Teraz jest Cz, 28 mar 2024, 16:02



Odpowiedz w wątku  [ Posty: 33 ]  Przejdź na stronę 1, 2, 3  Następna strona
[OPO] Reksio i Kretes: Aenigma Mundi 

Jak myślisz, kto wygra III wojnę światową?
Rosja A. Gawriłowa. 38%  38%  [ 3 ]
Unia Europejska. 25%  25%  [ 2 ]
Niemcy E. Wagnera. 0%  0%  [ 0 ]
Polska. 25%  25%  [ 2 ]
Ziemniaki. 13%  13%  [ 1 ]
Oni. 0%  0%  [ 0 ]
Liczba głosów : 8

[OPO] Reksio i Kretes: Aenigma Mundi 
Autor Wiadomość
Lord Protektor

Dołączył(a): N, 7 kwi 2013, 13:22
Posty: 2165
Naklejki: 100
Post [OPO] Reksio i Kretes: Aenigma Mundi
AENIGMA MUNDI
UWAGA! ACHTUNG! осторо́жно!
Poniższe opowiadanie zawiera sceny przemocy, dyplomacji, nienawiści, różnych fob. Ogólnie będziesz miał do czynienia z ogólnym światopoglądem autora.
Jeśli to cię zniechęciło - nie martw się, i tak tego nie ma zbyt wiele.
Jeśli to cię zachęciło - nie martw się, jak na to forum to i tak dużo.

Rozdział Pierwszy
Coś się bardzo mocno dzieje....

Kiedy Środkowa Rewolucja zdobyła bezkrwawo Seul i można było powiedzieć o powstaniu Koreańskiej Środkoworepubliki, zaczęły się dziwne klęski pogodowe na całym świecie. Wszędzie. Nie tylko koło biegunów, jakiś pustyniach czy innych niegościnnych miejscach. Coś się bardzo mocno działo. Z tegoż powodu polityka zmieniła się. Niektórzy zaczęli oskarżać Rosję, Chiny lub Koreę Północną/Środkową - warto wspomnieć, że wiele państw nie uznawało tego świeżego państwa - o manipulacje pogodą. W odpowiedzi na to Kraj Środka podbił Japonię i kawałek komunistycznego sąsiada, by pokazać swoją siłę. Biało-niebiesko-czerwoni zaś opanowali Ukrainę, Białoruś, Litwę, Kazachstan i Łotwę. Ale to nie będzie opowiadanie o wojnach ani o dyplomacji. To kiedy indziej. Jeżeli w ogóle losy "Państwa Kapitalistokomunistycznego" - tj. "Trzeciej Korei" - kogoś interesują.
Spoiler:

Kilka dni przed tymi zjawiskami, pewien naukowiec rasy pies; imieniem An-Te-Hai; pochodzenia chińskiego; pracował swego czasu koło bieguna północnego. Głównym jego celem było ustalenie, dlaczego na biegunie znaleziono kości kreta. Po latach obserwacji, wyliczeniach i pisaniu dzieł, których żadna osoba czytająca to coś nigdy nie napisałaby, wreszcie doszedł do wniosku, że to wszystko wina zawirowań. Kolejne miesiące poświęcił na stwierdzenie, jakie są to zawirowania. Okazało się, że są to zawirowania czasoprzestrzenne spowodowane podróżami w czasie.
Kiedy profesor wygłosił swoją teorie - został wyśmiany. Nazwano go pseudonaukowcem, który wierzy w przecinanie nurtu Rzeki Wszechświata. Podarto jego "bajki". W każdej telewizji świata został przedstawiony jako oszust, szaleniec, idiota, kreton i inne takie.
Wszyscy w to uwierzyli...
Wszyscy oprócz tych, którzy zrobili kiedyś to co on opisał...
I Korei Środkowej - ale tam nie wierzą w nic, co mówią komunistyczne media (nie mają własnej telewizji, wszak jest to dość nowe państwo).
**********************
Na Podwórku zapowiadał się świetny dzień. Słońce wcześnie pojawiło się dość szybko. Ptaki zaczęły śpiewać swoją nową "Odę do Szczęścia". Na niebie nie było żadnej chmurki. Ciepłe powietrze kusiło spacerkiem - ale takim dość szybkim. Pogoda była zaprawdę letnia.
- Kolejny, nudny, nieciekawy, bezsensowny, nie poświęcony na drzemkę dzień. Ech... Gdyby chociaż jakaś przygoda, po której można byłoby snuć rozwinięcia, nowe scenariusze... A tak to nic! Tutaj to się żyje jak w jakiejś niewoli... - odrzekł smętnie leniwy kret. Ten komentarz zaś powiedział Narrator bardzo cicho. Nie chciał by komandor usłyszał jego słowa.
- I tak słyszałem.
Po tej "emocjonującej" rozmowie, nadszedł czas na obejrzenie TVF1. Akurat leciał poranny Dziennik Forumowej Republiki Ludowej.
- Witamy wszystkich. Dziwne zmiany w pogodzie pojawiły się na całej kuli ziemskiej. Na biegunach jest temperatura pięćdziesiąt stopni Celsiusa, na równiku panują mrozy syberyjskie. U nas, w Polsce, jest letni poranek, chociaż mamy Grudzień.
- Zauważyłem - skomentował niemiło Kretes. Wyłączył telewizję i wstał z Sofy. Może zapowiada się nowa przygoda... - Znowu biedny krecik musi ratować świat!
Słońce prażyło niemiłosiernie. Temperatura wzrastała do 40 stopni. Nie były to wspaniałe warunki dla życia komandora... Do Budy było kilka metrów. Gdyby Kretes szybko pobiegł, mógłby być przy tym budynku po pół minuty...
- Dobra, raz krecie, śmierć! - krzyknął i wskoczył do mieszkania.
- Em...?
- Hau, Reksiu. A więc jest tak a tak: coś się dzieje z pogodą na całym świecie. Tak przynajmniej mówili w DFRL.
- Hau. No, ale co możemy? Pójdźmy do Koguta, on coś poradzi!
Zwierz ten - jak to Wynalazca - spokojnie pracował nad klimatyzacją. Łączył właśnie liną elementy. Związał ładny supełek. Włączył maszynę. Nadeszła chwila prawdy... Brak wybuchów - dobry znak. Chłodne powietrze natychmiast ogarnęło całą szopę. Jakież więc było zdziwienie bohaterów, którzy doznali "normalnej" temperatury kiedy minęli próg.
- U matku! Pierwszy raz zrobiłeś coś dobrze, Kogucie!
- Dzię-ękuję, Kretesie. To re-rewolucyjny wynalazek, który może powstrzymać Globalne Ocieplenie, które daje nam się we znaki...
- Ech... my w właśnie tej sprawie. Mógłbyś coś zrobić?
Wynalazca wziął długopis i zaczął nim malować jakieś karykatury. Narysował ostatecznie protest domagający się podania ilości mięsa w mleku.
- Ale co-o konkretnie?
- Mam takiego znajomego w Moskwie - wziął kolega przyjechał do Poznania.
- I co?
- No, Władimir jest naukowcem. Może nam pomoże - zaproponował kret.
- Czyli, że mamy pojechać do Poznania? Spokojnie! Akurat stworzyłem projekt Wehikuł...
- A możemy tym twoim oplem? - spytał szybko komandor.
- Ech... no tak - odrzekł lekko zasmucony Wynalazca. Widocznie projektowanie i oglądanie budowy jego "cudów" przynosiło mu radość.
*************************
Samochód był pięcioosobowy. Dwa siedzenia z przodu, trzy z tyłu. Bagażnik średniej pojemności. Logo "Opla" świeciło z przodu i z tyłu. Kolor żółty. Rocznik: 2007. Spokojnie można dojechać do Poznania. Reksio i Kogut usiedli z przodu. Dzielny Pies usiadł "za kółkiem", bo - jak stwierdził Kretes - będzie tak bezpieczniej. Oczywiście bał się, że ptak jakieś diabelskie przyśpieszenia - ulepszenia włączy. Wtedy byłby rosół... Samochód wyjechał z Podwórka.
- Na boga Twaroga!
- Co znowu?
- Zapomniałem wyłączyć gaz! O Twarogu... Rachunek będzie ogromny!
Było już za późno, bowiem trafili na straszny korek, z którego nijak nie można było wyjechać. Musieli jechać powoli do Poznania, czy chcą tego, czy nie.
**********************
Tymczasem na Księżycu - naturalnym satelicie Ziemi, pewien osobnik rozmawiał z innym...
- Mistrzu, pierwsza faza została zakończona. Co teraz, panie?
- Musimy unicestwić tego wścibskiego psa Reksia i jego kreciego pomocnika Kretesa, mwahahaha.
- Jak sobie życzysz. Jak mam tego dokonać?
- Oczywiście ogień, mwahahaha.
Czerwona postać zniknęła w ogniu. Ten efekt specjalny był wręcz piękny. Technologia hologramów widocznie się rozwijała...

Kim jest czerwona postać?
Czy Władimir jest po stronie dobra?
Czy odetną Kretesowi gaz?
Tego dowiemy się wkrótce...
CDN.


Ostatnio edytowano So, 15 lut 2014, 13:21 przez Autor8, łącznie edytowano 4 razy



Śr, 4 gru 2013, 19:43
Pod-ziemniak
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Cz, 26 lip 2012, 09:49
Posty: 1691
Naklejki: 10
Post Re: Reksio i Kretes: Zagadka Wszechświata
Kiedy skończyłem czytać i zobaczyłem ostatnie zdania pomyślałem: Co to? Już koniec? Opowiadanie jest krótkie, przez cały rozdział właściwie nic szczególnego się nie dzieje, nie wiadomo o co chodzi. Dużym plusem opowiadania są ładne opisy, ale tylko one bronią cię przed gorszą oceną. Opowiadanie oceniam 6/10. Mam nadzieje, że będzie lepiej. Życzę powodzenia!


Ostatnio edytowano Śr, 4 gru 2013, 20:13 przez Matek, łącznie edytowano 1 raz



Śr, 4 gru 2013, 20:03
Poznaniak Nieszczelny
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Wt, 24 lip 2012, 11:47
Posty: 2434
Lokalizacja: Poznań, Rzeczpospolita Polska
Naklejki: 17
Post Re: Reksio i Kretes: Zagadka Wszechświata
Ile to ja tych opowiadań naoceniam dziś... . Przyszedł teraz czas na opowiadanie Autora8. Niezwykle mi się to spodobało i muszę przyznać, że wyszło Ci to całkiem nieźle. Ciekawa fabuła, interesujące zdarzenia. Są małe błędy interpunkcyjne, ale to pikuś w porównaniu w tym ładnym i ciekawym opowiadaniem. Korea Środkowa, dziennik TVF1, Rosja, która opanowuje Ukrainę itd. to coś niebywałego. I jeszcze wyjazd do Poznania, mojego kochanego miasta. :D Ach... nie mogę się tego doczekać, co oni tam będą robić. Nie mam zastrzeżeń, po prostu 9,5/10. Czekam na kolejne części.



