]  Przejdź na stronę Poprzednia strona  1, 2, 3  Następna strona

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 4 gości


Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
Nie możesz odpowiadać w wątkach
Nie możesz edytować swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz dodawać załączników

Skocz do:  
cron
No nie wierzę, forum działa dzięki phpBB! © 2000, 2002, 2005, 2007, 2010, 2013, 2019 phpBB Group.
Designed forum urobiony przez STSoftware dla PTF.
Tłumaczenie skryptu od phpBB3.PL