Teraz jest Cz, 28 mar 2024, 10:41



Odpowiedz w wątku  [ Posty: 33 ]  Przejdź na stronę Poprzednia strona  1, 2, 3  Następna strona
[OPO] Reksio i Kretes: Aenigma Mundi 

Jak myślisz, kto wygra III wojnę światową?
Rosja A. Gawriłowa. 38%  38%  [ 3 ]
Unia Europejska. 25%  25%  [ 2 ]
Niemcy E. Wagnera. 0%  0%  [ 0 ]
Polska. 25%  25%  [ 2 ]
Ziemniaki. 13%  13%  [ 1 ]
Oni. 0%  0%  [ 0 ]
Liczba głosów : 8

[OPO] Reksio i Kretes: Aenigma Mundi 
Autor Wiadomość
Poznaniak Nieszczelny
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Wt, 24 lip 2012, 11:47
Posty: 2434
Lokalizacja: Poznań, Rzeczpospolita Polska
Naklejki: 17
Post Re: Reksio i Kretes: Zagadka Wszechświata
Pozwolę sobie skomentować kolejny rozdział tego opowiadania. Przy okazji miałem już okazję czytać i robić parę poprawek, ale być może błędy i tak się znajdą. Opowiadanie takie średnie. Nie chodzi o długość, bo jest w sam raz, ale chodzi o fabułę i akcję. Praktycznie nic się nie dzieje w tym opowiadaniu i to musisz poprawić. Ta część już tak nie powala, jak poprzednie części poza tym, że są tylko zdobycze terytorialne i różne pojedyncze walki. Temu opowiadaniu brakuje takie coś, co by mogło zachwycać. Takie coś, co by zasługiwało na ciekawość. Coś, by zachęcić większe grono chętnych przeczytania tego. Takie coś to pełne zwrotów akcji i też normalnej akcji fabuła. Taka jakby stabilizacja w opowiadaniu, że nic się nie dzieje, ale jak się zacznie dziać, to będzie ciekawie i ładnie to wyglądało.
Ja zdążyłem zauważyć w Twoim opowiadaniu, że raz jest wartka akcja, zbyt wartka, a raz jest tak wolna, że po prostu nie wiem. Normalnie mi się zdaję, że przechodzisz czasami z skrajności w skrajność. Ale to tylko moja opinia i nie ma na celu nikogo obrazić, tylko zmotywować do dalszej pracy.
Niestety, tym razem ocena leci w dół i stan oceny na obecną chwilę to 7/10. Mam nadzieję, że w końcu uda się Tobie zrobić taki rozdział, że normalnie zabraknie mi słów na pisanie komentarza. Trzymam kciuki i pozdrawiam.

_________________
Co ja będę się rozpisywał, zapraszam:
"Reksio i Kretes: "Skarb Umuritu" [KOMIKS] - czyli, dlaczego Kretes zasłania dymkiem innych kolegów oraz gdzie znajduje się skarb Umuritu.
Ten kolor należy do Administratora dbającego o czystość i walczącego ze złem. Lepiej zacznij się zastanawiać nad sobą, kiedy ujrzysz ten kolor w swoim poście :)


Cz, 2 sty 2014, 12:22
YIM WWW
Przystojniak Po Wylewie
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pt, 21 cze 2013, 16:20
Posty: 298
Naklejki: 100
Post Re: Reksio i Kretes: Zagadka Wszechświata
Opowiadanie o Korei? Widziałem tylko obrazek szczerze mówiąc, ale po nim samym mogę stwierdzić że opowiadanie wygląda na wybitnie słabe i żenujące w każdym, choć najmniejszym detalu. 0/10


Cz, 2 sty 2014, 20:56
Lord Protektor

Dołączył(a): N, 7 kwi 2013, 13:22
Posty: 2165
Naklejki: 100
Post Re: Reksio i Kretes: Zagadka Wszechświata
UWAGA! To co czytasz poniżej jest wersją 2.0 (poprzednie: 1.0, 1.1, 1.2 i 1.3). Żaden komentarz poniżej nie dotyczy tej wersji. Wszystkie są do tej https://docs.google.com/document/d/1M0E ... 7ueSA/edit
Wszelkie rady dotyczące opisywania bitew etc mile widziane :P Jeśli kogoś obraził ten rozdział, przepraszam. :) Dziękuję za komentarz Cisza, który bardzo mi pomógł xd. Naprawdę.
Rozdział Szósty
Moskwa. Czy w Korei jedzą żaby?