Spoiler:

_________________
Co ja będę się rozpisywał, zapraszam:
"Reksio i Kretes: "Skarb Umuritu" [KOMIKS] - czyli, dlaczego Kretes zasłania dymkiem innych kolegów oraz gdzie znajduje się skarb Umuritu.
Ten kolor należy do Administratora dbającego o czystość i walczącego ze złem. Lepiej zacznij się zastanawiać nad sobą, kiedy ujrzysz ten kolor w swoim poście :)


Śr, 4 gru 2013, 20:11
YIM WWW
Lord Protektor

Dołączył(a): N, 7 kwi 2013, 13:22
Posty: 2165
Naklejki: 100
Post Re: Reksio i Kretes: Zagadka Wszechświata
Rozdział Drugi
Poznań - stolica Wielkopolski

Poznań poczynił postęp w czasach Środkowej Rewolucji. Wybudowano wiele domów w słynnej architekturze wielkopolskiej. Miasto się bardzo mocno rozwijało. Stało się drugim co do powierzchni miastem w Polsce, a pierwszym co do ludności. Sejm rozważał przeniesienie stolicy tam - byłoby ładniej, nowocześniej, fajniej, bezpieczniej (z dala od Rosji) i w ogóle lepiej. No właśnie, Ruś. Od niedawna zwiali ją Drugim Związkiem Socjalistycznych Republik Radzieckich. Europa drżała ze strachu. Mołdawia poddała się bez walki. Czechy i Słowacja tak samo, podobnie Bułgaria i Rumunia, i kraje dawnej Jugosławii. Razem podbijali kolejne państwa. Powstały z tych państw dwa państwa socjalistyczne: Socjalistyczna Republika Czecho-Słowacji oraz Socjalistyczna Republika Jugosławii. Bułgaria i Rumunia zostały republikami radzieckimi. Turcja została rozebrana przez IV Rzeszę i II ZSRR. Włochy podzieliły się na trzy państwa: Republikę Włoch, Konfederacje Toskanii oraz Teokratyczne Państwo Kościelne Watykan. Francja zawładnęła kilkoma terenami, między innymi Irlandią i Irlandią północną, Andorą. Powstało Wielkie Królestwo Francuskie, z wielkim królem Stefanem I na czele. Podobnie Niemcy tworząc IV Rzeszę Niemiecką. Brytania straciła w nazwie "Wielka", królestwo straciło wiele wpływów i stało się nic nie znaczącym państewkiem. Finlandia, Szwecja i Norwegia połączyły się unią personalną. Stworzyły Unię Skandynawską. Między Hiszpanią i Portugalią zaczęła się wojna. Socjaliści pokazali swoją siłę niszcząc całą Grecje. Po prostu zniknęła z powierzchni ziemi - na szczęście/niestety dali wcześniej ostrzeżenie. 99,9% społeczeństwa wyjechało do DCCCP, płacząc za swoim państwem. Tak naprawdę, oprócz Brytanii i Estonii, Polska była najsłabszym ogniwem, które zostanie wyeliminowane. Tym bardziej, że znajdowała się między krajami socjalistycznymi (DZSRR i CS) i IV Rzeszą. Wybudowano więc w Poznaniu mury chroniące miasto przed potężnymi armiami.
Spoiler:

