Teraz jest Pn, 29 kwi 2024, 05:39



Ten wątek jest zablokowany. Nie możesz w nim pisać ani edytować postów.  [ Posty: 19 ]  Przejdź na stronę Poprzednia strona  1, 2
#2. Creepypasta 
Autor Wiadomość
Pan Anarchii i Chaosu
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pt, 21 cze 2013, 16:29
Posty: 68
Naklejki: 0
Post Re: #2. Creepypasta
Czarnoksieznik napisał(a):
Nemo patrzył na teleporter. Korbka obracana przez Kari skrzypiała w miarę, jak kapsuły błyskały i taśmociąg się przesuwał. Myślał o tym, co przed chwilą usłyszał...
Musiał to zrobić. Doskoczywszy do maszyny, chwycił korbę i odsunął córkę na bok.
-Jeśli tego naprawdę chcesz, to skacz! Nie uruchomimy maszyny po raz drugi!
Z tego, co wydarzyło się następnie, zapamiętał tylko Kari wskakującą w teleporter, po czym odrzuconą do tyłu z ogromną siłą, przedśmiertny okrzyk... i krew... i cień, przesuwający się wraz z Reksiem i Kretesem po taśmociągu...

***

Przebudził się. Leżał w swojej koi, w swej kabinie, na pokładzie Nautilusa. Znowu to wspomnienie... ten sen... co się wtedy stało? Nie wiedział. Ale zabił swoją córkę... ta maszyna ją zabiła...
I wtedy to ujrzał. W ciemności pod ścianą większa ciemność... jakaś figura... trzymająca w ręku długi sztylet... przysunęła się bliżej i poznał ją. To jego Kari, okrwawiona, obdarta, jakby po eksplozji...
-Tatku... przebudź się...
Cudem uniknął ciosu.

***

Obudził się. Dzielny pies czuł, że jest za wcześnie, ale coś kazało mu wstać... obrócił się i...
-Kochanie... przebudź się...


No tak, pisząc pracę miałeś z pewnością jakiś pomysł. Jeśli dobrze rozumiem, jest alternatywą tego, co mogło się stać naprawdę.
Nie jest fatalnie, ale mimo wszystko.. sam przyznasz - jest to raczej słabsze od prac Kretesa i Doktora.Autora.
Tak więc - 6/10


N, 9 lis 2014, 20:50
Zgłoś post
Pan Anarchii i Chaosu
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pt, 21 cze 2013, 16:29
Posty: 68
Naklejki: 0
Post Re: #2. Creepypasta
Eprzyprawa napisał(a):
Ten dzień Kretes pamiętał dobrze ...
Była ciemna noc kiedy przechadzał się z Reksiem po parku, a jedyne światło tworzyły rozstawione przy chodniku latarnie.
Powoli przemieszczając się chodnikiem i rozmawiając o dzieciakach pukających do drzwi każdego roku wesoło wykrzykując "Cukierek albo psikus !", nie byli świadomi co ich może czekać w mrokach ciemności. Kretes stawiając powoli swe niezdarne łapska, nadepnął na gałąź, jeszcze nie wiedział że to będzie gałąź zgubienia.
Po paru kolejnych minuta latarnie zgasły nagle, i wydały przeraźliwy pisk, jakby dusza dawała swój ostatni wrzask.
-Reksiu, to nie jest normalne.
-Kretesie, pamiętaj że mamy Halloween.
-No wiem, ale ten pisk...
-Czekaj...
-Co się dzieje Reksiu ?
-Słysze coś dziwnego, szybko uciekamy !
-Aleee...
I Kretes nie zdążył dokończyć gdy Reksio porwał jego rękę i zaczęli biegnąć przed siebie.
-Reksio cco to jest ???
Zapytał zadyszany Kretes.
-Nie wiem, ale na pewno nic normalnego.
Tajemnicza postać zbliżała się do nich z ogromną prędkością.
Niestety niezdarny Kretes musiał wpaść na korzeń drzewa, Reksio nie mógł zostawić przyjaciela chociaż wiedział, że to już koniec.
-Do zobaczenia przyjacielu.
-Reksio co ty ?! UCIEKAJ.
Gdy w ostatniej chwili z skały nad ich głowami zeskoczyła nieznana postać, i wyciągnęła z swojej kieszeni Młot krzycząc :
-Uciekaj z mojego królestwa !!!
-CICHO NESTARDIEL !
-Wiesz dobrze że cię pokonam Anarchio, ty nędzny wężu ?
-Odejdę ale nie dziś !
A tajemniczy wąż zwany Anarchią wycofał się. Jednak Nestardiel wiedział że powróci.
-Mam nadzieję że nic wam się nie stało drodzy bohaterowie.
-Jacy bohaterowie ? Reksiu o co mu chodzi ?
-Hehehe [zaśmiał się tajemniczo], jeszcze się spotkamy bohaterowie.
I wtem Lord Psychodelii zniknął w cieniu.
-Reksiu co to było.
-Nie wiem Kretesie, a tym bardziej nie mam pojęcia dlaczego ten wąż nas gonił, ale mam wrażenie że powróci.
-Reksio ja się bardziej zastanawiam dlaczego kapelusznik nazwał nas bohaterami ?
-Kiedyś się może przekonamy.
Gdy zaczęli się oglądać gdzie się znajdują, zauważyli że tuż obok swoich domów. Jedyne o czym marzyli wracając do siebie, to o spokojnej nocy.

( Opowiadanie nie ma na celu urazić Nestardiela, a tym bardziej Anarchii.)