Jakie było zdziwienie bohaterów, kiedy następnego dnia ktoś zapukał do drzwi Pi. Tamta ciągle jadła fanatycznie pierogi i użalała się nad sobą. Podobno ktoś jej powiedział, że jej pierogi są niesmaczne.
Kretes zaś wstał z sofy. Jakby nie mógł tego zrobić Reksio. Ech, a on właśnie zajmował się drzemką... Mimo wszystko, otworzył drzwi. Ujrzał Dizla i pana Borysa spod Staropola. Wyglądali na zmęczonych i zdenerwowanych. Komandor chciał się zapytać o cel wizyty. Kot jednak poprosił o chwilę odpoczynku.
- Przykro mi, ale Gawriłow wyjechał dziś z Moskwy - zaczął.
- Jak to?! Gdzie?!
- Do Korei - rzekł jak zwykle powolnie i leniwie ten drugi.
*************************
Kogut postanowił wybrać się na miasto. Dziś kopuła imitowała inną pogodę niż zwykle - było częściowe zachmurzenie. Temperatura wynosiła dwadzieścia pięć stopni Celsjusza. Jak zwykle na chodnikach było pełno zwierząt wszelkiego rodzaju. Rzekłbyś, na tej ulicy jest więcej niż w całej reszcie świata. No a ja ci bym rzekł, że ty nie byłeś w Chinach. Tam to dopiero jest pełno ludu... Ale w Moskwie i tak jest dużo, wszak to prawie największe miasto.
Wynalazca pozwiedzał Plac Czerwony. Ujrzał Mauzoleum, w którym było ciało Krelina - przywódcy Rewolucji Październikowej. Kogut pomyślał, jakby to było, gdyby on też był taki sławny. Postanowił jednak nie marzyć i poszedł dalej.
Trafił na targ. Słyszał krzyki kretów z południa mających nadzieję sprzedania ubrań. Było pełno owoców, których nie jadł od wielu lat - arbuzy, pomarańcze, winogrona... A ceny nie były zbyt wysokie - jedynie pół rubla za kilogram. Rosjanie, Polacy, Ukrainy, Białorusini, Turcy, Czesi, Słowacy, Rumuni, Serbowie i wielu innych kupowało tutaj wiele rzeczy. Na przykład na jednym ze straganów były komiksy - produkt dość cenny w tamtych czasach. Był tam między innymi: "Rok", "Weterynarz Coś", "Skarb Umuritu" czy "Czarna Różdzka"...
*******************
UWAGA! Pora na reklamę! By zmusić się psychicznie do pisania tego, chociaż i tak jest słabe, i nikt tego nie czyta (dziwne, że ktoś to ocenia), niejaki Autor bierze pieniądze za wciskanie kitu bardzo fajnych produktów.
Masz trudne życie? Przejmujesz się swoją beznadziejnością (to jest taki wyraz?)? Jesz fanatycznie pierogi? Masz na sumieniu ślimaka? Jeśli tak, wybierz niesamowity produkt* firmy Wcależetenproduktniejestniesamowity Spółka Z.O.O!
Mając jedynego w swoim rodzaju rubla jesteś kimś! Dlatego twoje życie jest beznadziejne! Wyobraź sobie, masz kolekcjonerską monetę! Ile jesteś w stanie dać za ten produkt? Rubla? Dwa? Otóż mamy niesamowitą promocje! Zaledwie 999,99 rubli! Nie czekaj! Jeśli zadzwonisz w przeciągu minuty na poniższy numer zyskasz dodatkowo drewniany ołówek! Nie czekaj! Powtarzamy: twoje szczęście zależy od tej monety! Jeśli zadzwonisz w przeciągu minuty, zyskasz ołówek! Będziesz mógł pisać! I nie martw się - w przeciwieństwie do innych bardzo szybko się łamie! Ile dałbyś za to? Rubla? Dzwoń póki trwa promocja! Zaledwie 999,99. Tak, tylko! Niesamowita cena! Nie czekaj aż cena wzrośnie do 2 rubli!
Zadzwoń tu: 123-090-124.
Nad całością czuwa firma Wcależetenproduktniejestniesamowity Spółka Z Ograniczoną Odpowiedzialnością.
Po reklamie.
******************
Nie widzieliście tyle ludu na żadnym targowisku, mówię wam. A jak chcecie bardzo zobaczyć, to macie pecha, bo kronikarze nie zrobili obrazka. Nijak nie możemy dojść, ile ich tam było... Ale wróćmy na targ - wszelkie narodowości i rasy targowały się z innymi. Kremy Nivea ciągle cieszyły się niezachwianym pożądaniem. Ustrój wspierał takie ośrodki gastronomiczne, więc... czemu nie sprzedawać i kupować tu?
Ujrzał jakąś restaurację. Wygrzebał z kieszeni dwa złote. Zastanowił się, czy przypadkiem nie może tu jakoś ich wymienić na ruble... Gdy tak rozmyślał, zobaczył jakiegoś mężczyzna w czarnym ubraniu, który wydawał się mówić do niego:
- Oto znów orzeł czarny wróci, a za nim niedźwiedź ze wschodu świat wywróci. I zaatakuje kreta z góry, tak, że z stolicy zaginionych lądów zostaną wióry. A pomocy nie będzie. Nie bądź kogucie w błędzie.
Wynalazca obejrzał się za siebie. Nie było jednak żadnej zainteresowanej monologiem istoty. Wrócił wzrokiem do stolika. Tam już nikt nie siedział. Postanowił zająć miejsce tego dawnego osobnika. Dziwne było też zniknięcie filiżanki, z której piła postać. Ptak pogrążył się w swoich myślach. Siedział tak dobre pół godziny. Wreszcie postanowił poinformować resztę o zdarzeniu.
***********************
- Gawriłow rzadko wyjeżdża poza kraj... Mnie też zdziwiła jego decyzja. Do tego miał już załatwiony samolot, a ja zawsze mu załatwiam! - mówił Dizel. - Prawdopodobnie chce porównać warunki życia w trzech krajach Korei - socjalistycznej, kapitalokomunistycznej i demokratycznej - pokazał na mapie półwyspu koreańskiego. - Potem chce wyjechać do Socjalistycznej Republiki Alaski.
Mapa, którą przynieśli goście zawierała wschód Rosji, Chiny, Koreę Południową, Środkową i Północną, i Alaskę, jedną z wielu odłamków USA.
Api przygotowała pierogi dla gości. Później poszła do łazienki płakać. Pan Borys spod Staropola zajadał je, kierując wszelkie pytania do swojego przyjaciela. Widać było, że mu smakują.
- Zdążymy na samolot? - zapytał taktycznie Kretes.
Kot też skusił się na pierożka. Okazały się być lepsze niż się spodziewał.
- Jeśli wyjdziecie najpóźniej za dwie godziny... to tak. Ale wątpię, że zdążycie zobaczyć Gawriłowa w jakimkolwiek państwie. Mówię wam, strata czasu. Ale jak tam chcecie. Zawsze jakaś jednak szansa jest... Mam cztery bilety...
Komandor był wkurzony. Otóż pewno Władimir i Reksio będą chcieli jechać. I on będzie musiał też. Jak zwykle... Na co on się zgadzał... A mógł nadal mieszkać na Wyspie. A matek mu mówił, by zrobił doktorat. Ale kret nie chciał! Wolał sobie prawo jazdy zrobić i na kurs pilotażu się zapisał. A potem to Dzielny Pies przypłynął i to się jakoś tak szybko potoczyło...
***********************
Gdy Kogut usłyszał o ich wyprawie do kolejnego kraju, zaczął opowiadać co go dziś spotkało:
- Byłem ko-ko na mieście, koledzy. I ja tu widzę taki ładny budynek. To sobie myślę - pójdę zobaczyć ko-ko co to za budynek. I ja tu widzę K-krelina.... I zdjęcie bym zrobił, ale aparatu nie miałem, ko-ko. I chciałem zrobić własny, ale nie znalazłem potrzebnych części, ko-ko. No i idę dalej...
- Przejdź do sedna - poprosił ładnie Władimir.
- A więc, no... Ko-ko-ko. Widzę takiego-go gościa w czerni. I on taki wierszyk-ko mówi, że tam jakiś orzeł czarny wróci i jakiś niedźwiedź świat wywróci. I jakiegoś kreta z góry zniszczy... Czy coś.
Kretes machnął ręką. Nie przejął się tą sprawą. Znów jakieś urojenia czy coś. On tutaj musi marudzić. Nie czas wysłuchiwać jakiegoś rosołu!
**********************
Kogut miał pewne wątpliwości co do tej "wycieczki"... Otóż, skąd miał wiedzieć, czy w Korei nie jedzą żab? Nie był wprawdzie żabą. No, ale może oni byli jacyś niedowidzący i uznali go za ten gatunek?! No nie, wtedy miał by straszne przygody. Nic tylko ucieczka przed jakimiś dzikusami z widelcami... A może to innych też uznają za nie?! Kiedyś już ktoś uznał go za tego zwierza. Było to jak był na studiach w Warszawie. Jakiś Francuz go ujrzał i zaczął go gonić. Mówił coś o tym, że takie dobre żaby nie powinny być tak koło niego. Przyłączyli się do niego koledzy. Dopiero wtedy milicja ich ujrzała. Spytała, o co chodzi. Kogut wszystko wyjaśnił i smakosze musieli zapłacić 1000 zł kary.
A teraz Wynalazca nie chce znów takiej przygody. Postanowił, że porozmawia o tym z Reksiem.
- Ko-kolego - zagadnął. - W Korei jedzą żaby?
- Co? - Dzielny Pies widocznie nie dosłyszał.
- No... W Ko-korei jedzą żaby? Takie gady... czy tam płazy...
- Przecież Korea od Francji jest oddzielona o jakieś... tysiąc kilometrów? Nie martw się, nie jedzą.
- To do-dobrze.
Wynalazca się uspokoił. Skoro go nie zjedzą, to może lecieć spokojnie. Może nawet jakiś wynalazek zbuduje w Korei? Czemu nie? Zaczął więc szkicować jakieś abstrakcyjne plany...
*********************
Bohaterowie pożegnali się z trójką nowych przyjaciół. Ruszyli w stronę lotniska. Wtem jednak ujrzeli ciekawy budynek, na którym nie było żadnych napisów. W takich budowlach zawsze kryją się ci źli, powiadam wam. I Reksio też tak twierdził (albo przynajmniej ja mu każę tak robić, ahhahahha). Tak więc, postanowili wejść. Drzwi były otwarte. Jak zwykle w takich okolicznościach, zobaczyli wpierw dwóch podstawowych rozmawiających między sobą:
- Wenn alle gehen gut, Deutchsen gewinnen Krieg (Jeśli wszystko pójdzie dobrze, Niemcy wygrają wojnę)! - jeden rzekł. Następnie poszli. Każdy gdzie indziej.
Bohaterowie ruszyli dalej. Ujrzeli duże zębatki, które napędzały jakiś mechanizm. Znajdowały się około dwa metry poniżej podłogi, na której stali. Barierki zabezpieczały im bezpieczeństwo w czasie oglądania niższych poziomów. Zapach wody z kanalizacji roznosił się wszędzie. Reksio, Kretes, Władimir i Kogut ruszyli w stronę drzwi z napisem "Niewndfewfewinodnew"**. Otworzyły się one, gdy byli już w miarę blisko. Ujrzeli tysiące taśm produkcyjnych. Robione były na nich maszyny do zmieniania pogody. Takie same, jakie widzieli w Polsce. Znali więc już odpowiedź, skąd się wzięły.
- Jeśli te maszyny zostaną włączone, Moskwa upadnie w jednej chwili - stwierdził niedźwiedź.
A było ich naprawdę dużo. Widać było, że ten kto to robi, chce zniszczyć Rosję.
- Musimy to powiedzieć Dizlowi i panu Borysowi spod Staropola!
- Niet dwigatsa (nie ruszać się)! Ruskie szpiony (Rosyjscy szpiedzy)!
Powoli się obrócili. Ujrzeli psa z wąsami, który trzymał karabin wycelowany w stronę Władimira. Miał na ubraniu flagę IV Rzeszy. A więc to taka wojna marzy się Niemcom... Zmiana Rosji w pustynię i władza nad światem...
I tak właśnie było. Źli zaprowadzili bohaterów do swojego szefa. Był to oczywiście Włoch rasy kot. Pamiętajcie, drodzy czytelnicy, szefem tych złych zwykle jest Włoch. Podać parę przykładów? A więc... no... em... eeee.... ffff.... Dobra, napiszę później doktorat czy coś na ten temat...
Wracając, mieli okazję spotkać się z zwierzchnikiem tych "złych" z Moskwy - Umbertem.
*************************
Żartolandia się broniła. Ale się nie obroniła w końcu. Ludzie radzieccy ją zbombardowali. Oszczędziło się większość zabytków i pomników. Ale Polacy musieli uciekać. Uciekli do Afryki. To jedyny kontynent, w którym mogli czuć się w miarę bezpiecznie.
Admirał Broda wszedł do miasta. Podziwiał zniszczone kamienice. Zatrzymał się przed ratuszem. Flaga radziecka zaczęła tam powiewać. Teraz tylko zdobyć Unię Skandynawską.
A potem zdobyć Berlin.
Wkrótce Moskwa będzie stolicą świata. Idee Rewolucji wiecznie żywe.
******************************
Umbert nosił elegancki, czarny garnitur. Był lisem. Jego brązowy ogon był średniej wielkości. Wzrostem dorównywał Dzielnemu Psu.
- A więc, przybyliście. Spodziewałem się was - rzekł po polsku.
Bohaterowie wymienili spojrzenia. Byli zaniepokojeni - kolejny raz nie wiedzieli, co się dzieje. Jeśli ta przygoda będzie na tym polegała - ciągle będą tu rozmyślania.
- Zapewne ciekawi jesteście, kim jestem. Jestem Umbert, szef Naszej Organizacji. Największej organizacji pozarządowej na świecie.
Kretes chciał się śmiać, ale się powstrzymał - lepiej nie rozgniewać porywacza.
- Obecnie wynajmuje nas niejaki Wagner. Mamy za zadanie zmienić Moskwę w pustynię. Dość dużo gość płaci. Porobimy tam w mieście to i tamto... W międzyczasie zdobyliśmy wszystkie potrzebne rzeczy do wykonania zadania. A teraz... czy chcecie się do nas przyłączyć? Naprawdę trudno znaleźć naszą bazę - uśmiechnął się.
"Szczególnie, że jest w ciekawym budynkach, bez żadnych napisów... W takich zawsze kryją się źli!" - pomyślał Kretes.
- Nie chcemy mieć z wami żadnego sojuszu - postanowił Władimir.
Szef Naszej Organizacji przestał się uśmiechać.
- W takim razie, nie mam innego wyjścia - odwrócił się do dwójki podwładnych. - Pozbyć się ich. Przygotować helikopter. Włączyć odliczanie.
"Dranie" - jak ich nazywał w myślach Kretes - zaczęli wykonywać powierzone zadania. Włoch już opuścił pomieszczenie. Wrogowie podnieśli karabiny. Krzyknęli do Władimira:
- Niet dwigatsa (nie ruszać się)!
- On niet dwigatsa (sam się nie ruszaj)! - nagle usłyszeli głos.
Obrócili się. Tym razem zobaczyli Dizla, a za nim cały oddział Armii Czerwonej. Wróg zaczął uciekać. Rzucił karabin i ruszył w stronę pierwszej lepszej maszyny. Ustawił ją na "1000 Stopni Celsjusza". Pan Borys spod Staropola zareagował szybko - rzucił granat, który zniszczył wszystkie urządzenia elektroniczne. Sowieci zaczęli przeszukiwać budynek.
***********************
- Tak myśleliśmy, towarzysze, że wpadniecie pewno na ślad tej organizacji terrorystycznej, którą ścigamy z Gawriłowem od miesiąca. Przeszukamy całe miasto. Nie możemy pozwolić, by jakiś idiota zamienił nam Moskwę w pustynię. A teraz, żegnajcie - rzekł na pożegnanie pan Borys spod Staropola.
Cała czwórka weszła do samolotu. Ruszyli do Korei, by znaleźć odpowiedzi. Ale na właściwie jakie pytania? Sami już zapomnieli.


Czy Wagner podpiszę pakt współpracy z Gawriłowem?!
Czy mistrz nekromancji nawróci się na dobrą stronę?
Czy Gawriłow zostanie zamordowany?
CDN.

_________________
*Nie ma pewności, czy dotrze do klienta produkt "niesamowity".
**Ach te pomysły Niemców i terrorystów.


Ostatnio edytowano So, 18 sty 2014, 16:06 przez Autor8, łącznie edytowano 9 razy



Cz, 2 sty 2014, 21:53
Mistrz Administracyjnej Magii
Avatar użytkownika

Dołączył(a): So, 24 sty 2009, 15:23
Posty: 1751
Lokalizacja: z Angmaru
Naklejki: 17
Post Re: Reksio i Kretes: Zagadka Wszechświata
Ech, jak mi się nie chce tego oceniać...
Akcja tym razem jest w miarę uregulowana, więc się nie czepiam. Coś tam się dzieje. Bohaterowie nareszcie opuszczają Moskwę. Rozdział jest dobry, zastanawia mnie tylko, dlaczego Niemce mówią po rosyjsku?
Akcja: 8/10.
Fabuła: 8/10.
Błędy: pomijając tych rosyjskich Niemców, jest dobrze. 9/10.
Humor: no, nic śmiesznego nie zauważyłem. 5/10
Ogółem: 7/10.