******************
Po wielu godzinach, bohaterowie dojechali do Poznania. Byli na Placu Wielkopolskim. Miasto niezwykle się rozrosło po ich ostatniej wizycie. O dziwo, temperatura była znośna. Widocznie upały minęły...
- Pyry! Dobre pyry, tanio!
- Betki! Betki! Prosto z lasu!
- Korbol! Duży korbol!
Kretes rozejrzał się. Byli na targowisku. I to dużym. Każdy Polak zorientowałby się gdzie jest.
- U matku! Reksiu, czemu wjechałeś tu, a nie na jakiś normalny parking?! Wiesz, że nienawidzę takich "galerii pod chmurką"... Od czasu gdy musiałem rozdawać kremy w Stambule!
Dzielny Pies nie odpowiedział. Poszedł kupić pyry z gzikiem.
- To ja popilnuje Opla... - próbował się wymknąć Kogut.
- O nie! Idziesz z nami! Ani myśl o drzemce! - rozkazał komandor.
Wynalazca nie myślał jednak o spaniu. Chciał trochę ulepszyć Opla - trzy godziny jazdy to za dużo, za dużo! Jego samochód musi być taki jak on - nowoczesny, silny, wytrzymały, niezniszczalny, chorobliwy, strachliwy, odważny, słaby, konserwatywny i inne takie. Nie wiadomo, jak Kogut planował to zrobić - dziś mówią na to "Największa zagadka wszechświata". Podobno odpowiedzią jest 42. Przynajmniej Wujek Google tak twierdzi (http://lmgtfy.com/?q=the+answer+to+life ... everything --->kliknij!). Ale on też twierdził, że litewskie "Tusk" znaczy tyle co polskie "Donald" (sprawdź sam! http://translate.google.pl/#lt/pl/Tusk). Ale nie zgłębiajmy już tutaj całego sensu istnienia Najwyższego i całej reszty.
*****************
Tymczasem w Mińsku - dawnej stolicy Białorusi...
- Slawa k woinam Welikoj Wojny. Slawa natsii pobeditelej. Slawa o welikoj pobedy. (Chwała wam żołnierze Wielkiej Wojny. Chwała narodowi zwycięzców. Chwała w dniu wielkiego zwycięstwa.) Hurra! - rzekł pierwszy sekretarz Komunistycznej Jutrzenki - Aleksandr Gawriłow.
- Hurra! Hurra! Hurra! - odpowiedzieli żołnierze.
- Sojuz nieruszymyj riespublik swobodnych spłotiła na wieki wielikaja Ruś, da zdrawstwuwet moguchiy, bratskoje, pobeda Sowietskij Sojuz! Slaw'sia, otieczestwo nasze swobodnoje. (Niezłomny jest związek republik swobodnych, Ruś Wielka na wieki złączyła je lat. Niech żyje potężny, braterski, zwycięski, Kraj Rad! Chwała ci, Ojczyzno, tyś ziemia swobody...)
I armia ruszyła w stronę granicy polsko-radzieckiej i estońsko-radzieckiej...
****************
Po przedarciu się, bohaterowie musieli znaleźć Władimira. Długo się zastanawiali gdzie go szukać. Stwierdzili, że najlepiej zacząć od mieszkań, a na końcu zajść na Stary Rynek. Dzwonili do domów domofonami i pytali się, czy nie zna tu ktoś kolegi Kretesa. Niestety, niemal zawsze padała odpowiedź "Pomyłka" lub "Nie". Zawiedzeni, próbowali znów. I tak ciągle: dzyń, pytanie, nie ma, dzyń, pytanie, nie ma, dzyń...
W końcu usłyszeli odpowiedź "Tak". Zaskoczeni, pełni radości weszli do mieszkanka. Okazało się, że ma dwa pokoje, kuchnię i łazienkę. Przywitała ich starsza pani Zającowa. Poprosiła by usiedli w małym pokoiku. Rzeczywiście był mały - był tam tylko stół z krzesłami i mały telewizor z lat siedemdziesiątych.
- A więc, szukacie Władimira?
- Em... tak. Zna go pani?
- A znam. Był tu jakieś dwa miesiące temu z panią Górską. Akurat była straszna pogoda. W ogóle coś się teraz dziwnego dzieje! W październiku, to znaczy wtedy kiedy byli, było tak zimno, że normalnie! Kieloch był taki, że sto mantli na siebie ubrać i nadal marznąć! Chyba minus pięćdziesiąt stopni było. A właśnie! Umiem robić dobre swetry dla bąbasów, chcecie może trochę...?
- Nie! To znaczy, nie teraz.
- Chcecie ciasteczka? Zaraz przyniosę - zając wydawał się uprzejmy.
Bohaterowie spojrzeli na siebie. Wkrótce zapadnie noc i będzie trzeba gdzieś się przespać. A ta babka ich nie wypuści!
- Mam takie smaczne, bardzo nawet.
Reksio i Kogut spróbowali ciastek. Były okropne i ohydne. Wiedzieli jednak, że muszą je przełknąć, by porozmawiać z tą panią.
- W ogóle, czemu szukacie Władimira...? Toż to pewno jakiś łobuz, pewno jesteście sowieckimi szpiegami!
- Nie, nie... A tak w ogóle, to dobre te ciasteczka. Mogę więcej? - poświęcił się Kogut.
- Hmh... Rosjanie nienawidzili moich ciasteczek... A ty, gruby krecie?
- Em... Muszę? - zapytał się szeptem Dzielnego Psa. Kiwnięcie głowy go zasmuciło. - Oczywiście...
Po krótkiej przerwie na ciasteczka i herbatkę, przyszedł czas na najważniejsze pytanie.
- Czyli, że wie pani, gdzie mieszka Władimir?
- Nie.
Kretes się zdenerwował. Wyszedł z mieszkania i trzasnął drzwiami.
***********************
Wielu z czytających ten rozdział zastanowi się zapewne, jak Komunistyczna Jutrzenka doszła do władzy. Kiedy Gawriłow zakładał swoją partię socjalistyczną, nikt nie spodziewał się, że wygra wybory. A wygrał - i to 70% społeczeństwa głosowało na niego! Partia zmieniła nazwę z Dobrego Jutra Rosja na Komunistyczną Partię Nowego Jutra. Inną, częściej używaną nazwą, była "Komunistyczna Jutrzenka". Cóż, może brakować tutaj powstań, buntów, manifestacji... Ale tak było.
Za to historia IV Rzeszy była już inna. Grupka neonazistów wzięła zrobiła powstanie w samym środku Berlina. Ludzie się do nich przyłączali, bo myśleli, że to manifestacja przeciwko opodatkowaniu oddychania tlenem. Rząd widząc tyle ludzi, zrezygnował i wyjechał do Ameryki Północnej. Naziści łatwo przejęli władzę, podbili Austrię i inne kraje i założyli IV Rzeszę Niemiecką.
A co robi w tym czasie USA?! Otóż, Stany Zjednoczone rozpadły się na 10 państw, każde mające inną konstytucje. Niektóre miały dyktaturę wojskową, inne realny socjalizm, były dwie republiki ludowe, trzy demokracje bezpośrednie, a jedna, najlepiej zorganizowana, demokracje pośrednią. Między tymi państwami wrzała wojna. Nikt nie mieszał się w wynik. Gawriłow wiedział, że nikt nie może mu przeszkodzić, Chiny też. Środkowe powstanie też nie chciało się mieszać. Innymi słowy - była to wręcz bratobójcza wojna. Tyle.
**************************
W końcu zdecydowali się pójść na Stary Rynek. Szli po pięknych ulicach. Pełno było na nich zabytków - ratusz, waga miejska, fontanna Neptuna i tak dalej... Było pięknie. Wszędzie były też ozdoby świąteczne - ale inne niż obecnie. Temat był bardziej religijny. Kretes wyszukiwał wśród ludu swojego kolegi. Niestety, nigdzie nie mógł go zauważyć. Było za dużo ludzi. Cóż, większość tutaj przyjechała, bo sądziła, że Sowieci ich nie zaatakują. Nikt już nie wierzył w przetrwanie III Rzeczpospolitej. Rząd podobno już wyjechał do Afryki. Wojny afrykańskie były szybkie i wtedy panował tam pokój. Tym bardziej, że mieli pojechać do kolonii Wielkiego Królestwa Francuskiego, a Francuzi byli w wojnie z IV Rzeszą i DCCCP.
Jakiś koń potrącił biednego kreta. Był ubrany w szary strój i miał typowy uśmieszek ciemnych charakterów.
- Uważaj jak idziesz - syknął, również typowo dla tego typu ludzi.
- Rosjanie atakują Warszawę! Idą na Poznań! Ratujcie się ludzie! - ktoś wołał.
Chaos. Wszyscy porzucali co mieli i uciekli w stronę parkingów. Chcieli szybko być już w Afryce. Z dala od tych wojen! "Ludzie" pędzili, ile mieli sił w nogach. Dzieci płakały, bo rodzice gdzieś zniknęli. Tamci drudzy też to robili, bo dziecko zaginęło gdzieś w gąszczu panikujących osób. Komandor myślał, że nic z poszukiwań nie będzie. Chciał już powiedzieć to przyjaciołom, gdy...
- Kretes? No ja ne werju! (nie wierzę)! Ileż my się nie widzieliśmy, towarishch(towarzyszu)? - widocznie kolega nie umiał jeszcze niektórych słów po polsku, albo lubił mówić trochę w swoim ojczystym języku.
- Władimir! Witaj! Mamy do ciebie sprawę! To są Dzielny Pies Reksio i Kogut Jan Wynalazca. Reksiu, Kogucie, to Władimir Popow.
Niedźwiedź był już w trochę podeszłym wieku. Miał na oko 60 lat. Miał na sobie czerwoną bluzę i czarne spodnie. Nosił białe okulary. Miał brązowe włosy, nie nosił żadnego okrycia głowy.
- A kim jest ten kogut? - spytał komandor.
- A... To jest Patryk Retes Stodwa King, mój znajomy.
Zwierz miał niebieski kapelusz. Miał czerwony strój. Na szyi miał egipskie "cóś". Wyglądał trochę jak faraon Kogez III Wielki, którego Reksio i Kretes widzieli w Starożytnym Egipcie. Cóż, widocznie to jego daleki potomek.
- Miło mi was poznać.
Po powitaniach, nadeszła pora na typową rozmowę "po latach". Kret opowiedział po krótce co robił, kiedy wrócił na Wyspę i jak zamieszkał w Polsce. Opowiedział o ich gospodarstwie, które znajduje się jakieś dwadzieścia kilometrów stąd. Naukowiec zaś zdradził co nieco na temat projektu naukowego, w którym uczestniczył z An-Te-Haiem. Po tym, ten drugi wyjechał na biegun i już o nim nie słyszał. Kiedy usłyszał o wybuchu Środkowej Rewolucji, a także wygraniu Komunistycznej Jutrzenki w jego ukochanej Rosji, wyjechał do Rzeczpospolitej. Uzasadnił to "wiedzą na temat tego co się dzieje w państwach, w którym wygrywają komunistyczne, fanatyczne partię robotnicze". Widocznie, traktował zwrot "towarzyszu" jako część rosyjskiej kultury, ale nie był komunistą. Opowiadał o jego przyjaźni z Patrykiem i Pelagią Górską. Retes zaś rozmawiał z Dzielnym Psem i Kogutem. Okazało się, że pracuje w firmie M. Erry & Ch. Ristmast. Robi tam świąteczne gadżety, na przykład kostiumy (były one swego czasu kupowane przez wielu forumowiczów z Nory Kretesa).
Wreszcie, temat się wypalił. Komandor poinformował kolegę o poszukiwaniach jegomości. Po wtajemniczeniu, Władimir stwierdził:
- Zauważyłem, oj zauważyłem, dziwne anomalie. Musimy pojechać do Rosji, zanim nie będzie za późno. Jeśli gdzieś mamy znaleźć odpowiedź na nasze pytania, to tylko w Moskwie.
- Ja, niestety, muszę zostać z Pelagią w Poznaniu. Mamy jeszcze trochę roboty.
Wtem ten sam koń, który potrącił przed chwilą Kretesa, porwał Retesa...
***************************
Wszyscy ruszyli w stronę Placu Wielkopolskiego. Najszybciej biegł, oczywiście, Reksio, za nim Władimir. Ludność patrzyła na ten niecodzienny pościg. Niektórzy starali się złapać porywacza, inni pytali się, gdzie biegną. Mijali kolejne ulice. Akurat trafili na gospodarstwo pani Górskiej. Ta, widząc co się dzieje, ruszyła się z patelnią na konia. I tak wszyscy sprintem zbliżali się do targowiska. W końcu trafili na nie. Zniszczyli kilka straganów przez przypadek. Zyskali przez to takie przezwiska jak "łobuzy!", "zbrodniarze!", "Rosjanie!". Do porywacza dołączył kolejny koń. Razem nieśli biednego Patryka. Ten starał się wydostać, krzyczeć, ugryźć. Ale nie miał zębów. Drugi łotr wyjął linę i zaczął związywać ofiarę.
W końcu przeszli przez Plac. Teraz ruszyli na ulicę Fredry. Komandor był bardzo zmęczony, ale nie narzekał. Wiedział, że jeśli nie uratują teraz koguta, zacznie się nowa, niebezpieczna przygoda. A tego nikt nie chce - im więcej historyjek tym gorzej. Kogut starał się być z tyłu. Chciał znaleźć jakieś wygodne schronienie. Na przykład, sklep, w którym będzie potrzebna nowa kuchenka. Niestety, kret przejrzał jego plany i pilnował Wynalazcę. Jan zagadał go:
- Kre-Kretesie, może by tak pójść po Opla? Szybciej byśmy ich samochodem dogonili.
- NIE! Ale ciekawi mnie, czemu oni się jeszcze nie zmęczyli. Biegniemy już chyba dwie godziny, a tu tylko my się pocimy! Oni się śmieją! To nie uczciwe!
- Czarne charaktery nigdy nie są uczciwe - stwierdził Narrator.
- Ech... No dobra. Kierują się w stronę Mostu Teatralnego.
I rzeczywiście się kierowali. Most był w okropnym stanie. Ledwo się trzymał. Cóż, widocznie wszelkie fundusze na rozwój miasta zostały wyczerpane na mieszkania. Konie wskoczyły na pociąg, który akurat przejeżdżał pod Teatralką. Bohaterowie też to zrobili...
******************
- Vse (wszyscy) cali? - zapytał po krótkiej ciszy Władimir.
- Tak, tak... Ło matku! Gdzie my jesteśmy?
Znajdowali się w dość nieuporządkowanym schowku. Były tutaj miotły, mapy, rzeczy zgubione... Był też tu towar, który na pewno znajdował się w innych wagonach również - bowiem był to pociąg towarowy. Były to dziwne machiny, które miały na wyświetlaczu zapisane "20 stopni C, bezchmurnie". Nie były zbyt duże, miały wysokość taboretu.
- Hmmm... mi to wygląda na maszyny zmieniające pogodę z czasów Zimnej woyna(wojny)... Być może stąd wzięły się te anomalię! - zamyślił się Władmir. - Nie! Takich maszyn musiało by być tysiące. Nie, to nie to.
- No dobra, mamy tutaj dwudziestoletnie maszyny zmieniające pogodę, ale gdzie są ci porywacze?! - zadał ważne tutaj pytanie Kogut.
Nikt nie umiał odpowiedzieć. Przeszukali wszystkie wagony... i nic! Tak jakby konie rozpłynęły się. Gdzie mogli być? Gdzie mógł być Patryk? Jedyne miejsce, którego nie przeszukali, a istniała szansa, że tam ich znajdą to...
Tutaj warto się zatrzymać. Bowiem większość wie już o co chodzi. To miejsce ma niezwykły wpływ na historię wszechświata. Serio! Zauważ, że w maszynowni Kari-Mata poznała Kretesa! Wyobraź sobie brak - co by weszło w tak pasujące miejsce? Toż to podstawa całej historii PR! Może to trochę przesada, ale bez maszynowni nie byłoby Orient Expressu, a bez niego nie byłoby Kari-Maty, Turcji... No dobra, trochę przesadziłem. Ale kto by nie przyznał, że ten fragment był kluczowym w historii PR...?
Tak więc, konie były w maszynowni. Rozmawiali z hologramem jakiegoś kreta.
- Toż to Aleksandr Gawriłow! Więc to on porwał Patryka?! - zdziwił się komandor.
- Kak vse proszlo?(Jak wam poszło?) - odezwał się.
- Nu, perwoje, sekretar.(Dobrze, pierwszy sekretarzu.)
- Do swdanija w Moskwie. (Do zobaczenia w Moskwie.)
Postać zniknęła w ogniu. Hologramy były jedyną komunikacją używaną wtedy przez ludzi. Telefony i skype się znudziły - wynaleziono doskonałe urządzenie przesyłające obraz i głos z prędkością światła. Do tego dochodzi niesamowita jakość i efekty specjalne. Widocznie czarne charaktery w tej powieści były fanatykami wojny, destrukcji, ognia...
Władimir nie wytrzymał. Wpadł do maszynowni i zaatakował jednego z trzech koni. Pozostali ruszyli za nim. Zdziwieni wrogowie szybko powalili niedźwiedzia. Nie utrzymali go długo. Kogut zrzucił na jednego z nich bombkę świąteczną. Ta nie zadała mu ran, ale za to zemdlał. Z drugim walczył Reksio. Żeby nie było zbyt brutalnie, postanowili zagrać w szachy. Antagonista przegrał po tym, jak został mu tylko król, którego Reksio zmatował hetmanem i wieżą. Padł na podłogę ze wstydu. Było to najłatwiejsze zwycięstwo w szachach kiedykolwiek. Ostatni, widocznie ten najsilniejszy, zaczął walkę z wszystkimi równocześnie. Czyste szczęście sprawiło, że padł. Po prostu ktoś jadł banana - i jak to w większości historii - ciemny charakter się przewrócił. Komuniści po kilku minutach leżeli więc na podłodze.
- Dla kogo pracujecie?!
- Pracujemy w ex-CCCPDream! - powiedział jeden z nich, gdy już się ocknęli.
- W byłym Sowieckiem Wywiadzie?! - rzekł Władimir.
Wrogowie patrzyli na siebie zdumieni. Tylko naukowcy rosyjscy i agenci wiedzieli co oznacza ten skrót! A więc mają przed sobą rosyjskiego obywatela!
...Ale jest z Polakami! Zdrajca! Ale cóż? Co mogą zrobić? Poznali jakiś fakt o tym psie Reksiu! Powiedzą to pierwszemu sekretarzowi! Mianuje ich pewno ministrami! A na pewno da im wysokie stanowisko w Komunistycznej Jutrzence!
Zniknęli w ogniu. Kiedy już ich nie było, bohaterowie dostrzegli Patryka w kącie. Rozwiązali go.
Pelagia z Patrykiem wyskoczyli przez okno. Oczywiście z parasolem. Ciekawe, kolejna ważna rzecz dla całej historii wszechświata. Wrócili później do Poznania. Rosjanie zdobyli to miasto. Na szczęście, w większości się zachowało. Radziecka flaga wisiała nad ratuszem poznańskim. Estonia upadła. Teraz cała radziecka armia szła na Warszawę. Upadek III Rzeczpospolitej wydawał się być przesądzony. Wszystkie miasta i wsie zostały splądrowany przez armię liczącą 983 083 053 958 osób. Jedynie Lublin i Warszawa się trzymały...
Inni bohaterowie zostali w pociągu, gdyż wiedzieli, że muszą się dowiedzieć kto transportuje maszyny do zmieniania pogody i dokąd on w ogóle jedzie.
Odpowiedzi przyszło szybko. Ten towar jest pewno dla Sowietów! Na ekranie wśród skomplikowanych przycisków był napis: "Lublin, Polska, Europa".

Czemu maszyny do zmieniania pogody są transportowane do Lublina?
Czy powstanie nowe państwo?
Kogo poznają Reksio, Kretes, Władimir i Kogut?
Kto powie ż.art?
Tego dowiemy się wkrótce.
CDN.


So, 7 gru 2013, 10:44
Poznaniak Nieszczelny
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Wt, 24 lip 2012, 11:47
Posty: 2434
Lokalizacja: Poznań, Rzeczpospolita Polska
Naklejki: 17
Post Re: Reksio i Kretes: Zagadka Wszechświata
O, kurczę. No po prostu nie wierzę. Normalnie nie wierzę. Nie mam w ogóle słów na tą drugą część, jest przepiękna. Autor, tak to napisałeś, jakbyś znał Poznań od a do z. Teraz przejdźmy do postaci.
Pelagia Górska też super zagrała swoją postać, ale tak ją odzwierciedliłeś, że mi zabrakło słów. To tak, jakbyś widział mnie w spektaklu domowo-szkolnym pt. "Pela i Franu - wielkie przygody". Jak jestem tyle czasu na tym forum, ale nigdy mnie tak nie zaskoczył, aż do takiego stopnia, że z wrażenia zapomniałem języka z ustach. Pela by zapewne powiedziała: "Szturmem na Gawrona i tą całą jego komunistyczną bandę!" Nieraz się też uśmiałem, szczególnie w występach Peli. Ten Patryk Retes Stodwa King też fajnie zagrał. Jak na razie jesteś pierwszą osobą, która napisała takie opowiadanie, o tych podbojach, o tym, co zawsze mnie najbardziej kręci. Opowiadając o Poznaniu poczułem się taki dumny, taki radosny. Czułem się jakbym był w samym centrum akcji. To takie magiczne. Władimir Popow, Reksio, Kretes, Kogut, pociąg. Czego chcieć więcej?
Ale jednak jest tam parę błędów ortograficznych w rosyjskich zdaniach. Rosjanie używają w, a v jest w google tłumaczu. Ale na szczęście, prócz małych błędów interpunkcyjnych i ortograficznych (np. zwiali go) nie dopatrzyłem się innych błędów. No, cóż muszę postawić ocenę taką, a nie inną:
Spoiler:

Tak więc, czekam na kolejne części. Mam nadzieję, że będą aż tak emocjonujące, jak ta część.

Spoiler:

_________________
Co ja będę się rozpisywał, zapraszam:
"Reksio i Kretes: "Skarb Umuritu" [KOMIKS] - czyli, dlaczego Kretes zasłania dymkiem innych kolegów oraz gdzie znajduje się skarb Umuritu.
Ten kolor należy do Administratora dbającego o czystość i walczącego ze złem. Lepiej zacznij się zastanawiać nad sobą, kiedy ujrzysz ten kolor w swoim poście :)


So, 7 gru 2013, 21:14
YIM WWW
Kret bez Twarzy
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Cz, 4 lip 2013, 08:53
Posty: 24
Naklejki: 0
Post Re: Reksio i Kretes: Zagadka Wszechświata
Również oceniam.


Cz, 12 gru 2013, 20:53
Lord Protektor

Dołączył(a): N, 7 kwi 2013, 13:22
Posty: 2165
Naklejki: 100
Post Re: Reksio i Kretes: Zagadka Wszechświata
Rozdział Trzeci
Lublin - ostatnie polskie miasto.

Lublin w czasach Środkowej Rewolucji nie ustępował Poznaniowi i Warszawie. Stał się trzecim miastem w Polsce zarówno względem ludności jak i powierzchni. Stał się wręcz osobnym miastem, wyspą łączącą kulturę polską i litewską. Przed powstaniem DCCCP, Litwa była gotowa do zawarcia kolejnej unii personalnej. Przygotowywano więc potrzebne papiury, dokumenty, listy i inne. Księża obu obrządków namawiali do jak najszybszego połączenia. Warto tu wspomnieć, że Wielka Schizma Wschodnia skończyła się w Kościele i nie było już prawosławia. Papież pobłogosławił związek państw. Niestety, zwycięstwo komunistów w Rosji zmieniło te plany. Litwa skupiła się bardziej na swojej obronie, podobnie Lublin. Teraz gdy Polska mogła za chwile nie istnieć, to ostatnie miasto będzie walczyło za swój osobny byt...
************************
W Berlinie wybiła godzina 8:00. "Ludzie" krzątali się po mieście. Rząd zaś miał swoje spotkanie....
- Offenes treffen der nationalsozialistischen partei (Otwieram posiedzenie socjalistyczno-narodowej [nazistowskiej] partii)! - rzekł Elias Wagner, Führer IV Rzeszy.
W małym pokoiku stał stół. Na krzesłach siedzieli najważniejsi ministrowie: ds. propagandy, ds. spraw wewnętrznych i ds. antykomunizmu. Na dwóch największych Wódz i jego osobisty sekretarz. Wszędzie były namalowane nazistowskie symbole.
- Erstens, der führer, den krieg erklären der Sowjetunion (Przede wszystkim, wodzu, wypowiadamy wojnę Związkowi Radziekiemu)?
- Ja (Tak).
Wszyscy wiedzieli, że decyzja jest już podjęta - taką władze miał Wagner po zdobyciu władzy. Większość chciało, by zawiązać sojusz z Moskwą i podbić cały świat. Niestety, sprzeciwienie się ich liderowi zakończyłoby się śmiercią. Zresztą, uważali, że każdy musi podlegać pod jednego szefa...
************************
W Moskwie o godzinie 11:00 rozpoczęły się obrady Komunistycznej Partii Drugiego Związku Radzieckiego. Mieszkańcy tegoż miasta modlili się w kościele, kupowali jakieś rzeczy, nieświadomi tego, że wkrótce ich wojsko wyruszy tam, gdzie nigdy nie było...
- Zdrawstwujte, towariszczi, my reszawem segodnja, sledujet li atakowat IV Rejkh (Witajcie, towarzysze, dziś postanowimy czy zaatakować IV Rzeszę) - przywitał wszystkich Pierwszy Sekretarz Aleksand Gawriłow.
- Ja torze (Jestem za)! - krzyczeli wszyscy zebrani.
- Unichtorz'te Czetwertj Rejkh (Zniszczyć Czwartą Rzeszę)! - niektórzy dodawali.
- Pust wam byt (Niech wam będzie).
Sowieci więc postanowili w tym samym czasie co Niemcy wypowiedzieć wojnę... Ciekawy zbieg okoliczności, rzekłbyś. Jak się wkrótce okaże, przypadki nie są przypadkowe.
************************
Reszta Europy dostrzegła niebezpieczeństwo. Do Paryżu Wielki Król zaprosił reprezentantów wszystkich pozostałych - to znaczy oprócz DCCP, IV RN i sojuszników Sowietów (np. Czechosłowacji) - państw Europy. Przybyli więc: król Hiszpanii Juan Carlos II, król Portugalii Manuel III, król Brytanii Wilhelm V, prezydent Islandii Franek Natanek, prezydent Unii Skandynawskiej Keelin Helin, Prezydent Włoch Beznamin Beznaziskin, Papież Jan XXIV i przedstawiciel Konfederacji Toskanii (obywatele już zdecydowali, że są za jakimikolwiek uniami, umowami, pomocami etc.).
Rozmowy nie trwały długo. W sumie, każdy tu przyjechał z obawy o swoje państwo. Więc wszyscy chcieli unii z pozostałymi. Jakiś borsuk namalował szybko flagę Unii:
Spoiler:

************************
Pociąg powoli dojeżdżał do Lublina. Odgłos zatrzymujących się kół obudził Kretesa. Komandor przeciągnął się i rozejrzał. Zdezorientowało go miejsce, w którym się znalazł. To nie była jego nora. Po krótkiej chwili, przypomniał już sobie wszystko i poszedł obudzić przyjaciół.
Jak się okazało, Reksio i Władimir już nie spali. Kogut jeszcze lekko chrapał.
- No dobra, zaraz się dowiemy, kto przyszedł odebrać "towar" - stwierdził kret.
- Ja, kazhetsja, że to będą znowu ci z sowieckiego wywiadu.
Mylili się jednak - nikogo nie było na dworcu. Okazało się, że przyjechali na Dworzec Centralny. Lekkie trzęsienia ziemi wyrwały ich z zadumy.
- Coś się tutaj dzieje... Kogucie, zniszcz te maszyny!
- Czym?
- Młotkiem!
- Ale tu nie ma mło-młotka.
- To skrzydłem zniszcz!
Wynalazca użył ciosu karate rodem z telewizji. Urządzenia okazały się dość mało wytrzymałe - padły po jednym uderzeniu. Możliwe też, że Jan był znawcą sztuk walki.
- Ju-już, ko-koledzy - poinformował.
Trzęsienia jednak nie ustępowały. Nie była to wina więc tych tajemnych maszyn. Bohaterowie musieli odkryć, skąd się wzięły.
Postanowili pojechać na Stare Miasto. Ruszyli więc w stronę przystanku autobusowego. Tam zjawił się autobus linii pierwszej. Kupili bilety po 1,50 zł. Obserwowali piękne widoki, czując cały czas jednak wibracje. Naukowiec wyciągnął swojego tableta - widać było na nim ruchy tektoniczne Ziemi i inne takie. Nawet osoba niezorientowana, właśnie ty - drogi czytelniku, dostrzegłaby, że coś jest nie tak.
Autobus dojechał na aleje Tysiąclecia. Przesiedli się na 32, która podwiozła ich aż do Plac Wolności. Wreszcie zrezygnowali z komunikacji miejskiej i postanowili dalej pójść z kopyta.
**************
Przegrali. Nie udało im się. Nie obronili Ojczyzny. Umarli. Kobiety płaczące z boku i wielkie kule armatnie - to co ostatnie zobaczyli. Potem była już tylko ciemność...
Warszawa przestała istnieć. Została zrównana z ziemią. III Rzeczpospolita przestała istnieć. Powstała Polska Republika Radziecka. Sowieci nie chcieli doprowadzić to takich zniszczeń, ale Polacy walczyli. Teraz przeniosą stolicę do Poznania. Radziecka flaga wysiałaby teraz na ratuszu, ale nie ma już gdzie jej powiesić. Krew, krew, krew. Ciała martwych na ziemi. Ogień wszystko trawi. Rzekłbyś, jakieś bóstwo zachciało tak. Armia czerwona ruszyła w stronę Lublina - tylko to miasto na tym terenie nie uznało zwierzchnictwa Moskwy...
************************
Po zwiedzaniu Lublina, nadszedł czas na spotkanie się przed Krakowskim Przedmieściem. Główna ulica w tym mieście prezentowała się wspaniale. Tutaj jednak znów turystyka wzięła górę nad obowiązkami - zatrzymali się przy pomniku kota Józefa Piłsudzkiego. Złożyli hołd polskiemu naczelnikowi II Rzeczpospolitej. Porobili zdjęcia przy pomniku Józefa Czechowicza. Spędzili trochę czasu przy pomniku Unii Lubelskiej. Zastanawiali się, co by było gdyby ta unia, która miała zostać zawarta, powstała przed zwycięstwami Gawriłowa. "Na pewno pokonalibyśmy Moskwę, Berlin i inne miasta!" - myślał Kretes.
W końcu postanowili udać się na Stare Miasto. Pod Bramą Krakowską spotkali pewnego kreta...
************************
- Ja dolzhen otrawit Arta, pierwej sekretar (Mam otruć tego Arta, pierwszy sekretarzu) ? - spytał się małej, hologramowej osóbki. Nosiła ona kaptur rodem z Gwiezdnych Wojen, więc nie sposób było rozpoznać jego rasy.
- Da, towariszcz (Tak, towarzyszu) - odpowiedziała. Zniknęła w ogniu. Tak jak zwykle kończą się te rozmowy holograficzne.
Kret czując, że ktoś stoi za nim, odwrócił się i zaatakował. Nosił podobny strój do tych, które miały na sobie konie z poprzedniego rozdziału.
- To wy jesteście Reksio i Kretes?! - spytał z pogardą. Zaczął też ruszać pięścią. Komandor też tak zrobił.
- Papier! - zawołał.
- Kurde, kamień... Jeszcze się spotkamy!
I uciekł w czerwonej mgle, która znikąd się pojawiła... Ciekawą rzeczą pewno jest gdzie jest nikąd. Ale to inna sprawa, zajmiemy się nią w rozdziale 304930489304830, którego nie będzie.
************************
Bohaterowie postanowili się naradzić. Nie wiedzieli kilku rzeczy. Po pierwsze, kim jest ten Art. Po drugie, po co Gawriłow chce go zatruć. Po trzecie, czy będą ich gonili przez całą przygodę rosyjscy szpiedzy?
- Więc, musimy się dowiedzieć kim jest ten Art. Proponuje pójść do zamku!
Tak też zrobili. Ruszyli w stronę Rynku. Nie było tam nic ciekawego. Rzucili oko w stronę Starego Ratusza. Budowla została przemalowana na kolory Ukrainy - niebieski i żółty. Wisiały z niej flagi polskie, chińskie i białoruskie. Przeszli do Kościoła oo. Dominikanów. Szli tak aż doszli do zamku. Tutaj odkryli źródło trzęsień - potężna armia z Wschodu atakowała Lublin. Obrońcami miasta dowodził biały kret z zielonymi włosami. Miał fioletową bluzkę, a na niej napis "Ż". Widać, że jest tym najważniejszym etc.
- Toż to pewno ten Art! Panie Ż, może pan tu podejść?
Kret chyba ich usłyszał, bowiem podszedł do nich.
- Tak? Nazywam się Żelibor Art, ale możecie mi mówić Żart. Zaraz wam coś opowiem: "Co stwierdza p. Dziad, gdy zgaśnie światło? -Ciemno wszędzie, glucho wszędzie... "
- Aha... - odezwał się Kretes. - Słuchaj, chcą cię otruć!
- Żem co? Kto? Gdzie? Jak? Za co? To pewno Marcepan!
- Aha... Nie, bo Gawriłow.
- Ten z Rosji? Łoż ty! Trzeba im dać banany z ketchupem(TM)*!
- Aha... Dobra, uznajmy, że wam się uda...
Nagle z bram miasta wyleciała do boju husaria. Zaskoczeni Sowieci przestali strzelać. Zdziwili się. Żelibor szybko wyciągnął jakieś dziwne urządzenie. Z jego końcówki poleciał dym. Trafił on do Rosjan, którzy zaczęli panicznie się wręcz śmiać. Nie mieli szans z husarią.
- Panie Arcie! - podbiegł do dziwnej osoby mały pies. - Warszawa... Warszawa... Warszawa...
- Co z tą Warszawą?
- Ona... ona... upadła...
- Gdzie teraz jest stolica Polski?
- Nie ma Polski!
Biały popatrzył jeszcze raz na posłańca.
- Czy według ciebie to miasto jest radzieckie...? Ogłaszam ten teren niepodległym państwem!
- Brawo - odrzekł Kogut i zaczął klaskać.
- Nazwę je... Żartolandia!
I tak powstało niepodległe państwo. Dość małe, ale ważne, że jakieś. Pełna nazwa brzmiała: Socjalludowa Rzeczpospolita Żartolandii. Na czele Polskiej Partii Ludu Kopiącego Żartolandii stanął, oczywiście, Żelibor Art. Bohaterowie widząc, że Art raczej sobie poradzi, postanowili wyruszyć do DCCCP. Przeszli kilka metrów za miasto i już tam byli. Teraz musieli jakoś dostać się do Moskwy. Ale... gdzie jest ten, co miał otruć?!
Bohaterowie ujrzeli pewnego zwierza wsiadającego do prywatnego samolotu. Był to ten sam kret, co widzieli jak rozmawiał z pierwszym sekretarzem! Widocznie nie udało mu się otruć Arta. Reksio, Kretes, Kogut i Władimir szybko wskoczyli razem z nim. Łatwo go związali i ruszyli w stronę Trzeciego Rzymu...
***************
Gawriłow wysłuchał raportu swojego pomocnika psa.
- Towarisz, otprawit bombardirowsziki tam. Pust neprerjwnykh dwizhenij Lublin ot powerkhnosti zemli (Towarzyszu, wyślijcie tam bombowce. Niech zmiotą Lublin z powierzchni ziemi) - rozkazał.
I samoloty ruszyły w stronę Żartolandii...