_________________
Obrazek
Głupcze! Żaden śmiertelny mąż nie jest w stanie mnie zabić! Teraz GIŃ!
Jeśli widzisz ten kolor, uważaj - administrator ma Cię na celowniku.
Spoiler:


Pt, 3 sty 2014, 13:58
Poznaniak Nieszczelny
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Wt, 24 lip 2012, 11:47
Posty: 2434
Lokalizacja: Poznań, Rzeczpospolita Polska
Naklejki: 17
Post Re: Reksio i Kretes: Zagadka Wszechświata
Pozwolę sobie ocenić Twoje opowiadanie, Autorze. Oj, z akcją coraz gorzej, coraz gorzej. Praktycznie zauważyłem, że nic się nie dzieje w tym opowiadaniu. Z tego powodu jestem szczerze zawiedziony i trochę zniesmaczony. Fabuła może być, podoba mi się, tylko, że naprawdę nie jest już to, co miało być. Opowiadanie o tym, że bohaterowie przechadzają się po Moskwie, a rosyjscy Niemcy zapomnieli swojego języka jest nader dziwne i trzeba to poprawić. Czas na humor. Humoru praktycznie nie ma, w ogóle się nie uśmiałem. Inaczej było w rozdziale z Pelagią Górską. Takich kobiet nam brakuje w opowiadaniu, jak ona. Walecznych, mimo swojego wieku i jeszcze śmieszniejszych (kwestia: "Wzięła patelnie i ruszyła" [może coś w tym zdaniu skróciłem czy zmieniłem, ale kontekst wypowiedzi został zachowany i wiemy o co chodzi]) ludzi. Zauważyłem błędy, niestety. I stylistyczne, i interpunkcyjne (przykład: rosyjskie szpiedzy). Ach, jaką ocenę mam postawić? Nie mam co postawić, więc zostawiam to opowiadanie bez oceny. Czekam na kolejną część, ale żeby była dużo lepsza od tej. I fabularnie, i komicznie. Pozdrawiam, Kretes102.


Spoiler:

_________________
Co ja będę się rozpisywał, zapraszam:
"Reksio i Kretes: "Skarb Umuritu" [KOMIKS] - czyli, dlaczego Kretes zasłania dymkiem innych kolegów oraz gdzie znajduje się skarb Umuritu.
Ten kolor należy do Administratora dbającego o czystość i walczącego ze złem. Lepiej zacznij się zastanawiać nad sobą, kiedy ujrzysz ten kolor w swoim poście :)


Pt, 3 sty 2014, 19:20
YIM WWW
Lord Protektor

Dołączył(a): N, 7 kwi 2013, 13:22
Posty: 2165
Naklejki: 100
Post Re: Reksio i Kretes: Zagadka Wszechświata
UWAGA! To co czytasz poniżej jest wersją 2.0 (poprzednie: 1.0, 1.1, 1.2 i 1.3). Żaden komentarz poniżej nie dotyczy tej wersji. Wszystkie są do tej https://docs.google.com/document/d/17MK ... sp=sharing
Wszelkie rady dotyczące opisywania bitew etc mile widziane :P Jeśli kogoś obraził ten rozdział, przepraszam. :) Dziękuję z góry za wszelkie komentarze: i te pozytywne, i te negatywne, i te neutralne. Rosyjski stał się swego rodzaju językiem międzynarodowym, więc oczywiście, król Francji go umie. Tak, tak, humoru brak. Po prostu nie umiem wymyślić ŻADNEJ śmiesznej sceny... Tak więc, szybko kolejnego rozdziału nie będzie.
Rozdział Siódmy
Korea Północna. Czyli znowu komunistyczny kraj...

Gawriłow wyciągnął tablet. Uruchomił jakiś program.
- Qui est au téléphone (Kto jest przy telefonie)?! - usłyszał niemal natychmiast głos. Był to wielki król Francji Stefan I.
- Zdrastwujte (Witaj)! - orzekł pierwszy sekretarz.
******************************
Po zdobyciu Toskanii, armia francuska nie straciła dużo wojskowych. Doradcy króla widzieli jednak słabość w pozostałych krajach europejskich. Brytania miała do spłacenia długi Wielkiemu Imperium Egipskiemu, państwu oficjalnie neutralnego w konflikcie, który miał dopiero wybuchnąć. Unia Skandynawska jest otoczona przez obydwu wrogów, a wywiady Francji już dawno doniosły, że jest ona ich kolejnym celem. Hiszpania i Portugalia jest spustoszona przez wojny, które odbywały się pomiędzy nimi. Włochy zaś były sprzymierzone z jednym państwem amerykańskim, które toczyło wojnę z innym i nie mogło dać pełnej armii. Papież po zastanowieniu odszedł z Unii Europejskiej, ponieważ dostrzegł, że nic nie zagraża Kościołowi - zarówno Sowieci jak i Naziści przyrzekli nie mieszać Watykan do wojny.
A tymczasem IV Rzesza Wagnera i II Związek Radziecki Gawriłowa rosły w siłę. Król zaobserwował olbrzymie straty w budżecie państwa, bo zgodził się opłacać pozostałych sojuszników. Jeśli Francja zostanie dłużej w UE to upadnie - albo z powodów ekonomicznych, albo z przegrania wojny. Teraz rzecz ta stała się jasna.
- Razwe ty niet ustala ot etikh aljensow (Nie znudziły cię te sojusze)?
Król się zastanowił. Czyżby Gawriłow proponował mu sojusz? Przecież sam może pokonać Niemców... Chyba, że czuje zagrożenie od jego strony... Ale czemu? Jego armia jest setki razy mniejsza od radzieckiej. Francja ma problemy finansowe? Ma.
Lepiej będzie się zgodzić... Będzie stał z tyłu, a jeśli przydarzy się okazja - zaatakuje.
- Da, oj da (Tak, oj tak).
****************************
Samolot wylądował na lotnisku w Pyongyangu. Lecieli tam przez godzinę. Dizel z panem Borysem spod Staropola wszystko załatwili, więc bohaterowie nie musieli się o nic martwić. Niemal natychmiast rzucił im się w oczy potężny plakat szczura Kim Dżong Bega - przywódcy partii rządzącej.
O ile dla Rosjan Gawriłow był kimś, kto przywracał dawną potęgę, likwidował biurokrację i odbudowywał Moskwę, to dla Koreańczyków był to totalitarny wódz. Pozostałe państwa tego narodu czuły się jego wrogami i próbowały go ośmieszać na wszelkie sposoby. Ci z północy zaś byli mu zaś bezgranicznie posłuszni.
Bohaterowie doszli do okienka, w którym sprawdzane były dokumenty. Władimir wyjął te, które dał im Dizel i przekazał żołnierzowi. Ten zaś zaczął kartkować je.
- Kret Kretes, radiszwi se (urodził się) na Wyspie Skarbów... Polak... Dobra, ujdzie. Pies Reksio... też Polak... Co wy, złodzieje jacyś czy co? Ja słyszałem, że u was w Polskiej Republice Rad kraj miodem i mlekiem płynący...
- Nie... turyści...
- Turyści to jadą do Chin albo do Watykanu - zaprzeczył Kretesowi. - Sprawdzimy wasze bagaże... Wracając... Kogut Jan, zwany Wynalazcą... Polak... - żołnierz umiał polski. Korea Południowa starała się zadbać o wygodę turystów. - Prowadzi wraz z Reksiem i Kretesem gospodarstwo rolne w obwodzie wielkopolskim... Dobra, ujdziecie. Władimir... Dobrze, wszystko macie w porządku w papierach. Przeszukać ich - rzekł swoim towarzyszom.
Obaj byli w niebieskich czapkach. Sprawdzali bardzo dokładnie. Bohaterowie na szczęście przeszli pomyślnie - nie wykryto żadnych przedmiotów z przemytu, narkotyków czy nielegalnego alkoholu. Mogli więc wreszcie normalnie podróżować. Reksio wtedy poczuł dziwne uczucie, którego nie czuł od czasu opuszczenia Krainy Czarów. Coś jakby... jakiś potężny czarodziej tutaj był. Ale co miałby tu robić?
*************************
Wyczuł silny magiczny byt. A on pewno wyczuł jego. Lepiej działać szybko.
Ci Koreańczycy byli jacyś szaleni. Każdy musiał mieć portrety wszystkich ich komunistycznych władców. A to przestrzeganie praw zwierzęcia... a raczej brak. Nie wolno było nawet wychodzić z domu bez zgody milicji. Głupie nakazy. Teraz jednak miał szansę wydostać się z tego miejsca - wystarczy jeden rytuał z tym drugim...
Wstał z łoża i ruszył w stronę drzwi. Jego dom składał się z jednego małego pokoju. W jego granicach znajdowała się też toaleta i mała kuchenka z czajnikiem. Wszędzie były kamery. Uważnie, by nie włączyć alarmu, wyszedł. Udało mu się wreszcie wezwać ciemną magię. Coś wyraźnie się w niej zmieniło... Tak jakby brama zabezpieczająca świat przed czystym złem została naruszona. Umożliwiało mu to w prawdzie wydostanie się z tego piekła... Ale jak to możliwe? Kto jest na tyle potężny? Sauron powrócił? A może jakiś potężniejszy byt właśnie się przebudził?
*************************
Bohaterowie oglądali plakaty przedstawiające Kim Dżong Bega. Przedstawiały one tego psa, który rozmawiał z uśmiechniętym, szczurzym dzieckiem. Na górze był napis koreański. Głosił on, że przywódca jest bohaterem. Obok stał Niemiec, który wyglądał jak diabeł. Zaklinał pozostałą dwójkę.
Obserwowanie propagandy czwórce przerwał dziwny dźwięk. Spojrzeli w stronę, z której go usłyszeli. Zobaczyli armię upiorów, duchów i innych takich. Całe były jak wycięte z horrorów. Jeśli miały twarze, to przedstawiały one ból i nienawiść. Wydawały się istnieć w jednym konkretnym celu. I, drogi czytelniku, wiesz w jakim. Bez zastanowienia zaczęli uciekać.
***********************
Kretes już nie wiedział, co o tym myśleć. Był tylko małym kretem... Dlaczego goni go jakaś zgraja rodem z horroru?! Czemu w ogóle on ma takie przygody?! Przecież on jest tylko jednym z paru biliardów istot żywych... Tak jakby w czymś się wyróżniał...
- Jam jest Czarnoksiężnik z Angmaru, sługa potężnego Saurona, mistrz nekromancji! Dajcie mi swoją różdżkę, jeśli chcecie żyć!
- O matko, narkoman! - odrzekł Kretes. Wraz z Reksiem, Kogutem i Władimirem ruszyli w stronę lotniska. Mieli nadzieję, że tam zgubią tego popaprańca. Był on dziwnym stworem, nie podobnym do żadnego stworzenia znanemu bohaterom. Miał skrzydła nietoperza. Nosił metalową zbroję, podobną do tej, którą miał Czarnoksiężnik z Angmaru. Na niej zaś miał założoną "bluzkę identyfikacyjną". Każdy Koreańczyk z Południa taką nosił. Była koloru białego. Numer pozwalał łatwo znaleźć daną osobę. Oprócz tego, po jej zdjęciu włączał się alarm.
Reksio zaczął rozmyślać. Różdżka... A więc chodziło pewno o tą, którą Dzielny Pies używał w Krainie Czarów. Była wyjątkowa, ponieważ wchłonęła większość mocy Tego, Który Tak Potwornie Mąci. Niestety, zostawił ją tam, by spowodowała wybuch jego maszyny. Razem z resztą magii przesiąkła krainę. Tak więc... różdżką była teraz praktycznie cała Kraina. Więc nawet gdyby chcieli tamtemu ją dać... nie mogliby.
Byli już przed Teatrem imienia Wielkiego Wodza. Cały budynek był koloru szarego. Wyróżniał się od pozostałych koreańskim napisem "PRZYJDŹ TU". Wszystkie nieruchomości w Pyongyangu były szare, pospolite, niewyróżniające się. Na niektórych wisiały wizerunki wodzów, a czasem nawet miały na sobie flagę Korei Południowej. Deszcz ciągle padał. Ciężkie krople stykając się z ziemią tworzyły kałuże, których było pełno. Rzadko kiedy widziano inną pogodę.
Było tu sporo zwierząt. Tamte, widząc armię Czarnoksiężnika, zaczęły uciekać. Niektóre jednak zostały - wiedziały, że za chwilę będzie wystawiana historia urodzin ich przywódcy. Nie obejrzenie jej groziło śmiercią.
Bohaterowie wbiegli do budynku, a ich wróg za nimi. Usiedli w pierwszych rzędach, mając nadzieję, że ci "narkomanii" posiadają szacunek do sztuki. Na szczęście, również zajęli miejsca. "Sztuka" się właśnie zaczynała. Jakiś kret wszedł na scenę i zaczął mówić:
- Geugeos-eun sedae leul gidalyeossda (Na to czekały pokolenia). Uliui jidojaga tansaeng (Narodził się nasz wódz).
Rozległa się urocza muzyczka. Wyleciały szczury ze skrzydłami na sznurkach. Wszystkiemu przyglądał się pies przebrany za Krelina*. Stał on na drabinie. Mały otwór pokazywał jego twarz. Wszelkie istoty się radowały i tańczyły wokół miejsca narodzin. Wtedy z nieba spadł niczym gwiazdka Kim Ir Sen. Rozległy się trąby.
Strażnicy, którzy pilnowali teatru, nakazali publiczności przyklęknąć. Nie powinni tego robić.
Czarnoksiężnik wziął sztylet i wbił go we wszystkich chcących tego czynu od jego strony. Spojrzał na Reksia i uśmiechnął się złośliwie. Gonitwa zaczynała się od nowa...
*************************
Kogut się zastanowił. W ogóle czemu ten nekromanta ich ściga? Co on chce od tej całej różdżki?
- Przepraszam, ko-ko... A po co szanownemu na-narkom... panu różdżka?
- No więc chcę się wydostać z tego wariatkowa! Oszaleć można! Wszędzie Kim, Kim, Kim... Moje moce znacznie się ograniczyły... Oni tu mają jakąś blokadę magii! Nie wiem, jak to możliwe... Mogę jedynie przyzywać upiory i inne, ale nie na...
Wtedy wszystkie zapadły się pod ziemię.
- A nie może towariszcz (towarzysz) polecieć z nami samolotem? - zaproponował Władimir.
- No w sumie... A wy gdzie lecicie?
- Do Korei Środkowej - odpowiedział Kretes.
Czarnoksiężnikowi nie zostało nic innego jak się zgodzić. Zresztą... po co być całe życie złym? Kiedyś się odpłaci Dzielnemu Psu... Pomyślał - obroni jego kraj! Jeszcze nie wiedział jak, ale to zrobi.
**************************
Pierwszy sekretarz został powitany paradą i koncertem. Gawriłow pozwiedzał, poobserwował i posłuchał. Zwierzęta mówiły mu szczerze, gdyż widzieli w nim ostatnią nadzieję na wolność. Krzyczały więc, jaki to ich władca jest niedobry i zły.
Reksio, Kretes, Władimir, Kogut i Czarnoksiężnik stali w tłumie. Próbowali dostać się bliżej Gawriłowa. Niestety, nie było im to dane. Zyskali jedynie trochę siniaków. No, może oprócz tego ostatniego - zbroja uniemożliwiła zadanie mu bólu.
Pierwsi sekretarza skończyli uroczystość ceremonialnym podaniem dłoni. Gawriłow wygłosił swoją mowę, w której określił jaką to rolę ma Korea Południowa w obecnych czasach. Prawda jest taka, że żadnej nie ma. Nie licząc największej dyktatury wszechczasów. Przywódcy obu państw wjechali do budynku, z którego wyleciały fajerwerki. Wybuchem utworzyły jedną z proponowanych flag Koreańskiej Republiki Rad.
*************************
Przywódca II CCCP nie zawiódł ludu.
- Kim?
- Da, pierwyj sekretar (Tak, pierwszy sekretarzu)?
Szczur był zakłopotany. Dowiedział się o przyjeździe swojego szefa niecałą godzinę wcześniej. Nie zdołał niczego upozorować. To koniec. Nie ma szans... Pierwszy Sekretarz pewno widział niewole ludu, warunki w jakim żyją i jaka tu władza ludowa jest... Koniec, po prostu koniec z nim.
- Ty uwolen (Jesteś zwolniony) - odpowiedział Gawriłow.
Wstał z biurka i ruszył na samolot do drugiej Korei. Bohaterowie zrobili to samo. Dizel dostarczył im bowiem wszystkie przepustki i pozwolenia na latanie... no, prawie wszędzie.
************************
Samolot dość szybko wylądował w Seulu. Czyste powietrze poprawiło humor bohaterom. Bezchmurne niebo również dobrze wpływało na moralę. Szczęśliwi uciekinierzy z Korei Południowej znaleźli się dosłownie w raju na Ziemi - kraju, w którym wreszcie politycy boją się ludu, a nie na odwrót. Miejsca, w którym to partia gwarantuje prace korzystną dla obywateli. Krainy, w której religia, rasa czy orientacja polityczna nie ma znaczenia. Ale i tu nie było perfekcyjnie - kraj był traktowany na Arenie Międzynarodowej dość... niemile... Dobrze, nazwijmy to po nazwie - z nienawiścią...
************************
Dizel właśnie zajmował się zastępowaniem Gawriłowa. Ciężko było wytłumaczyć temu prostemu ludowi, czemu ich przywódca często wyjeżdża z kraju. Naprawdę, mogli ich wykształcić i dać im pracę, ale lud nadal był prosty. Jeden z członków partii podał mu projekt reformy oświaty w Polskiej Republice Rad. Kot westchnął: ktokolwiek rządził tym krajem za czasów Trzeciej Republiki, którą miejscowi nazywali w swoim języku "Rzeczpospolitą", ten naprawdę zaniedbał naukę obywateli. Fatalne programy nauczania i to kupowanie drogich podręczników... masakra. Zresztą, to nie była jedyna rzecz, którą zrobili żenująco. Ale nie czas na takie rozmyślenia.
Jak już pewno odkryłeś, drogi czytelniku, członkowie partii rozmawiali właśnie o reformach oświaty w nowych republikach radzieckich. Przede wszystkim, musieli jakoś przekonać uczniów, by nie buntowali się. Oprócz tego, dobrze by było usunąć języki, oprócz "oficjalnego" (czyli rosyjskiego) i "miejscowego" (czyli polskiego). A i nie zapominajmy o innych przedmiotach: przedmioty ścisłe powinny głównie pokazywać osiągnięcia ludzi z narodów wchodzących w skład CCCP w niektórych dziedzinach, takich jak chemia czy fizyka; matematyka powinna głównie pomagać w liczeniu statystyk; informatyka i technika mogą być; plastyka.. no oczywiście, że malowanie symboli radzieckich; muzyka niech się skupi na hymnach... A i likwidacja techników i liceów. Rozszerzenie szkół zawodowych. To one dają zawód i najszybciej dają pracowników. A im więcej pracownik tym szybciej dana praca się wykonuje. A jeśli szybciej się coś wykonuje, można zacząć robić inne rzeczy. A tak robi się postęp.
Dizla zaczynała nudzić ta ciągłe "pomysły" kolegów z partii. Były słabe i oklepane. W ogóle nie miały szans przyjąć się. Postanowił zrobić sobie przerwę. Szepnął sakramentalne "zastąp mnie" panu Borysowi spod Staropola. Wyszedł na dwór. Zastanowił się, co przyniesie kolejny dzień. Czy będzie nadal zastępował szefa? Stanie się coś ciekawego? Nagle usłyszał odgłos spadającego kamienia. Kamyk był zawinięty w papier. Kot rozwinął go. Był na nim napis w języku rosyjskim: "Przyjedź. Polska. Wielkopolskie. Drazdgłogin. W Norze Kreta ponurego odpowiedź na pytanie znajdziesz". Żadnego jednak pytania nie było. Chodziło więc pewno o to, co kot sobie pomyślał po przeczytaniu...


Co stanie się w Korei Środkowej?
Czy Wagner podpisze pakt współpracy z Gawriłowem?
Po co bohaterowie chcą spotkać Pierwszego Sekretarza?
CDN.

_________
*Chociaż Krelin to kret.


Ostatnio edytowano Pn, 20 sty 2014, 16:34 przez Autor8, łącznie edytowano 4 razy



Pn, 6 sty 2014, 09:40
Poznaniak Nieszczelny
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Wt, 24 lip 2012, 11:47
Posty: 2434
Lokalizacja: Poznań, Rzeczpospolita Polska
Naklejki: 17
Post Re: Reksio i Kretes: Zagadka Wszechświata
Praktycznie ja się czuję jakbym ja jedyny tylko oceniał to opowiadanie albo jakbym był ambasadorem, ale ocenię. Co mi tam.
Opowiadanie bez lekkiego humoru już mi się nie podoba. Akcja stoi i stoi, to już chyba prawie upadek. Po raz piąty mówiłem, że lepiej by nie było obcojęzycznych słów, bo one kaleczą opowiadanie, gdy się jakiegoś języka nie zna. Zauważyłem oczywiście parę błędów stylistycznych czy interpunkcyjnych, nawet w czwartym zdaniu Twoich wstępnych słów. Coraz bardziej jestem zawiedziony, że z wyżyn spadłeś aż tak bardzo.
Cytuj:
Mam jakiś brak weny na to.

Powiem tak: jeżeli nie masz weny na humor, to może lepiej poczekaj z pisaniem rozdziału, gdyż ona sama przyjdzie, ja wiem co mówię.
Chciałbym jeszcze dodać, że według mnie za szybko to wszystko piszesz. Maksymalnie co 4 dni wysyłasz mowy rozdział, a dwa nawet były w jednym dniu. Trochę przystopuj z tym opowiadaniem, przemyśl parę razy, dodaj coś, by opowiadanie było ciekawsze i nawet dłuższe. Nawet może przerwa między jednym a drugim może mieć pół miesiąca. To jest główną wadą tego opowiadania obok akcji. Oceny nie wystawię, bo naprawdę gdybym chciał ocenić, to byłaby niska ocena. Życzę byś pisał lepiej, dłużej, bo naprawdę za prędko są wstawiane te rozdziały, jakby ktoś ciebie ponaglał. Dziękuję i pozdrawiam.