Czemu nie odpowiedziano na pytanie o transport maszyn do Lublina?
Czy Wagner podpiszę pakt współpracy z Gawriłowem?
Jak chroniona jest Moskwa?
Tego dowiemy się wkrótce.
CDN.

__________________
*Banany z ketchupem(TM) - wszelkie prawa należą do pana Ż.Arta.


Pt, 13 gru 2013, 16:49
Mistrz Administracyjnej Magii
Avatar użytkownika

Dołączył(a): So, 24 sty 2009, 15:23
Posty: 1751
Lokalizacja: z Angmaru
Naklejki: 17
Post Re: Reksio i Kretes: Zagadka Wszechświata
Rozdział pierwszy - za mało się dzieje, rozdział drugi - za dużo i miejscami za wolno się dzieje, za to w rozdziale trzecim jest dostatecznie dużo akcji - tylko, niestety, pędzi ona jak Ferrari na pełnym gazie. No i chyba jakieś inty były... ale oczywiście, jak zawsze, gdy biorę się za ocenianie opo - nie mogę ich teraz znaleźć... pewnie znowu natychmiast rzucą mi się w oczy, gdy tylko wyślę ocenę. Złośliwość błędów martwych.
Fabuła: 8/10.
Akcja: jak już powiedziałem, za szybka. 8/10.
Humor: "banany z keczupem (TM)" zrzuciły mnie z krzesła... chociaż nie. Nie korzystam z krzeseł, bo to ZUO. 9/10.
Błędy: 9/10.
Dialogi: za szybkie... ale plusik, bo obcokrajowcy nie porozumiewają się po Polsku, jak w większości Amerykańskich filmów. 8/10.
Ogółem: 8/10.

_________________
Obrazek
Głupcze! Żaden śmiertelny mąż nie jest w stanie mnie zabić! Teraz GIŃ!
Jeśli widzisz ten kolor, uważaj - administrator ma Cię na celowniku.
Spoiler:


Pt, 13 gru 2013, 17:10
Żaba
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pt, 23 kwi 2010, 17:40
Posty: 1640
Lokalizacja: student
Naklejki: 5
Post Re: Reksio i Kretes: Zagadka Wszechświata
DRANIU!
JAK TO NA STARYM RYNKU NIE MA NIC CIEKAWEGO?
(Ja wcale sie nie obrazam, tylko jest mi smutno z tego powodu ze wyszlo tak a nie inaczej no i wgl jest mi smutno ze slonce nie kreci sie wokol ziemi no i wgl ze nad swiatem nie zapanowaly jeszcze krzyzowki nosorozcow i ciastek. tak mi smutno ze ohoohohoho forever).

Przejdźmy do oceny.
I rozdział: trochę za mało, tak więc 8/10.
II rozdział: ciekawszy, ale też taki trochę... 9/10.
III rozdział: Byłby świetny, gdyby nie:
a) za szybkie dialogi,
b) wspomniana już herezja, czyli powiedzenie, że na Starym Rynku nie ma nic ciekawego. Czyli 9,5/10
Po za tym parę intów...
Razem 8/10.

_________________
– Dostojewski umarł – powiedziała obywatelka, ale jakoś niezbyt pewnie.
– Protestuję! – gorąco zawołał Behemot. – Dostojewski jest nieśmiertelny!


Mistrz i Małgorzata
<3

Moderuję na pąsowo bo mogę.


Pt, 13 gru 2013, 18:28
WWW
Poznaniak Nieszczelny
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Wt, 24 lip 2012, 11:47
Posty: 2434
Lokalizacja: Poznań, Rzeczpospolita Polska
Naklejki: 17
Post Re: Reksio i Kretes: Zagadka Wszechświata
Teraz przyszła pora, abym to ocenił. Ten rozdział nieco krótszy od poprzedniego, ale i tak wg mnie jest dobrze.
Opowiadanie nadal fajne, trochę ciekawe, ale nadal ten sam błąd. Akcja. Akcja miejscami jest zbyt wartka, a miejscami nudna i wolna. W kolejnym opowiadaniu musisz znaleźć równowagę, czyli żeby akcja była w sam raz. Fabuła jest dobra, humor tez jest, tylko, że te dialogi w obcym języku ciut wyglądają na sztuczne. Nie wiem, czy masz w podstawówce niemiecki (lub zapomniałem), ale jest wiele błędów. Jestem na małej podstawie z języka rosyjskiego, a z niemieckiego jestem dobry. Z tym Berlinem i słowo po niemiecku znaczy powinno brzmieć, jeżeli to zdanie byłoby prawidłowe "Ich treffe...", nie "treffen", gdy jest zaimek "ja". I też z Niemczech rzeczowniki piszę się z dużej litery, np. w tej partii powinno być n z dużej litery.... . Więc może ogranicz te języki, ale i tak jest dobrze i Tobie tego nie zabraniam. Oj, kolejna kwestia. Są błędy stylistyczne oraz interpunkcyjne. To chyba wszystko, co miałem do powiedzenia, a raczej napisania. Ocena to 8,5/10.
Pozdrawiam, Kretes102

_________________
Co ja będę się rozpisywał, zapraszam:
"Reksio i Kretes: "Skarb Umuritu" [KOMIKS] - czyli, dlaczego Kretes zasłania dymkiem innych kolegów oraz gdzie znajduje się skarb Umuritu.
Ten kolor należy do Administratora dbającego o czystość i walczącego ze złem. Lepiej zacznij się zastanawiać nad sobą, kiedy ujrzysz ten kolor w swoim poście :)


Pt, 13 gru 2013, 18:31
YIM WWW
Forumowy Artysta
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pn, 15 lut 2010, 19:53
Posty: 1778
Lokalizacja: Druga strona lustra
Naklejki: 6
Post Re: Reksio i Kretes: Zagadka Wszechświata
Kretes102 napisał(a):
Więc może ogranicz te języki

Taak! Niezbyt to estetycznie wygląda, kiedy wyrazy zmieniają swoje znaczenie poprzez Google Tłumacza. Chyba rozumiesz, że tłumacz ten tłumaczy wszystko dosłownie, a co z tym idzie - często zmienia sens wypowiedzi. Może nie jest to takie rażące gdy ktoś nie zna innego języka, ale gdy już się go zna jest kiepsko. :|
Co do akcji - zgodzę się z przedmówcami. Akcja albo pędzi jak pociąg, albo jest tak wolna jak żółw. Mi osobiście nie pozwala dobrze zrozumieć przeczytanego tekstu (skoro przewinie się w nim tyle znaczeń). Jeżeli jest za wolno jest nuudno, i mam ochotę zaprzestać czytania w połowie tekstu. Naprawdę zwróć uwagę na prędkość wydarzeń.
Fabularnie - nie jest źle, ale wymienione błędy trochę zaniżają styl. Zdarzają się też błędy interpunkcyjne. To tyle. Powodzenia w kolejnych rozdziałach!

_________________
Tym kolorem oczyszczam forum ze spamu.
:(


Pt, 13 gru 2013, 20:01
Lord Protektor

Dołączył(a): N, 7 kwi 2013, 13:22
Posty: 2165
Naklejki: 100
Post Re: Reksio i Kretes: Zagadka Wszechświata
Ż. Art napisał(a):
a) za szybkie dialogi,
b) wspomniana już herezja, czyli powiedzenie, że na Starym Rynku nie ma nic ciekawego. Czyli 9,5/10

Odpokutowałem.
Co do języków - co powiecie na Esperanto? :mrgreen: Bo po polsku tu oni na pewno mówić nie będą skoro Polska już od rozdziału nie istnieje (Autorze, sam sobie dajesz więcej pracy i zaniżasz oceny ;/ :| Następnym razem musisz pomyśleć zanim zaczniesz robić coś głupiego w stylu pisanie dialogów w innych językach [których nie umiesz] i jeszcze wymuszanie od siebie tego - to sobie pomyślałem po zobaczeniu komentarzy....). A tak w ogóle, czy ja mówiłem, że tłumaczę w Google Tłumaczu? :mrgreen: A teraz czas na trochę krótszy i słabszy rozdział:
Rozdział Czwarty
Moskwa - III Rzym...