_________________
Co ja będę się rozpisywał, zapraszam:
"Reksio i Kretes: "Skarb Umuritu" [KOMIKS] - czyli, dlaczego Kretes zasłania dymkiem innych kolegów oraz gdzie znajduje się skarb Umuritu.
Ten kolor należy do Administratora dbającego o czystość i walczącego ze złem. Lepiej zacznij się zastanawiać nad sobą, kiedy ujrzysz ten kolor w swoim poście :)


Pn, 6 sty 2014, 17:05
YIM WWW
Mistrz Administracyjnej Magii
Avatar użytkownika

Dołączył(a): So, 24 sty 2009, 15:23
Posty: 1751
Lokalizacja: z Angmaru
Naklejki: 17
Post Re: Reksio i Kretes: Zagadka Wszechświata
No dobrze. Obiecałem, że ocenię, więc oceniam.
Opo jest bardzo dobre. Wystarczy sama obecność mojej światłej, doskonałej, perfekcyjnej w każdym calu osoby, by nawet najgorszą grafomanię wznieść na wyżyny sztuki :mrgreen: .
To teraz poważnie: zgadzam się z Kretesem. Autor, jeśli masz wstawić opo, które wymyśliłeś w pięć minut, a w godzinę napisałeś, to nie wstawiaj. Ja nad pierwszym rozdziałem "Ataku Krzeseł" myślałem dobry miesiąc, a pisząc, kilkukrotnie wymazywałem fragment skończony kilka dni wcześniej i pisałem na nowo, bo stwierdzałem, że coś jest nie tak. Nie chce mi się teraz wypisywać, co jest źle, co dobrze, co tak sobie, i dawać temu oceny liczbowej, ale nie tylko pod względem szybkości akcji przechodzisz ze skrajności w skrajność. Rozdziały są teraz zdecydowanie za krótkie, brakuje w nich opisów. O wyglądzie Czarnoksiężnika na ten przykład nie wiemy nic. Te resztki humoru, które jednak są, jakoś ratują sytuację. Moja ocena: 4/10. I staraj się!

_________________
Obrazek
Głupcze! Żaden śmiertelny mąż nie jest w stanie mnie zabić! Teraz GIŃ!
Jeśli widzisz ten kolor, uważaj - administrator ma Cię na celowniku.
Spoiler:


Wt, 7 sty 2014, 20:07
Lord Protektor

Dołączył(a): N, 7 kwi 2013, 13:22
Posty: 2165
Naklejki: 100
Post Re: Reksio i Kretes: Aenigma mundi.
Ze względów żalu i innych takich, postanawiano, że obywatel Autor ze edytuje w miarę możliwości rozdziały V-VII. Możecie więc już oceniać nowe, lepsze wersje.

I jeszcze na wszelki wypadek: zastrzegam sobie prawa do opisywania Korei Środkowej (w formie jaką przedstawiłem/przedstawię), postaci: Władimira, Gawriłowa i Wagnera, a także głównego zUego, którego imienia nie wypowiem. Jeszcze raz: wszelkie prawa zastrzeżone.

Pozdrawiam, Autor.


Cz, 16 sty 2014, 14:40
Roz-kreca się
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Wt, 18 cze 2013, 18:45
Posty: 13
Naklejki: 0
Post Re: [OPO] Reksio i Kretes: Aenigma Mundi
Nah, nie lubiem polityki. Nie za bardzo podoba mi się też styl walki, niezbyt wyrafinowany. Tu i ówdzie dorzuci się armię obsługującą skunksy maszynowe i będzie lepiej, zapewniam. 8/10

_________________
Obrazek


Pt, 31 sty 2014, 16:57
Lord Protektor

Dołączył(a): N, 7 kwi 2013, 13:22
Posty: 2165
Naklejki: 100
Post Re: [OPO] Reksio i Kretes: Aenigma Mundi
OTO ROZDZIAŁ NA ROCZNICĘ.
Wszelkie rady dotyczące opisywania bitew etc mile widziane :P Jeśli kogoś obraził ten rozdział, przepraszam. :) Dziękuję z góry za wszelkie komentarze: i te pozytywne, i te negatywne, i te neutralne. Tak, tak, humoru brak. Po prostu nie umiem wymyślić ŻADNEJ śmiesznej sceny... Tak więc, szybko kolejnego rozdziału nie będzie. Dziękuję za komentarz Desta, pomógł mi. Akcja jest najprawdopodobniej za szybka. Oby przynajmniej było 5/10
Rozdział Ósmy
Ulubiona liczba, a także wymarzony kraj - Korea Środkowa. Ocena pewno też będzie 8/10. I ten tytuł jest szokująco długi... dobrze się zapowiada ;p