Samolot przekroczył granicę Polskiej Socjalistycznej Republiki Radzieckiej i, będąc na Białoruskiej Republice Radzieckiej, skierował się w stronę Rosyjskiej Federacyjnej Socjalistycznej Republiki Radzieckiej. Zresztą, nikt tego nie zauważył. Wszak to teraz było jedno państwo - Drugi Związek Socjalistycznych Republik Radzieckich. Najbardziej wpływowe. Rywal IV Rzeszy.
- No dobra, wkrótce będziemy w Moskwie. Ale co tak konkretnie będziemy tam robić? - przerwał ciszę Kretes. - Chyba nie będziemy włamywać się do Dumy ZSRR Gawriłowa, by go przesłuchać i inne takie?
- To nawet niezły pomysł! - odrzekł Władimir. - Wsze (Wszystko) się dowiemy.
Reksio i Kogut zamyślili się. Ukradli już samolot jakiemuś ważnemu pracownikowi. Teraz mieli się włamywać do siedziby władców największego kraju świata? Cóż, nie brzmi to dość rozsądnie. Co mogli jednak zrobić innego? No cóż, właściwie nic.
Tak więc, podjęli już decyzję. Z niecierpliwością czekali aż machina doleci. Siedzieli w czerwonym przedziale, pokoiku czy jak tam się to nazywa w samolotach. Nie było tam za dużo mebli: jedynie jedna czerwona sofa. Na niej leżały żółte poduszki. Wróg bohaterów ciągle próbował się uwolnić. Jednakże nie wychodziło mu to dobrze. Sznury były zawiązane bardzo mocno.
*******************************
Po dwóch dniach ostatecznie dolecieli do Moskwy. A raczej do jej bram. Wyszli z pokładu samolotu i ruszyli w stronę Trzeciego Rzymu. Jakże było ich zdziwienie gdy z miasta wyleciały w ich stronę bomby. Zaskoczeni bohaterowie uciekali. Nie byli przygotowani na taki obrót spraw. W prawdzie nie oczekiwali jakiegoś czerwonego dywanu czy innej głupoty, ale łatwego wejścia do miasta już tak. Cóż, jak widać ciężko przybyć do stolicy największego kraju na świecie. A może nawet w ogóle największego w historii? Nie... Po wcieleniu Jugosławii, Czechosłowacji i Polski DZSRR stało się najpewniej największym państwem rosyjskim w historii - przerosło ZSRR i Imperium Rosyjskie. W przybliżeniu miało dwadzieścia cztery miliony kilometrów kwadratowych. Imperium mongolskie miało trzydzieści trzy miliony - a było drugim największym państwem w historii - więc DCCCP było trzecim największym państwem w historii. Ale starczy tej geografii.
Tymczasem Kretes znalazł sobie jakąś tarczę z epoki kamienia łupanego (TM), którą zażarcie bronił się przed bombami radzieckimi. Była koloru szarego i z kamienia łupanego. Były na niej wyrzeźbione jakieś krokodyle czy inne czorty co to pewno Słowianie kiedyś na nie polowali. "Chce im się tak marnować te pociski, co by na Berlin czy inne miasto zużyli na biednego krecika?!" - zamyślił się Komandor. Odpowiedź dostaną prawdopodobnie dopiero w rozdziale dziesiątym.
Reksio zaś biegł w stronę bezpiecznego miejsca - jaskini. Bomby ciągle wybuchały. Dzielny Pies starał się ich unikać i - o dziwo - udawało mu się to. Szczęśliwy heros zerknął, co u Koguta i Władimira. Niedźwiedź, podobnie jak on, uciekał do jaskini. Wynalazca zaś... spał... Gdy się obudził, zobaczył lecący pocisk na niego. Przerażony zaczął panikować.
- Aaaa... po-pomocy! Ja jestem tylko małym wynalazcą, nie rosołem! Aaaa... Po-pomocy!
Bomby słabły z każdą sekundą. Kogut zaś latał, skakał i biegał tam, i z powrotem.
Zapowiadał się długi i nudny dzień.
Zaiste, nudny.
*************************
Po dwóch godzinach paniki i ogólnie rzecz nazywając chaosu, bomby przestały lecieć w stronę bohaterów. Widocznie, mieszkańcy Moskwy uznali ich za martwych. Kret z uśmiechem rozejrzał się dookoła. Samolot przestał istnieć - został po prostu zniszczony przez bomby, które najpewniej były skierowane na największe obiekty "wroga". Dawny właściciel nadal przebywał w szczątkach. Ciągle próbował się uwolnić. Widocznie jakoś mu to nie wychodziło. Jeśli kogoś interesuje go jego przyszłość, to niech czyta dalej. Otóż dwa dni po wydarzeniach opisanych dalej, osoba ta uwolniła się. Postanowiła wyjechać do Afryki. Tam trafiła na jedną z bitew przyszłej wojny. Została straszliwie pokaleczona. Zamieszkała w wiosce plemienia Kremozulu. Tam została szamanem. Nauczyła się podstaw afrykańskiej "magii" zarówno białej jak i ciemnej. Zaczęła również nawracać na chrześcijaństwo tychże pogan. Po czterdziestu latach spędzonych w wiosce, zabrało je UFO na swój pokład. Tam ufopsy zrobiły jej jakieś tajemnicze badania. Kret próbował się bronić. Kosmici ci byli wysokimi, pomarańczowymi dalmatyńczykami. Nie były to żadne istoty należące do Republiki, której stolicą jest Kreton. Była to jakaś obca rasa. A najgorsze było, że nie mieli widocznie dobrych zamiarów. Dawnemu Sowietowi udało się ich przechytrzyć. Zadał im proste pytanie "Jaką pogodę mamy na dworze?". Kosmici polecieli na pobliską planetą, która się okazała dawnym Kuranem. Kret wykorzystał sytuację i uciekł. Od tej pory zaczął studiować medycynę. Po wielu miesiącach, stał się galaktycznej sławy doktorem. Zmarł spokojnie po 30 latach mając za sobą około 32850 dni i nocy.
**************************
Niemcy szykowali się do III wojny światowej. I to mocniej i szybciej niż Rosjanie. Wszyscy mężczyźni zostali na siłę włączeni do wojska. Następnie przydzielono ich do odpowiedniego oddziału. Byli w dość nieoryginalny sposób motywowani do coraz cięższej pracy. W ciągu dwóch dni stworzyli potęgę, o jakiej nie mogli śnić najwybitniejsi władcy. Prawdopodobnie nikt nie mógł się im przeciwstawić oprócz Rosji. Bądź co bądź, byli gotowi na wojnę. A plan partii był dość prosty: najpierw zaatakują najsłabszych sąsiadów - Unię Skandynawską i Mediolan. W ten sposób nie narazi się DZSRR. Dania łatwo zostanie zdobyta - ostatnio protestowano tam. Powodem był fakt, że Unia Skandynawska nawet w Unii Europejskiej nie jest dostatecznie silna. Wszyscy wiedzieli, że jeśli się nie przyłączą po dobroci, po prostu upadną.
W Berlinie zaś trwało przemówienie wodza Eliasa Wagnera do wojskowych i kobiet.
- Wir sind hier, um zu herrschen (Jesteśmy tutaj, aby panować). Wenn Sie wollen, dass die ganze Welt zerstört wird, tun Sie es.(Jeśli chcesz zniszczyć cały świat, zrób to) - er sagte mir einmal Großvater (kiedyś powiedział mi dziadek). Russen sind böse und dumm) Rosjanie są źli i głupi). Gawriłow ist (jest)... ***- tutaj wiele osób zatkało sobie uszy by nie usłyszeć dalszych słów. Oczywiście były to przekleństwa. Podobnie zrobił kronikarz, który zapisywał to przemówienie, więc nijaki nie możemy dojść, co dalej rzekł. Zresztą i tak byśmy tego nie zapisali, ponieważ Oni by nas wykryli i załatwili nam jednominutowe wakacje w czasie Bitwy pod Stalingradem. A tego nikt nie chce.
************************
Bohaterowie cudem przeszli przez "mhroczny" tor przeszkód. Nazywany był przez miejscowych "Tor zgniołych kaloszy" co w języku ziemniako-winogronowo-deszczowym znaczy "Tor zagłady". Ciekawe, że nikt tego języka nie używa na co dzień. Używane było przez tajemnicze plemię, które kochało ziemniaki, winogrona i śnieg. Nienawidzili jednak deszczu. Wróćmy jednak do toru. Było tam pełno pił, mieczy, noży, kul, ognia i ogólnie zła. Nie wiadomo, czy jego twórca był jakimś psychopatycznym idiotą posądzanym przez lud o bycie kimś tego pokroju. Całość była pomalowana na czarno. Jak podpowiada nam Jedyna Słuszna Wikia mógł zrobić to emo, metalowiec, satanista lub Oni. Nie jest to jednak teraz ważne. Tor był dość krótki, ale i tak Reksio, Kretes, Władimir i Kogut byli przemęczeni. Cóż, tak już czasem jest.
Wreszcie byli w Moskwie. Nad nimi była specjalistyczna kopuła, która imitowała piękne, bezchmurne niebo. Chodniki były długości dziesięciu metrów, a ulicę pięćdziesięciu. Wszystko było zatłoczone. Największe miasto w historii miało rekordową ilość mieszkańców na jeden kilometr kwadratowy. Otóż co najmniej dziesięć tysięcy razy od maksymalnej liczby kraju zwanego Polską, kiedy była największa w tym rejonie.
Całe miasto było pokolorowane na czerwień i żółć. Było dużo pomników Gawriłowa, Krelina i Ptaklina. Budynków liczba niepoliczalna. Rzekłbyś, środek kamiennej puszczy.
- Towariszcze, Polszka prisojedinilas k Sowetskomu Stranu (Towarzysze, Polska przyłączyła się do Kraju Rad)! - wołał głos z mikrofonów. Był to głos Dizla, sługusa pomocnika Gawriłowa.
- No dobra - zaczął Komandor - ruszamy na Dumę czy gdzie oni tam zrzędzą.
Zanim jednak gdziekolwiek się ruszyli, spotkali Polaków śpiewających jakoś piosenkę..
- Gawriłow z rewolucją w sercu... Daremne są Wagnera przekleństwa... Miliony poświęcą pieśni mu. Nie dlatego, że chciał rządzić! Czyżby odporny był na klątwy Niemców? Nie obchodzi go nieżyczliwość! W niego uwierzył rosyjski lud! Nie na próżno Niemcy i złodzieje, chcą zakłamać jego biografię! Wrogowie mówią tu i tam: "Oto jaki oszust"! A on zjednoczył ludów sto, a nawet więcej, dla walki w imię równości i braterstwa! Jego grzechów będą szukać całe lata: "on złodziej był, oszust, czort"! Lecz mówi lud "Oto wielki człowiek!", choć nie podoba się to Niemcom! *
******************************
Na Dumie Państwowej Drugiego Związku Socjalistycznych Republik Radzieckich wisiała żółta tablica z napisem "Коммунистическая партия Советского Союза". Tak więc, tutaj była siedziba partii złożonej z Polaków, Białorusinów, Serbów, Rosjan, Ukraińców i wielu innych narodowości. Władimir zaproponował stworzenie wybuchu, w wyniku którego drzwi zostaną zniszczone. Kogut zaproponował skonstruowanie maszyny pomniejszającej, dzięki której uda im się przejść przez drzwi. Wtedy jednak wszyscy się opamiętali - nie było tam żadnego oddziału Armii Czerwonej. Choć jednego żołnierza. Brak. Na pewno nie byłaby tak strzeżona siedziba Komunistycznej Partii Nowego Jutra. Byłoby pełno helikopterów, wojskowych, milicjantów, dziennikarzy i nie wiadomo kogo tam jeszcze. A tu? Cisza i brak kretów, psów, kotów, niedźwiedzi, i innych zwierząt.
Kogut szybko zrobił wytrych. Otworzył łatwo mocarne drzwi koloru brązowego. Były na nich wyryte jakieś krety niosące flagę. Uniwersalny symbol socjalizmu. Rzekłbyś, nic nowego.
******************************
Bohaterowie weszli na drugie piętro. Schody było pokryte folią, widocznie trwał tu jakiś remont. W jednym z sześciuset pokoi ujrzeli kota. Załatwiał jakąś pracę. Obok niego siedział znany wam wszystkim pan Borys spod Staropola. Jak to nieznany? Nie Nieznany. Przecież on się jeszcze nie pojawił! Dobra, opiszę tego niedźwiedzia.
Miał na sobie niebieską czapkę. Był barwy brązowej. Nosił fioletowy strój z małym guziczkiem, na którym była narysowana łopata. Prawda, że widzieliście go już nie raz? Tak, to potomek tego z Orient Expressu.
Kot zaś nie wyróżniał się jakoś szczególnie. Miał tylko jakiś czarny przedmiot przypięty do bluzy. Tak, był to miecz świetlny rodem z Star Łorsów.
- No dobra! Mówić, gdzie jest Gawriłow, jeśli wam życie miłe! A mam nadzieję, że tak jest, bo... gdyby to byli jacyś tacy niepewni umysłowy to byśmy mieli problem... Ale... MÓWIĆ! - wyskoczył Komandor.
- Dobrze, już dobrze. Po prostu jest na odwiedzinach stolicy jakiegoś pomniejszego państwa, panie Kretes - rzekł kot. - Krezan... Kreżan... Pożnan... Poznań... Jakoś tak...
- Polski?
- Portugalii? - ocknął się p. Borys spod Staropola.
- Nie, Hiszpanii. Zaraz, zaraz... Wy mówicie po polsku i nie wiecie, gdzie jest Polska? I czemu nam to mówicie i nie wyskakujecie z mieczami świetlnymi, co-koko? A i skąd znacie nasze imiona?! - zapytał w końcu Kogut.
Kot przełożył nogę na nogę. Wziął długopis i zaczął nim nerwowo uderzać w stół. Widać było, że sam nie znał odpowiedzi na to pytanie.
- A czy to ważne? Dizel jestem.
Po podaniu sobie wzajemnie rąk, czwórka herosów wyszła z Dumy.**

Czy Wagner podpiszę pakt współpracy z Gawriłowem?
Co się stanie z Żartolandią?
Co jeszcze stanie się w Moskwie?
CDN.