Kronikarz uśmiechnął się pod nosem... a raczej uśmiechnęli, ponieważ było ich ośmiu w jednym ciele. Tak, rozośmienie (jest taki wyraz????) jaźni, to takie dziwne? Wreszcie doszli do ich ulubionej liczby - ósemki. Uważali oni, że wprawdzie nie jest taka interesująca i tajemnicza jak 7, ale nadal trzyma wysoką pozycję w tych kategoriach. Ósemka to odwrócony o dziewięćdziesiąt stopni znak nieskończoności, tego do czego każda istota rozumna dąży. Ale zapisywanie własnych przemyśleń o takich bzdurach jest dziwne i nikogo to nie obchodzi... Tak więc... zacznijmy pisać o konkretach...
Reksio i Kretes ujrzeli Seul w całej swojej okazałości. Wysokich wieżowców praktycznie nie było. Za to było pełno domów jednorodzinnych. Ilość zwierząt na ulicach nie przewyższała tej z Moskwy, ale też zaskakiwała. Miasto nie miało żadnej bramy ani kopuły. Naród wydawał się szczęśliwy i zadowolony z życia. Niektórzy od czasu do czasu rzekli w swej mowie: "Korea Środkowa to naprawdę najlepszy kraj". Języków to tu niemiara! Szwedzki, duński, polski, rosyjski, hebrajski, koreański, chiński uproszczony, chiński tradycyjny, chiński ludowy, chiński współczesny, łaciński, grecki, esperanto, starogrecki, turecki, europejski, angielski, radziecki, skandynawski, nieistniejący i wiele, wiele więcej.* Wszelkie rasy tu chodziły. Niektórzy tańczyli taniec, w którym wychwalano ich państwo jako najlepsze na świecie. Ciężko im się dziwić.
Ustrojem Korei Środkowej była Trzecia Droga - Kapitalizm ludowy. Politycy koreańskośrodkowi uważali, że oba te systemy mają swoje plusy i minusy. Stworzono więc ustrój, który miał łączyć pozytywy. Cała władza spoczywała w referendach. Lud mógł je robić kiedy chciał, ale musieli to zrobić na skalę krajową - każdy obywatel miał być zapytany o zdanie. Wniosek z odpowiednią liczbą podpisów "za" zgłaszano do jedynej legalnej partii - Kapitalistycznej Socjalistycznej Partii Korei Środkowej. Tak, panował tam system monopartyjny. Nie było parlamentu i innych wymysłów. Tok władzy zależał od nastawienia ludu. To ludzie mogli wywołać rewolucję, a nie rząd ich powybijać. Partia finansowała wszystkim środki do życia - samochód, dom, pracę, ubranie... Praca była zmienna: najczęściej miesięczna. Raz ktoś był mechanikiem, a został nauczycielem biologii. "Krajowa oświata najlepsza"- jedno z haseł reklamowych. Władza finansowała naukę, która była wreszcie praktyką, nie niepotrzebną nikomu teorią. Dzięki temu nie można było mówić o tym, że ktoś ma cięższą pracę, a ktoś lżejszą.
Było też dużo sceptyków, którzy zostali siłą wtrąceni do granic tego nowego państwa. Dla takich otwarto granicę - życząc im, by obca straż graniczna ich nie rozstrzelała.
*************************************
Bohaterowie rozejrzeli się. Żadnego punktu sprawdzającego, czy ktoś nie przywiózł narkotyków, broni... Nic. Czyżby anarchia? Raczej nie, milicja stoi i pilnuje porządku. Postanowili porzucić tę sprawę. Musieli teraz odnaleźć Gawriłowa. Gdzie mógł pojechać? Może kogoś zapytać? Władimir tak postanowił i zagadnął do jakiejś kozy:
- Izwinite, wy znajcie, gdzie (Przepraszam, wy wiecie, gdzie)....
- Przepraszejtyn, I can't tell in de Ruski - po akcencie, zacofaniu i słownictwie było widać, że to stereotypowy Polak, jakich, na szczęście, mało na świecie. Pamiętajcie, tacy nam robią wstyd za granicą. Strzeżcie się wysyłania ich w podróż. Wstydu tylko przynoszą wam. Istota ta odwróciła się i ruszyła w dalszą drogę.
Czarnoksiężnik spróbował zlokalizować Pierwszego Sekretarza jakimś zaklęciem. Niestety, to "coś", które blokowało mu jej swobodne użycie w komunistycznym kraju, docierało i tu. Reksio pewno też czuł to uczucie blokady. Cóż za ironia: magia wydaje się silniejsza, a ciężko się z niej korzysta. Nie ma co się zamartwiać, przynajmniej nie trzeba było patrzeć na te wszystkie obrazy Kima...
Kogut zaproponował małą wycieczkę po Seulu. Uargumentował to zdaniem "Stojąc tu to koko nic nie zrobimy. Zaraz, koko, to my nie lecieliśmy wspólnym samolotem?". Kretes odrzekł, że Gawriłow wcześniej wysiada. Nikt nie chce ryzykować.
************************************
Wreszcie znaleźli dużą scenę. Miał tam wystąpić Gawriłow, zapytać się o coś ludu... i tyle. Był już tam spory tłum. Niektórzy krzyczeli w koreańskim "Precz z ZSRR!", inni zaś czekali na przemówienie Pierwszego Sekretarza. Ten szybko się pojawił. Ktoś podniósł nieznacznie dłoń do góry.
- Zdrawas...
Rozległ się dźwięk strzału.
************************************
Pewien kret w czerwonych okularach z literą "A" właśnie kupował pomarańcze. Znany był wszystkim jako Autor Ósmy, kuzyn jakże sławnego Autora Siódmego. Tak, tego od bestselerów. Obecnie ten kuzyn jest w jakimś białym pomieszczeniu w krainie zwanej Rypygie. Autor był jednym z członków Ruchu Zrzeszającego Rewolucjonistów Środkowych. Znany był z tego, że zdobył bezkrwawo Seul. Obecnie zaś miał gospodarstwo rolne blisko miasta.
- Spasiba (Dziękuję) - kret mawiał tylko w rosyjskim. Mawiano, że jest Koreańczykiem, ale kochał Rosję i dlatego używał tego języka.
Doszedł do tłumu oczekującego na przemówienie Gawriłowa. Dość szybko się pojawił. Ktoś podniósł dłoń do góry... A w rękawie miał karabin - dało się wyczuć. Autor włączył miecz świetlny, który zawsze nosił przy sobie. Rzucił go w stronę zamachowca. Zielona klinga odbiła strzał. Tłum się przeraził. Ochroniarze natychmiast wybiegli na scenę. Okrążyli oni Pierwszego Sekretarza. Wszyscy zaczęli uciekać. Wszyscy prócz Reksia, Kretesa, Władimira, Koguta, Czarnoksiężnika, zamachowca i Autora.
*********************************
Unia Skandynawska padła. Większość jej terytorium zajęła IV Rzesza. Resztę przywłaszczyło sobie II CCCP. Islandia była zagrożona. Revklavia próbowała sięgnąć pomocy u UE. Nie było to jej jednak dane. Wagner niemal natychmiast po zdobyciu Oslo rozkazał zbombardować wszystkie islandzkie urzędy. Armia niemiecka miała natychmiast wywiesić nazistowskie flagi na wszelkie budowle. Padł rozkaz wkroczenia do każdego domu w celu sprawdzenia, czy ktoś przypadkiem nie posiada broni. Jeśli ktoś posiadał, palono go żywcem. W szkołach wymuszano nauczanie tylko dwóch przedmiotów: "Wychowanie do bycia niewolnikiem" i "Język niemiecki". Na sam koniec spalono stolicę.
Kolejne państwo stało się niewolnikiem Wagnera.
Radziecka armia ruszyła do walki z Niemcami o Skandynawię.
III wojna światowa się zaczęła.
*******************************
Zamachowiec uśmiechnął się złośliwie. Zrzucił swe przebranie. Jego nowy ubiór zdradzał jego przynależność - był członkiem Naszej Organizacji. Jego radość nie trwała długo - spadł na niego pewien kret. Miał skórę chorobliwie bladą, a jego włosy fanatyczną zielenią się wyróżniały. Tak, był to Żelibor Art.
- Ty, ty, ty! Ja ci zaraz pomidorem dam! Może i to złamanie piątego przykazania, wszak marnowanie pomidora na tobie to nie jest dobro, ale...
- Ja tylko chciałem zrobić szwong (zamach) na tego Gawriłowa! Wyobrażasz sobie, ile w Niemczech dają za jego głowę?! Chciałem się tylko wzbogacić i dać autonomię śl...
- Jak to "zrobić szwong na tego Gawriłowa"? Bracie! - roześmiał się kret. - W takim razie, co powiesz na wino winogronowe? Zaraz... - spojrzał na drugiego kreta i nietoperza. - Czarnoksiężnik, Autor...? Ileż my się nie widzieliśmy! Byliśmy przyjaciółmi w szkole podstawowej!
- Ano pamiętamy - przytaknęła dwójka.
Nadszedł czas wyjaśnień. Okazało się, że przywódca Lublina przeżył bombardowanie miasta. Razem z najbardziej zaufanymi przyjaciółmi, zwrócił się o pomoc do znajomych mrówek. Królowa tychże zwierząt miała do niego pewien dług - w czasie PRLu pomógł jej ukryć się przed wojskiem i spędzić całe życie w lesie (przez co nadal warunki życia w jej państwie są przedwojenne, tzn. elektryka była na żenującym poziomie). Niestety, nie ma pewności, czemu bała się armii polskiej. Być może wspierała Niemców w czasie II wojny. Informacja ta jest jednak nieoficjalna, źródłem zaś jest "Książka pełna teorii spiskowych" Henryka Psychopaty.
Tak więc, mrówki im pomogły. Przetransportowały ich przez swoje tunele aż do Korei Południowej. Później Art skorzystał z pomocy Franciszka Normana Ormalnego, który zawiózł go samolotem właśnie na Koree Środkową. Widząc Reksia i Kretesa, kret zeskoczył na głowę osoby, która idiotycznie się śmiała. Tak właśnie się pojawił.
Podczas przejmującej opowieści, terrorysta z Naszej Organizacji po prostu zwiał.
*******************************
Biały kret podszedł do Czarnoksiężnika i Autora. Nie chciał widocznie, by Reksio, Kretes, Władimir i Kogut usłyszeli jego słowa.
- W międzyczasie byłem też na Podwórku tych trzech - wskazał na Dzielnego Psa, Komandora i Wynalazcę. - Jest tam pewna zapomniana wioska, forum się nazywa. W innych wymiarach pewno nasi odpowiednicy walczą z jakimiś kretami bez twarzy, złymi krzesłami czy po prostu sobie rozmawiają**. Jest dosyć mała, ale możemy ją wykorzystać. Zrobimy armię! Co wy na to?
- Ja zarządzam Ósmą Armią, mogę zawsze pomóc - rzekł po polsku Autor.
- Armia Angmaru się chyba przyda, nie? Chyba, że w Polsce też jest ta głupia blokada.
- Świetnie! - uśmiechnął się kret. - Husaria dojdzie i będzie mieli potężną armię! Zbudujemy najpierw niepodległe państwo, nazwiemy je Żartolandią...
- Nowy Angmar brzmi lepiej!
- Dobrze, niech będzie Żangmar - uznał Żelibor. - A więc zbudujemy niepodległe państwo i zabijemy gazem śmiechu Niemców i Rosjan, heeee heee heee. Dobra, królowo, zabierz nas!
Na to hasło wszyscy trzej wpadli do jednego z mrówczych tuneli. Ruszyli biegiem w kierunku południowo-zachodnim. Zimna woda zaczęła kapać. Widocznie byli pod oceanem. Korytarze robiły się coraz wąskie. Światło całkowicie zniknęło. Wędrówka dopiero się zaczynała. Nie była jakoś specjalnie ekscytująca. Dotykając ściany, trójka bohaterów mogła dotknąć kości dinozaurów. Znane światełko w tunelu pomogło wreszcie wydostać.
Forum składało się z trzydziestu dwóch pałaców, do których lubił przyjeżdżać kiedyś król Kraggieło. Wszystkie były koloru biało-czerwonego. Na ich drzwiach wyryte były bezsensownie ułożone litery alfabetu łacińskiego, takie jak "ORIR" czy "OONSGZR". Największy miał wyryte słowo "MODERATORIUM", cokolwiek to znaczy. Oficjalnie we wsi mieszkał tylko jeden mieszkaniec, nikomu nieznany z imienia.
*******************
Skunksy maszynowe były gotowe. Generał Wąsik jeszcze raz sprawdził, czy wszystko jest w porządku. Przeżegnał się w sposób wschodni, gdyż należał do takiegoż obrządku. Muszą wygrać tą bitwę w wielki sposób. Pierwsza bitwa zwykle odzwierciedla całą wojnę. Zwykle, ale nie zawsze. Oczywiście, lepiej by było gdyby tak stało się w czasie III wojny światowej. W końcu wybuchła. Ci z Moskwy pewno już przygotowują armię na zdobycie zdobytych przez Niemców terenów. Teraz on, właśnie Generał Wąsik, miał wykonać ważną część tego planu. Rozległy się odgłosy pierwszych strzałów. Rzesza zaczęła od ataku w czołg, który był niezniszczalny. Na ich nieszczęście, nie wiedzieli o tym. Dowódca wydał rozkaz użycia skunksów maszynowych. Natychmiast wystrzelono charakterystyczny dla tych zwierząt zapach. Były to machiny, które imitowały ten zapach dzięki najnowszej radzieckiej technologii. Niemcom trudno było wytrzymać ten zapaszek. Nie byli przygotowani na broń zapachową. Postanowili wytoczyć działa, które bardzo im kiedyś przeszkadzały.
- Wenn ist das Nunstück git und Slotermeyer? Ja! ... Beiherhund das Oder die Flipperwaldt gersput.(Gdy jest więcka krać i burmięstrz? Tak!... Przytupies to Albo świcilas storpowany.)***
Ten żart powybijał kilkuset Sowietów. Szczególnie tych, którzy uczyli się przed wojną niemieckiego. Wąsik przewidział to jednak - wielu żołnierzom założył słuchawki. Przywódcy Rzeszy zrobili błąd - z niewiadomych przyczyn kazała wypowiedzieć dowcip po niemiecku. Z tego powodu wiele Niemców zginęło. Zostało zaledwie sto. Tak więc, pierwsza, jakże żenująca bitwa się skończyła. Rosjanie poruszyli się trochę bardziej na zachód Skandynawii.
*************************************
Kretes zauważył zniknięcie przyszłych forumowiczów dość szybko. Nie zmartwił się tym jednak i wytłumaczył reszcie przyjaciół "że tak już z takimi bywa". Bohaterom nie pozostało nic innego jak wrócić do Polski... Zrobiliby tak, gdyby nie usłyszeli wiadomości w koreańskich Wiadomościach:
- Wielki "miszcz", nasze światełko, Aleksandr Gawriłow żyje! Przeżył kapitalistyczny zamach - tak, reporter mówi po polsku. Bo to Polak. - Jedzie natychmiast do imperialistycznej Korei. Sowieci wygrali pierwszą bitwę w ogłoszonej dziś III wojnie światowej!
Znając życie, Reksio stwierdził, że muszą polecieć za Pierwszym Sekretarzem. Przy takich ludziach zawsze dzieje się coś ciekawego i ważnego dla ogólnego porządku świata. Bo tak - jak to mawiają administratorzy Jedynej Słusznej Wiki. Dlatego też bohaterowie wybrali odpowiedni samolot i wsiedli na jego pokład.
************************************
Patryk Retes był właśnie w drodze na pobliską wioskę - Drazdgłogin. Znajdowało się tam Podwórko Reksia, Kretesa i Koguta. Była też coś co ludzie nazywają "forum". Ostatnio dostał kartkę z prośbą, by przyjechał. Pelagia musiała zostać w Poznaniu z powodu wizyty jakiegoś Wieśka i Stefana z niejakiego "Inkast BANku". Wreszcie pojawiła się tabliczka z nazwą wsi. Kogut wyszedł z samochodu. Na miejscu było już trochę dziwnych osobników - pomocnik Gawriłowa, jakaś kura w średniowiecznym stroju, chorobliwie blady kret i tak samo dziwacznie wyglądający niebieski przedstawiciel tegoż gatunku, nietoperz, a także lis z różdżką w dłoni.
- A więc... witajcie na forum - rzekł ten ostatni.

Co stanie się w Korei Południowej?
Czy Wagner podpisze pakt współpracy z Gawriłowem?
Kto ma na imię Stefan?
CDN.

____________
*Ostatnio są problemy z językami. Ten idiota (idioci?) kronikarz uznał(li?), że w Unii Europejskiej mówią po europejsku, a w ZSRR to po radziecku. I jak ja - biedny korektor - mam żyć?
**Vanitas Ż. Arta, Atak Krzeseł Czarnoksiężnika.
***Tłumaczenie z Wikipedii.
MAPKA EUROPY:
Spoiler:


So, 1 lut 2014, 16:05
Poznaniak Nieszczelny
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Wt, 24 lip 2012, 11:47
Posty: 2434
Lokalizacja: Poznań, Rzeczpospolita Polska
Naklejki: 17
Post Re: [OPO] Reksio i Kretes: Aenigma Mundi
Pozwolę sobie ocenić opowiadanie.
Opowiadanie jest średnie. A właśnie dlatego średnie, że jest mało dialogów, a dużo tekstu, o jakichś ustrojach. Przez chwilę poczułem się jakbym czytał artykuł historyczny, bądź jego fragment. Więc to musisz poprawić, gdyż naprawdę nie wygląda to na opowiadanie.
Jeżeli chodzi o humor to nieraz się zaśmiałem, ale nadal mało go w opowiadaniu. Fabuła jest ciekawa, za to akcja już tak nie powala. Owa akcja po prostu stoi i trzeba ją podnieść. Są błędy językowe (zwłaszcza obce języki), ortograficzne czy interpunkcyjne. Szkoda tylko, że ten kawał nie został spolszczony, gdyż praktycznie nie wiadomo o co chodzi, a to w nawiasie jakieś takie niezrozumiałe. Całe opowiadanie kaleczą te zdania w obcych językach, gdyż mogły by być w naszym i nie byłoby tego bałaganu. Niektóre nazwy postaci już samo w sobie śmieszą i z tego jest duży plus, gdyż to nadrabia ten cały humor.
Ocena wynosi takie 6/10 i mam nadzieję, że będzie lepiej.
Pozdrawiam, Kretes102.

_________________
Co ja będę się rozpisywał, zapraszam:
"Reksio i Kretes: "Skarb Umuritu" [KOMIKS] - czyli, dlaczego Kretes zasłania dymkiem innych kolegów oraz gdzie znajduje się skarb Umuritu.
Ten kolor należy do Administratora dbającego o czystość i walczącego ze złem. Lepiej zacznij się zastanawiać nad sobą, kiedy ujrzysz ten kolor w swoim poście :)


Wt, 4 lut 2014, 15:54
YIM WWW
Pod-ziemniak
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Cz, 26 lip 2012, 09:49
Posty: 1691
Naklejki: 10
Post Re: [OPO] Reksio i Kretes: Aenigma Mundi
No cóż, w opowiadaniu nie podobają mi się przede wszystkim języki obce, gdyż sprawiają one uczucie bałaganu. Opowiadanie jest dosyć śmieszne, się zaśmiałem. Szczególnie dobre to o tym pomidorze. Błędów chyba nie było. Fabuła... no powiedzmy, że może być. Wstawiam ocenę 7,5/10.


Śr, 5 lut 2014, 14:53
Lord Protektor

Dołączył(a): N, 7 kwi 2013, 13:22
Posty: 2165
Naklejki: 100
Post Re: [OPO] Reksio i Kretes: Aenigma Mundi
@dosyć spory odkop
Taaaak, pora na rozdział. XAXAXA
Kretes102 napisał(a):
Szkoda tylko, że ten kawał nie został spolszczony, gdyż praktycznie nie wiadomo o co chodzi, a to w nawiasie jakieś takie niezrozumiałe.

To była aluzja do Monthy Pythona, a konkretniej do skeczu "Najzabawniejszy dowcip świata". "Polskie tłumaczenie tego dowcipu, w rzeczywistości będącego wymyślonym przez twórców zbiorem przypadkowych wyrazów, można przedstawić w następujący sposób: <<Gdy jest więcka krać i burmięstrz? Tak!... Przytupies to Albo świcilas storpowany>>" (źródło: Wikipedia). I tak w ogóle, to dziś będzie trochę ironii.
Rozdział Dziewiąty
Korea Południowa - i nie tylko!