________________________
*Parodia takiego jednego hymnu.
**Miała być tu śmierć, ale uznałem, że... Dizel na nią mimo wszystko nie zasługuje. Padnie w czasie jakiejś bitwy, obiecuję.
***Wszelkie prawa należą do pana Czarnoksieznika. NIE POSIADAM ŻADNYCH PRAW. DIALOG TEN POCHODZI Z DZIENNIKA FRL 29.12.2013


Pn, 30 gru 2013, 10:52
Mistrz Administracyjnej Magii
Avatar użytkownika

Dołączył(a): So, 24 sty 2009, 15:23
Posty: 1751
Lokalizacja: z Angmaru
Naklejki: 17
Post Re: Reksio i Kretes: Zagadka Wszechświata
Nareszcie rozdział nie jest za długi. Szybkość akcji też jest w miarę dobra i równa. I o prawach autorskich wspomniałeś... good.
Fabuła: no, nic właściwie ciekawego się w tym rozdziale nie dzieje... 6/10.
Długość: w sam raz. 10/10.
Orty, inty, inne błędy: coś się znajdzie. 8/10.
Humor: no, jest. 8/10.
Ogółem: 8/10.

_________________
Obrazek
Głupcze! Żaden śmiertelny mąż nie jest w stanie mnie zabić! Teraz GIŃ!
Jeśli widzisz ten kolor, uważaj - administrator ma Cię na celowniku.
Spoiler:


Pn, 30 gru 2013, 12:45
Poznaniak Nieszczelny
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Wt, 24 lip 2012, 11:47
Posty: 2434
Lokalizacja: Poznań, Rzeczpospolita Polska
Naklejki: 17
Post Re: Reksio i Kretes: Zagadka Wszechświata
Teraz czas na moją ocenę. Rozdział ciekawy, trochę lepszy od pozostałych. Mnie osobiście ten rozdział przekonuje do dalszego oczekiwania na kolejne części tego opowiadania. Fabuła jest dobra, tylko, że podstawowym błędem jest akcja. A raczej jej spory brak. Czasami coś tam napomkniesz, ale więcej jest tutaj opowieści o zdobyczach terytorialnych czy zapowiedzi wojny i dlatego akcja leży, niestety.
Hmm...najbardziej razi mnie tylko obcy język. Niektóre słowa poprzekręcane i dlatego radziłbym, jeżeli ktoś nie za bardzo nie zna się na jakimś języku (np. niemiecki), by ograniczył obce słownictwo. No może parę słów napisać, ale już trudniejsze to nie na takiego typu opowiadanie. I nie na poziom doświadczenia. Chyba to już wcześniej pisałem, atoli nie szkodzi jak napiszę to jeszcze raz.
Czas na humor. Parę kwestii może bawiło, ale ja za bardzo takiego dużego humoru nie wychwyciłem. Może w następnym rozdziale będzie lepiej i śmieszniej? Mam nadzieję :wink: .
Długość jest w sam raz, mogłoby być o linijkę dłuższa, ale tu jest duży plus w stronę Autora. Czyli w Twoją stronę.
Zdarzają się tam jakieś drobne błędy ortograficzne czy interpunkcyjne, aczkolwiek nie jest źle.
Ogólna ocena za to opowiadanie to 8/10. Podsumowując mam nadzieję, że będzie coraz lepiej. Bo jeżeli pisze się coś to trzeba stawiać sobie jakieś określone cele. Dziękuję za uwagę i pozdrawiam.

_________________
Co ja będę się rozpisywał, zapraszam:
"Reksio i Kretes: "Skarb Umuritu" [KOMIKS] - czyli, dlaczego Kretes zasłania dymkiem innych kolegów oraz gdzie znajduje się skarb Umuritu.
Ten kolor należy do Administratora dbającego o czystość i walczącego ze złem. Lepiej zacznij się zastanawiać nad sobą, kiedy ujrzysz ten kolor w swoim poście :)


Pn, 30 gru 2013, 18:20
YIM WWW
Lord Protektor

Dołączył(a): N, 7 kwi 2013, 13:22
Posty: 2165
Naklejki: 100
Post Re: Reksio i Kretes: Zagadka Wszechświata
UWAGA! To co czytasz poniżej jest wersją 2.0 (poprzednie: 1.0, 1.1, 1.2 i 1.3). Żaden komentarz poniżej nie dotyczy tej wersji. Wszystkie są do tej: https://docs.google.com/document/d/1e3W ... sp=sharing

Wszelkie rady dotyczące opisywania bitew etc mile widziane :P Jeśli kogoś obraził ten rozdział, przepraszam. :)

Rozdział Piąty

Moskwa - Stolica DZSRR


Sytuacja była dość prosta. Otóż Gawriłow odwiedzał Poznań. Przemawiał do ludu, otworzył jakieś fabryki i takie inne głupoty. Pewno były jeszcze strajki. Telewizja coś tam wspominała o człowieku nazywanym później “idiotą”, który ośmielił się nazwać tego kreta "niemiłym gościem"! Był to oczywiście szczyt wszystkiego. Nie, nie został on wymordowany i rozstrzelany, a na jego rodzinę nie spadła wcale żadna bomba... Po prostu mieli niefortunny wypadek... Wpadli do stawu, który akurat się pojawił znikąd.... Którego nawet nie ma... I nigdy nie było... A nawet nie powstanie... Dobra... To już wasz problem, co zrobicie z tymi informacjami. Ja bym na waszym miejscu je zapomniał... ale jak tam chcecie. Uwierzcie, wolelibyście tego nie znać. Jak powiedział kiedyś pewien bardzo mądry człowiek z Pokemonów (konkretniej był to członek Zespołu R): "Zapadnij w amnestię!".
Gawriłow miał wracać do Moskwy następnego dnia o godzinie 8:00. Potem rozmowa z Dizlem, przemowa do ludu, otwarcie jakiś ośrodków pracy i kultury... To co zawsze. Bohaterowie posiadając tą wiedzę, postanowili przenocować u znajomej pana Borysa spod Staropola - Anny Pi Apickiej zwaną humorystycznie "Api".
Osoba ta mieszkała na Rostokinie, jednego z siedemnastu rejonów północno-wschodniego okręgu administracyjnego Moskwy. Była Polką, ale mieszkała w Rosji od wielu tysięcy lat. Nie miała męża. Wieczna pesymistka. Fanatyk jedzenia pierogów. Tym w skrócie była Api.
*************************
Pies zapalił fajkę. Kolejny dzień tych bezsensownych badań. Nikt mu nie uwierzył, ale czemu? Ma przecież twarde dowody na zakrzywienie czasoprzestrzeni przez podróże w czasie! Dopił herbatę. Jeden z jego licznych uczniów podszedł do niego.
- Panie profesorze, co tu jest? - pokazał mu wieczne pióro.
Ach, tak, Polak Jacuś. Nie umiał żadnych języków, nie licząc oczywiście polskiego. Był on orłem bielikiem. Podobnie jak wszyscy tutaj, nosił on długi szal i sweter. Jego skóra była koloru czarnego, co dobitnie wyróżniało go od barwy ścian. Trzymał w szponach pewną rzecz o barwie czerwonej.
Tutaj wszystko było białe. Jedynie w kątach zasiano rośliny: głównie były to kwiaty domowe. Ale nie miały one naturalnych środków do życia: oświetlała je lampka i okryte zostały dziwnym, przezroczystym materiałem wydobywanym z podziemi Afrykańskich. Wielkie Imperium Egipskie budowało w tym czasie swój rynek właśnie na tym produkcie. Warto wspomnieć, że był na niego wielki szał. Czemu? Tego właściwie nikt nie wiedział i pewno nie wiedzą do dnia dzisiejszego/
- To pióro. Takie coś jest jak palec, ale na kartce papieru - w ostatnich latach pisanie na kartkach stało się praktycznie nieużywaną formą zapisu. Większość osób przeszła bowiem na tablety. Mały orzeł spojrzał na niego podejrzliwie.
- Ja wiem, proszę pana profesora, co to jest pióro. To takie coś zamiast futra i sierści u ptaków, czyli również u mnie. I nie da się tym pisać.
An-Te-Hai spojrzał na niego ze zdziwieniem. Nie sądził, że kiedykolwiek będzie musiał odpowiadać na takie pytania. Któż bowiem nie wie czym jest długopis czy ołówek? Co to za czasy nastały?
- Zważ na to, że na przykład klucz jest do drzwi i jest klucz ptaków. Podobna sytuacja jest z piórami...
Podszedł do niego kolejny uczeń. Profesor kazał mu zapamiętać liczbę "3948294"
- Ależ panie profesorze, to łatwe. Już pamiętam, 878274728783. Eeee... no dobra, zapiszę.
*************************
Tymczasem Niemcy zaczęli atakować Mediolan. Toskańczycy byli zaskoczeni atakiem. Armia Unii nie przybyła. Dowodził nią jednak Brytyjczyk - James Khan.
- We must wait for European Union's army! Don't give up! (Musimy zaczekać na Europejską armię! Nie poddawać się!) - wołał.
Ale wojsko stawało się coraz słabsze.. Wróćmy może jednak do początku tej bitwy.
Armia wroga przyszła z północy. Pierwsze były czołgi, które atakowały armatami mury tego miasta. Na wieże Mediolanu weszły szybko osoby zwane "bombowcami", które miały zrzucać bomby na czołgi. Nim jednak zaczęli robić swoją powinność, czołgi zniszczyły wieże i mury. Do akcji wkroczyła niemiecka piechota. Rozstrzeliwała wszystkie zwierzęta, które się natrafiały - cywili, więźniów - którzy wykorzystywali chaos uciekali z więzienia - i wojskowych. Toskańczycy jednak się nie poddali - do akcji wkroczyły ich czołgi. Niemieckie okazały się być na równi z nimi - po kilku minutach wybuchów nie było już żadnego. Najważniejsza była więc piechota.
Mieszkańcy nie wiedzieli, czemu wrogowie nie używali samolotów czy czegoś w tym stylu. Tłumaczyli to chęcią posiadania tego miasta w całości. Zresztą, teraz trzeba było bronić, nie myśleć.
Mediolańczycy chronili kolejnych ulic. Cywile brali od martwych żołnierzy karabiny, by pomóc. Walczyli. Gdy było ich już mało, usłyszeli unijne trąby - znak, że armie przybyły. Oto i armia brytyjska, francuska, kościelna, włoska, hiszpańska, skandynawska i portugalska wkroczyła do akcji. Zaskoczeni Niemcy próbowali uciekać do rzeki.
- Schnell (szybko)! - krzyczeli.
Tam nie byli jednak bezpieczni. Unijni zabrali ich do niewoli. Lud Toskanii zaprosił wszystkich żołnierzy do wspólnej biesiady. Niemcy jednak na to właśnie czekali...
Wywiad niemiecki (i radziecki w sumie też, ale to teraz nie ma zbyt dużo znaczenia) już dawno odkrył istnienie (D)UE. Dlatego też to co do teraz zaprezentowali było tylko małą próbą. Chcieli wiedzieć, czy Unijni ochronią miasto. I udało im się - teraz mogli ich bombardować.
Samoloty zrównały Mediolan z ziemią. Tysiące lat historii i miliony żyć przestały istnieć. Krew i ruiny. Połowa planu przedwojennego IV RN zostało wykonane - teraz czas na Unię Skandynawską...
************************
- Jesteście tacy dobrzy, wam się wsze (wszystko) udaje, a mi... chlip... ja nic nie umiem... nawet pierogi są niesmaczne... chlip - zaczęła płakać Api.
Była ona kurą. Nosiła ona strój koloru różowego podobny do tych, które noszono w średniowieczu. Sama nazywała siebie "tą kwoką w różowym". Co ciekawe, miała talent plastyczny i pisarski. Niestety, nie chciała w to uwierzyć. Była czystym niewierzącym - nie mogła zaakceptować niczego, póki ktoś nie dał jej jakiegoś dowodu. Raz to spotkała pewnego ślimaka. Gacuś, miał na imię. I powiadam wam, zamęczała go. Dosłownie. Opowiadała o wszystkich swoich nieszczęściach, o tym jak jej wyobraźnia jest niebezpieczna i zboczona, jak wszystko psuje... Dużo tego było. Zwierz nie wytrzymał - popełnił straszny czyn, złamał jedno z przykazań i to na sobie. Dał jej w ten sam sposób kolejny powód do niskiej samooceny...
Dom panny Apickiej składał się z jednego małego pokoiku i łazienki. Ściany pokoju, w którym siedzieli obecnie Reksio, Kretes, Kogut i Władimir z Anną, były pomalowane na szary kolor. Okna były zasłonięte, co jeszcze bardziej zaciemniało to pomieszczenie. Była tam szafka, łóżko, stolik, sofa i części podstawowej kuchni. A na tych ostatnich leżało dużo mąki, grzybów, soli, cebuli, pietruszki, pieprzu, tymianku i masła - czyli to czego Pi wykorzystywała do robienia swojej ulubionej potrawy - pierogów.
- Emmm... Towarzyszko, ty pewno jesteś w czymś dobra - próbował ją pocieszać Władimir.
- Niet... Niet. Niet! NIET! - odpowiedziała i widząc, że Kretes nie nadąża z tłumaczeniem Kogutowi, co to z rosyjskiego miał same dwóje w szkole, wróciła do mowy polskiej. - W niczym nie jestem dobra i nigdy nie będę... Chlip. Nioch nioch nioch. Jestem beznadziejna!
- Jak nie? Napewno w czymś jesteś...
-Jagnie to mała owieczka... Co to ma do rzeczy?! Chlip, chlip, chlip, chlip, nioch nioch nioch.
I znów zaczęła płakać. I znów zaczęło się pocieszanie bohaterów, płacz. Pocieszanie, płacz, pocieszanie, płacz, pocieszanie, płacz, ogórek, kotlet, pocieszanie, płacz. I tak przez całą noc.
Bohaterowie w końcu padli około godziny 1:00. Spali na podłodze, bo niby gdzie indziej?
***********************
Wybiła 7:50 godzina w Moskwie. Dizel wraz z panem Borysem spod Staropola oczekiwał na przybycie swojego szefa. A Gawriłow był jak zwykle punktualny - samolot wylądował o 8:00 na lotnisku.
- Zdrawstujcie, towariszcz Pierwyj Sekretar Gawriłow (Witaj, towarzyszu Pierwszy Sekretarzu Gawriłow)! - krzyknęli.
- Zdrawstujcie, zdrawstujcie, towariszcze Dizel i Borys (Witaj, witaj, towarzysze Dizel i Borys) - odrzekł.
Kret wychodził z pokładu samolotu. Tutaj warto może wreszcie opisać, jak on w ogóle wygląda.