Latający pojazd powoli zatrzymał się na czarnym pasie startowym. Pies o brązowym futrze pomagał pilotowi tej maszyny w lądowaniu. Pokazywał swój lśniący "lizak", jak najbezpieczniej będzie mógł wylądować. Doczepiono schody do drzwi samolotu. Po chwili zeszli z nich cztery przyjaciele: Kretes, Reksio, Kogut W. i Władimir. Niezbyt miło mieli w przyszłości wspominać tą podróż. Niemal co chwilę musieli być przeszukiwani. Puszczali jakąś dziwną, psychodeliczną piosenkę. W telewizji zaś emitowano tylko popularny serial pełny akcji pod tytułem: "Siostry zakonne na tropie".
Chcąc jak najszybciej porzucić ten fragmencik epizodu ich życia, bohaterowie śmiało wkroczyli do centrum Pusanu - stolicy Korei Południowej. Największy port morski na świecie, duma Azji, perełka Korei... Miasto to dorobiło się naprawdę dużej ilości tytułów. Jeszcze przed Środkową Rewolucją przejęło od Seulu siedzibę parlamentu. Jak to bywa na świecie, miasto tak sławne, stało się przyczyną konfliktów. Koreańczycy z Północy twierdzili, że to miasto prawnie należy do nich, gdyż nie możliwe by kapitalizm tak rozwinął to miejsce. Koreańczycy środkowi zaś uważali, że tylko kwestią czasu jest wybuchnięcie tam kolejna rewolucja, dzięki której ich ustrój przeniesie się na Koreę Południową, a nawet dalej. Na razie jednak ani żadne prawo nie pozwoliło zarządzać Pusenem komunistom, ani nie wybuchła kolejna rewolucja środkowa. Cóż, więc na razie mieszkańcy mogli spać spokojnie. Na razie.
Gawriłow musiał się tym razem kryć. Ludność tego kraju nie za bardzo przepadała za Krajem Rad. Cóż, takie podłe i potworne życie. Tak więc postanowił przebrać się za dwustuletniego staruszka. Nałożył podarte ubranie i sztuczną brodę, zgarbił się i zmienił głos dzięki tabletkom. Tak, w owych czasach zamiast korzystać ze zmieniacza głosu, używano do tego lekarstw. Takie machinki miały dopiero wejść w powszechne użycie za 10 lat.
**********************
Wszystkie pałace na forum były w dość ciężkim stanie. Wody, gazu (nie płaci się za rachunki Mrocznym Panom, co?) i prądu brak. Karaluchy i inne podejrzane owady postanowiły zrobić tam sobie mieszkanie. Farba całkowicie zeszła na przestrzeni wieków. Niektóre budowle rozsypały się. Źli ludzie z miast postanowili także zrobić tutaj wysypisko: pełno butelek, popsutych komputerów i obrazów z XIX wieku. Nie zawsze jednak tak było. Kiedyś przyjeżdżał tu Napoleon i inni wielcy wodzowie w ramach relaksu. Ci, którzy mają większą wyobraźnię, głoszą, że sam Cezar tu odpoczywał. Ale to tylko legenda.
Prawdziwe forum zaczynało się jednak w podziemiach. Ogromne tunele wydrążone przez leniwego kreta (paradoks, czyż nie?) sięgały Chin i Pokopanego. Jednakże nie w Państwie Środka i nie w Mieście SeKretów będzie działa się nasza historia. Na Placu Głównym, bo tak się nazywa podziemna część Drazdgłogina, wybudowano w ciągu wieków wiele budowli. Ich stan był naprawdę dobry. Wydawało się, że postawiono je wczoraj i dziś jeszcze ktoś w nich mieszka. Prawda jednak jest inna. Otóż w tej wiosce żyło wielu czarodziei, czarnoksiężników i innych tego pokroju, którzy użyli magii do wzmocnienia budynków.
- Dobra, słuchajcie. Musimy odkryć, kto za tym wszystkim stoi. Zakładając oczywiście, że Gawriłow i Wagner to żadne bóstwa ciemności...
Nieznany nikomu z imienia lis i dawny pomocnik pierwszego sekretarza zostali wybrani na przywódców tych wszystkich dziwaków, którzy dostali zaproszenia właśnie od tego pierwszego. Na razie był tu tylko Patryk, Żelibor, Autor, Api i Czarnoksiężnik.
- Nooo... raczej nie... - rzekł Retes S.
- Oj, myślenie to nie jest moja dobra strona... Pójdę pojeść trochę pierogów... nioch nioch - rozpłakała się Anna.
- Pewno ktoś znów popadł w pychę i chce przyjąć to Imię* - szepnął do swoich innych jaźni (bo przecież by nie mówił w głowie, co? Kurczę, nawet ja sam jestem tutaj co najmniej dziwny...) Autor niczym pisarz Ksiąg Machabejskich (i innych ksiąg Starego Testamentu zresztą).
- To pewno spisek Mrocznych Panów od Studzienek! Kiedyś tam wpadłem razem z Awtorem i pokonałem ich. Pewno chcą się zemścić - uznał Art wymachując wszędzie pomidorem.
Zebranie odbywało się w największym budynku. Wszyscy, oprócz białego kreta, siedzieli na zielonych fotelach. Ściany były pomalowane w zielone paski. Projektant zapewne bardzo lubił kolor zielony.
- Eee... A przypadkiem Studzienka nie została kompletnie zniszczona? - zapytał niebieski kret. Czy żaden tu obecny przedstawiciel tego gatunku nie może mieć po prostu szare futro?
- NIE! AHAHAHAHAHA!
Źródło tego dźwięki było pod ziemią. Nagle w podłodze powstała dziura, z której wyszły trzy podejrzane typy. Każdy z nich miał czarny strój z literką "S" przyklejoną na kolana. Ich twarze były niewidoczne. Czerwone oczy świeciły tak mocno czerwonym światłem, że Słońce mogłoby się zacząć wstydzić. Oczywiście, gdyby było żywe. Mroczni Panowie szybko zaczęli niszczyć wodą kanalizacyjną wszystko na co natrafili. Wkrótce budynek wpadł w przepaść. Dlaczego? Otóż ta woda była niesamowicie żrąca. Mogła zniszczyć w ciągu sekundy diament.
************
Tymczasem nasza kochana czwórka będąca w Korei, szukała Gawriłowa. Cóż, życie jest okrutne i nie mogli go znaleźć nigdzie w Pusenie. Nie było go w centrum, na przedmieściach... nigdzie. Kretes i Kogut chcieli się już poddać i złożyć broń. Wtedy właśnie podszedł do nich pewien staruszek i, o dziwo, zapytał w języku polskim:
- Przepraszam, wiecie gdzie jest Plac Jedności? - słyszeć było rosyjski akcent. Ale co z tego? Zawsze spotyka się w czasie przygody bardziej podejrzane typy, a nic się z tego nie robi. Przynajmniej nie znam nikogo, który by rozpętywał aferę albo zakładał podsłuchy w ulubionej restauracji tegoż wielce czcigodnego pana.
- Eee... No.... Yyyyy...... Ooo.... W sumie to my jesteśmy tutaj... mh... turystycznie, o! - wytłumaczył Kretes.
- Szkoda... szkoda... Miałem tam ważną rzecz do załatwienia.... A jak tam w ojczyźnie? Dobre to czasy nastały? Nie byłem w Lechistanie od upadku PRLu... Przyjechałem tu mając 89 lat... I znam cały Pusan na pamięć... Zapomniałem tylko, gdzie jest ten, no..., Plac Jedności, o! Widziałem dziś też nawet Gawriłowa... Widziałem nawet Dzielnego Psa Reksia...
- Znasz na pamięć, a nie wiesz, gdzie jest Plac Jedności? I do tego masz, towariszu, podejrzany, rosyjski akcent - zauważył Władimir.
- A ty też masz! Podejrzane to, czyż nie? - odpowiedział ripostą starszy pan.
Rozmowo by trwała zapewne dłużej, gdyby nie podszedł do nich pewien niepokojący osobnik (kolejny tego dnia). Miał na sobie czarny kombinezon, ciemną czapkę - dokładnie taką jaką noszą starsze panie oglądające telewizję ojca dyrektora - a do tego buty koloru, nie zgadniecie!, czarnego. Jego psia sierść nie wyróżniała się zbytnio w takim "zróżnicowaniu". Jedyna rzecz, która nie pochłaniała całego światła białego, była biało-niebiesko-czerwona naklejka przyklejona na piersi.
- Towariuszu pierwyj sekretar, my wziali... oznaczejn, eti od kanalizacyji najdenia mjitażnika (Towarzyszu pierwszy sekretarzu, my wzięliśmy... znaczy, ci od kanalizacji znaleźli buntowników).
- Spasiba, spasiba (dziękuję, dziękuję) - rzekł Gawriłow, bo właśnie nim był starszy pan. W jego głosie każdy usłyszałby naganę. Wyciągnął rękę w stronę swojego sługi. Ten podał mu pilot z jednym czerwonym guzikiem. Przywódca potężnego państwa nacisnął go. Po pewnej chwili bohaterowie usłyszeli osoby, które wzywały pomocy i mówiły coś o jakiejś inwazji... Nie mieli jednak czasu na rozmyślanie, ktoś uderzył ich w głowę czymś ciężkim.
*************
Faktycznie, zaczęła się radziecka inwazja. Podczas gdy główne wojska francuskie atakowały niemieckie tereny byłej Skandynawii, wszyscy żołnierze sowieccy wyruszyli na podbój Korei Południowej i Niezależnej Republiki Korei. Samoloty zbombardowały Czedżu, a czołgi zmasakrowały Daejeon, miasta położonego jakieś sto siedemdziesiąt kilometrów od Seulu. Helikoptery przywiozły piechotę do Pisaniu, w którym organizowano krwawą rzeź. Rosjanie byli bezlitośni - wchodzili do domów niewinnych i przerażonych obywateli, a następnie ich sztucznie przenosili do czyśćca, nieba, a nawet do piekła. Na niektóre wsie wysłano agentów, którzy mieli zostawić tam broń biologiczną. Spowodowali oni wybuch epidemii choroby nazwanej później "Rosjanką". Dzieliła się ona na trzy przerażające i mrożące krew w żyłach fazy. Pierwsza polegała na szybkim ataku gorączki i przeziębienia, trwała ona trzy dni. Druga ciągnęła się przez jeden dzień, następował w niej nagły powrót do zdrowia. Trzecia zaś, która nadchodziła niespodziewanie (mogła w ogóle się nie pojawić, ale, nie bądźmy nieracjonalnymi optymistami w tym przypadku) w kilka minut mogła zabić słonia.
Nie było internetu. Brak dostępnych sieci bezprzewodowych, co w tamtych czasach zdarzało się niezwykle rzadko. Młody Koreańczyk wstał z obrotowego fotelu mając nadzieję, że zbada sytuację i odkryje źródło problemu. Czuł się dziwnie. Niecodziennie. Działo się coś złego. Na zewnątrz słyszał... coś. Taki jakby marsz. Mieszkaniec Pusanu spróbował otworzyć okno. Ciężko... Ostatni raz to robił dwa lata temu. Praktycznie nie wychodził na dwór, szkoła odbywała się przez internet, kino można było obejrzeć przez internet... Udało się. Czołgi jechały w stronę jego domu. Stwierdził, że za dużo gra w tą nową grę. Kilka razy mrugnął. Nic się nie zmieniło. Nagle jeden z nich wystrzelił pocisk. Rozległ się huk. Budynek stanął w płomieniach.
Korea Południowa upadła. Dawną flagę tego państwa zastąpiła czerwień z sierpiem i młotem. Zawisła na parlamencie.
*************
Reksio, Kretes, Kogut Wynalazca oraz Władimir obudzili się w ciemnym i zimnym pomieszczeniu. Nie widzieli niczego, żadna lampka łaskawie nie chciała się zaświecić. Nie mogli swobodnie się ruszać - zapewne ktoś przywiązał ich do jakiegoś fotelu. Siedzieli na czymś dużo wygodniejszym od jakiegoś krwiożerczego krzesła. Czuli, że mają coś w ustach i nie mogą tego wypluć. Niepokojące. Krople wody spadały z sufitu.
- Słuchaj, Stachu, co z nimi zrobimy? - usłyszeli nagle zabawny, piskliwy głos.
- Być może szefowi się przydadzą, w sumie każdy może nam pomóc przetrwać - ktoś mu niezręcznie odpowiedział. Wydawało się, że ten osobnik należy do tej grupy, która wyróżnia się dużą aktywnością, doświadczeniem i wiekiem.
- Michaelowi pewno się przydadzą. Nie wyglądają na tutejszych. Co nie zmienia faktu, że podejrzane jest to, że rozmawiali sobie z Gawriłowem jakby nigdy nic.
- Tak, to interesujące. A nasz ten cały wielki i wspaniały szef jest teraz w Alasce? Rosjanie już ją przejęli?
- Chyba ją próbuję odbić. Cóż, nasza misja wykonana, trzeba wracać. Może kiedyś zjednoczymy to wszystko, co kiedyś nazywano Stanami Zjednoczonymi.
Bohaterowie nie mieli pojęcia, co myśleć o tej rozmowie. W sumie to nawet lepiej, że ktoś ich zabierze do Alaski, tym bardziej, że tam chcieli się udać. Czy jednak nadal jest sens odwiedzać tą mroźną krainę?
*************
Dawny prezydent ZSRR i jedyny przywódca tego kraju, który odwiedził papieża, stał właśnie przed sądem. Cóż, tak już to bywa. W jednym ustroju cię chwalą i stawiają ci pomniki, a w drugim cię do więzienia wsadzają. Sprawę prowadziło się w języku polskim, bo niby w jakim innym języku miałoby się prowadzić sprawę sądową w Moskwie?**
- Towarz... Obyw... Kurczę, jak się nazywa oskarżonych w tym państwie? - wykazał swoje kompetencje sędzia*** Antoni Marian Smutnowski.
- Oskarżony, towarzys..., obywate..., kurczę, sędzio - odparł jakiś podrzędny, agresywny Żołdak. Nazywał się Żaneta i był mężczyzną.
- Ach tak... A więc panie G., czy pan oskarżony się przyznaje do wspieranie neonazistowskich i rusofobicznych inicjatyw?
Podłoga sądu była koloru czerwono-żółtego. Na suficie wisiały podobizny Aleksandra Gawriłowa. Na środku siedział sędzia na różowym fotelu. Po lewej stronie stała dębowa ławka oskarżonego i obrońcy. Po prawej zaś siedział sobie wyżej wspomniany żołnierz.
- A niby jak pan, mój klient, miał wspierać? - wtrącił się obrońca, który, o dziwo, był na rozprawie i żył. Jeszcze.
- Ano rozwiązał Przewspaniały Kraj Miodu i Mleka Związek Narodów Bratnich i blabla...
- Może i rozwiązał. Ale czemu niby miałby złamać prawo? W jaki sposób wsparł Niemców? - zadał kluczowe pytanie obrońca, który urodził się w Kazachstanie, a na imię mu Daurien.
- Przez niego NRD i RFN się połączyło. Gdyby nie to, nie powstałaby IV Rzesza. A do tego rozwiązał ten Przewspaniały Związek, który mógłby, gdyby istniał dłużej, powstrzymać Niemców i w ogóle by się zło nie stało - wytłumaczył mądrze Antoni.
- Eeee....
Zażenowany obrońca poprawił sobie krawat. Na jego psiej, brązowej skórze pojawiły się krople potu.
- Słuchaj, ja po prostu tutaj dorabiam. Ja nawet nie studiowałem. Ja powtarzałem pierwszą klasę podstawową, chociaż się nie da. Ja miałem same jedynki, chociaż w Rosji ich nie ma - Marian oddalał winę od siebie.
- To ty nie jesteś Polakiem? - zdziwił się Gorbaczow, który pierwszy raz odezwał się w tej rozprawie.
- Ymmm... Nieważne. Dobra, tobie też damy trochę kary, panie obrońco. Jesteś podejrzany politycznie. Nie lubimy podejrzanych politycznie. Dla pana obrońcy - 30 lat prac społecznych w pewnym obozie. Dla pana G. - 124 928 583 958 329 lat więzienia - wydał niesprawiedliwy wyrok Smutnowski.
- Przecież ja tyle nawet nie dożyję! Nie łatwiej powiedzieć "dożywocie"?! - krzyknął zaskoczony skazany.
- Otóż... nie. W naszym wolnym, swobodnym i w ogóle wspaniałym kraju nie ma dożywocia. A za obrazę mojego majestatu, przez darcie się na sali, dokładam panu 149 294 lat więzienia i 1 rok prac społecznych w pewnym obozie.
Skazani popatrzyli na siebie. Wiedzieli, że czeka ich ciężka, pełna pracy przyszłość.

Co spotka naszych bohaterów w Ameryce?
Kim jest Michael Ątek Mątecki?
Czy Wagner podpisze pakt współpracy z Gawriłowem?
CDN.

__________________
*Tj. "Bóg"
**To ironia....
***Kolejna ironia, gdyby ktoś nie wyczuł, w co wątpię.


Wt, 1 lip 2014, 20:32
Pod-ziemniak
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Cz, 26 lip 2012, 09:49
Posty: 1691
Naklejki: 10
Post Re: [OPO] Reksio i Kretes: Aenigma Mundi
Całkiem dobre opowiadanie, ale mnie szczerze powiedziawszy nie zaciekawiło. Jest oczywiście parę błędów różnego rodzaju, no i tak jak już wcześniej powiedziałem wieje nudą. Humor zdecydowanie największym plusem tego opowiadania. Szczególnie rozbawił mnie serial o siostrach zakonnych na tropie. Porządnie napisane, choć w pewnych momentach są słabe strony, ale także i mocne (mocne szczególnie te na początku). Szczerze powiedziawszy mam problem ze wstawieniem oceny, ale biorąc pod uwagę moje komentarze oceniam opowiadanie na 7/10, taka, a nie lepsza ocena za tą nudę, to nie moje klimaty. Mam nadzieje, że będzie jeszcze lepiej. Czekam na następne rozdziały.


Śr, 2 lip 2014, 15:11
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Odpowiedz w wątku   [ Posty: 33 ]  Przejdź na stronę Poprzednia strona  1, 2, 3  Następna strona

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 4 gości


Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
Nie możesz odpowiadać w wątkach
Nie możesz edytować swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz dodawać załączników

Skocz do:  
No nie wierzę, forum działa dzięki phpBB! © 2000, 2002, 2005, 2007, 2010, 2013, 2019 phpBB Group.
Designed forum urobiony przez STSoftware dla PTF.
Tłumaczenie skryptu od phpBB3.PL