Spoiler:


Aleksandr zawsze nosi czerwoną bluzkę z flagą Rosji. Nikt nie widział go w innym stroju. Niektórzy żartownisie wręcz mówili "On się urodził w tej bluzce!". Miał czarną brodę i włosy. Posiadał 1,80 m wysokości.
Dizel, Borys i Aleksandr kierowali się do Dumy. Tamta dwójka miała przedstawić wszystkie decyzję partii, które zostały podjęte pod jego nieobecność, by je zatwierdził. Było tam m.in. o stopniowym wprowadzaniu Socjalistycznej Republiki Alaski, Chińskiej Republiki Ludowej i Kuby w granice DZSRR; zwiększenie płacy minimalnej do 5000000000 rubli; ataku na Unię Skandynawską. Kret z góry powiedział, że je zaakceptuje. Spytał, co tam słychać w Moskwie, czy lud się nie buntuje.
- Kharaszo (dobrze). Ludie (ludzie)? Niet, niet, bez wastani (Nie, nie, bez buntów) - odrzekł Dizel. Ruszyli w drogę.
*********************************
Reksio obudził się przerażony. Śniło mu się, że jest wielkim hamburgerem. Z początku było nawet fajnie - wszyscy go podziwiali, fotografowali... Ale potem przyszedł wielki szczur w czarnym stroju i zaczął go jeść. Tak go zjadł, że pozostał tylko papier toaletowy z Biedronki... W czasie trwania snu wydawało mu się, że to normalne. Kupił go jakiś kogut, który bardzo przypominał Kretesa... Okazało się, że to Władimir Putin. Ten chciał go zniszczyć w imię Rosji. Wtedy Reksio uświadomił prezydentowi, że przecież teraz rządzi Gawriłow. Pan z kosą, który znalazł się na miejscu Rosjanina, przytaknął i zmienił się w Aleksandra. Dzielny Pies zadał sobie wtem pytanie "Jak to się odmienia?!". Z prostej myśli zmieniło się w ciąg pytajników, które znikąd pojawiły mu się przed oczyma. Wreszcie Reksio tonął w oceanie wraz z Kretesem i ratowały go koguty... Wtedy w oceanie znalazły się pająki, które zaczęły go otaczać, wchodzić na niego i jeść go. I właśnie wtedy się obudził.
**********************************
Wagner wstał z sofy. Przejrzał kilka papierów i usiadł w fotelu. Czarny komputer firmy DuetNiv nagle się włączył.
- Ich hoffe, dass du glücklich bist (Mam nadzieję, że jesteś szczęśliwy).
- Ja, mein Herr (Tak, mój panie).
Przywódca IV Rzeszy uklęknął przed ekranem, na którym była tylko para czerwonych oczu.
**************************
Czwórka bohaterów zastała Api jedzącą fanatycznie pierogi i plączącą nad swoim losem. Czyli nic nowego - to co zawsze. Gdy pierogi się skończyły, zaczęła kleić kolejne. Aż się ktoś może zdziwić, że ją stać na ciągłe jedzenie pierogów, a przecie nie ma męża i pewno nie chodzi do pracy.
- Ja nic nie umiem. Nawet pierogów dobrych nie umiem zrobić! Jestem beznadziejna i żenująca, chlip, chlip, chlip. Może wam się to wydawać dziwne, ale wy mnie nie znacie na co dzień, chlip, chlip, chlip! Jestem normalnie kulą u nogi, chlip, chlip, chlip...
- A tak w ogóle, bo nie zapomniałem zapytać wcześniej, czemu tak trudno dostać się do Moskwy? - przypomniał sobie Komandor.
- Gawriłow wraz z innymi kazali zwiększyć bezpieczeństwo do maksimum. Ale mnie zapomnieli zabić, chlip, chlip, chlip! Ja doprowadzę do zagłady tego miasta samym mieszkaniem tutaj, nioch nioch nioch! - odrzekła Anna.
- Aha... To może ja już wyjdę - i Kretes wyszedł. Za nim ruszyła reszta czwórki.
Kopuła nadal imitowała piękny, słoneczny dzień. Jeśli ktoś się jednak dobrze przyjrzał, ujrzałby samoloty pilnujące miasto. Były uzbrojone i w przypadku jakiegokolwiek ataku, gotowe zniszczyć najeźdźców.
Bohaterowie ruszyli w stronę Dumy. Mieli przesłuchać Gawriłowa. Nie wiedzieli jeszcze jak do niego dotrą, ale mieli nadzieję, że Dizel i pan Borys spod Staropola im jakoś dopomogą. Kierowali się więc do tego budynku. Zwierząt było pełno. Ledwo mieścili się na chodnikach. A i te były wręcz fanatycznie wielkie. Ułożone z kostki miały barwę szarą. Co chwilę spotykali wojskowych, a czasem milicjantów. Niekiedy widzieli sceny zatrzymania "pasożytów społecznych", czyli tych, którzy nie pracują.
*************************************
Ujrzeli go. Szedł wraz z Dizlem i panem Borysem spod Staropola. Byli już przed drzwiami Dumy. W przeciwieństwie do dnia wczorajszego, było tu dużo zwierząt, które widząc swojego szefa, zaczęły go witać. Każdy partyjny uściskał mu dłoń. W końcu Pierwszy Sekretarz przemówił:
- Zdrawstujcie, towariszcze (Witajcie, towarzysze). Spasiba (dziękuję).
Wszyscy zaczęli klaskać. Reksio, Kretes, Kogut i Władimir zaczęli wątpić w to, że uda im się go przesłuchać. Postanowili zaczekać jeszcze półtorej godziny. Niestety, oglądali ciągle rozmowy, uczty i inne głupoty. W międzyczasie kret podpisał jakieś dokumenty... Znów zaczęło się klaskanie... Reksio pomyślał, że gdyby wszystkim ludziom zaczęto klaskać za podpisywanie, nie byłoby momentu bez takiej formy pogratulowania.
W końcu znużyli się tym i wrócili do domu Pi. Tamta znów płakała i jadła pierogi z grzybami... Ona w ogóle chyba nic innego nie robi. Może nawet nie śpi... Fakt, klei jeszcze pierogi. Ale oprócz tego? Zamęcza ludzi swoją niską samooceną.
Dostała jednak ostatnią dziwną kartkę z napisem "Przyjedź. Polska. Wielkopolskie. Drazdgłogin. W Norze Kreta ponurego odpowiedź na pytanie znajdziesz". Żadnego jednak pytania nie było. Chodziło więc pewno o to, co kura sobie pomyślała po przeczytaniu...

Czy Wagner podpiszę pakt współpracy z Gawriłowem?
Co jeszcze stanie się w Moskwie?
Czy Api znajdzie swoją drugą połówkę? A nie, to do opa Czarneksieznika.
Czy Polska się odrodzi? A jeśli tak, będzie mocarstwem?
CDN.


Bonus: mapa polityczna Afryki.

Spoiler:


Ostatnio edytowano Cz, 16 sty 2014, 15:01 przez Autor8, łącznie edytowano 5 razy



Cz, 2 sty 2014, 11:45
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Odpowiedz w wątku   [ Posty: 33 ]  Przejdź na stronę 1, 2, 3  Następna strona

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 2 gości


Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
Nie możesz odpowiadać w wątkach
Nie możesz edytować swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz dodawać załączników

Skocz do:  
cron
No nie wierzę, forum działa dzięki phpBB! © 2000, 2002, 2005, 2007, 2010, 2013, 2019 phpBB Group.
Designed forum urobiony przez STSoftware dla PTF.
Tłumaczenie skryptu od phpBB3.PL