Fakt, opowiadanie jako jedno z nielicznych nawiązuje do dnia Halloween. To na pewno jakiś plus. Niestety, strona ortograficzna zdecydowanie odstaje od reszty, podobnie jak sens fabularny. Bez dwóch zdań - nie może być to praca zwycięska.
3/10.


N, 9 lis 2014, 20:55
Zgłoś post
Pan Anarchii i Chaosu
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pt, 21 cze 2013, 16:29
Posty: 68
Naklejki: 0
Post Re: #2. Creepypasta
Api napisał(a):
Mały, czerwony samochodzik mknął dzielnie szosą, tak jakby nic nie potrafiło go zatrzymać. Zupełnie odwrotnie było z kretem, kulącym się na przednim siedzeniu, tuż obok swojej kierującej małżonki. Najchętniej by się stąd zabrał, do swojej nory i ciepłego łóżka.
- Molińciu... czemu akurat musimy jechać tą drogą, i to pierwszego listopada? W sumie, możemy to zrobić innym razem, babciowi będzie wszystko jedno... - powiedział, kurczowo ściskając torbę pełną zniczy i świec.
- Może i babciowi będzie wszystko jedno, ale naszym żyjącym krewnym nie! Wiesz, jacy oni są... A większość dróg jest teraz zakorkowana i niebezpieczna!
- Ta też pewnie jest... - Kretes przyjrzał się podejrzliwie drzewom. Co drugie wyglądało jak nieszczęśnik cierpiący potworne katusze w piekle i błagający o łaskę. Postanowił ułożyć się wygodniej i uciąć sobie drzemkę. Nie było mu to dane. Ostatnim, co zapamiętał przed straceniem przytomności był błysk oślepiającego światła, swąd palonej gumy i wrzask Molly ,,No jak jedziesz, baranie!''...

Nasza Kretonka zaraz po obudzeniu zobaczyła staromodną, naftową latarnię, którą ktoś świecił jej w oczy.
- Co... co się dzieje...? - wybełkotała.
- Heleno, ona żyję! Zabierzmy ją do domu, bo jeszcze tu zamarznie! - mówił ktoś z troską. Po chwili znów zemdlała.

Kretes był już na cmentarzu, ale bez Molly. Ciągnąc sam torbę pełną świeczek, kwiatów i zapałek, z nudów przyglądał się nagrobkom. Jakiś Stefan Nowak, Anna Kowalska, Wiktoria Skorupka... zaraz... Wiktoria Skorupka?! Najlepsza przyjaciółka Karolinki, małej kuzynki Koguta?! Przyjrzał się dokładniej.
,,Wiktoria Skorupka, urodzona 2001 roku, żyła 95 lat''... Ale jak to?! Przecież ona niedawno zdała do szóstej klasy podstawówki! Szybko zaczął oglądać kolejne płyty nagrobne. Karolina Kogut, urodzona 2001, żyła 87 lat... Andżelika Kogut, żyła 81 lat... Korneliusz Kogut, żył 102 lata... Rex ,, Dzielny'' Pies, żył 96 lat... Molly Kret, żyła 93 lata...
A potem zobaczył coś, co go zmroziło.
,, Komandor Kretes Kret, żył 47 lat''. Przecież niedawno były właśnie jego czterdzieste siódme urodziny! Zaraz... Ale czemu nie leży obok Molly, tylko obok jakiegoś innego grobu? Spróbował odczytać inskrypcję na nim, choć ciężko mu szło, napisy były bardzo stare i wytarte.
,,Hrabia Gaspare von Verlassen, żył 31 lat. Niech jego zimna dusza spłonie w piekielnym ogniu.'' Od kiedy to takie rzeczy wypisuje się na nagrobkach? Zawsze jest to coś typu ,,Pokój jego duszy'' czy ,,Niech spoczywa w spokoju''... Musiał sobie nieźle nagrabić ten hrabia. Ale czemu położono ich w wspólnym grobie?
I wtedy kret zauważył napis, dokładnie między jedną, a drugą płytą.
,,Związani na zawsze.'' Co?! Nie no, co to ma znaczyć? Najpierw znajduje groby osób, które żyją, choć wygląda na to, że zmarły już dawno, a teraz to... Kret skulił się. Proszę, niech się teraz obudzi... To nie może być prawda...

Kret wyrwał się z koszmaru, ale nie obudził się krzycząc i bedąc zlanym potem. Po prostu zmarznięty i nieruchomy otworzył oczy.
Jakby już nie żył.
Jednak po chwili uświadomił sobie, że nie jest tak źle. Zamiast obudzić się na zimnej ziemi, leżał w miękkim, całkiem wygodnym łożu z baldachimem. Jeśli jest więziony przez jakiegoś psychopatę, to jest to całkiem uprzejmy psychopata. Zaczął dokładnie obserwować otoczenie.
Miejsce, w którym się obudził, wyglądało jak typowy pokój, urządzony w stylu wiktoriańskim. Baldachim, zasłony i dywany były wykonane z ciężkich tkanin w ciemnych kolorach, a na podłodze i półkach leżały... zabawki? Tak, zabawki! Dość staroświeckie, ale na pewno drogie, jak porcelanowe lalki ubrane zgodnie z modą z okresu rewolucji przemysłowej, małe wozy i zabawkowe koniki, wykonane z ogromnym pretyzmem, zakurzone misie, piłeczki i nawet koń na biegunach. Wszystko zimne, nieruchome, dawno nie słyszało śmiechu dzieci.
Wtedy drzwi się uchyliły, nawet nie skrzypiąc.
- No proszę, mój kochany krecik już się obudził... - usłyszał drżący, cienki głos. Nie było w nim troski, raczej stwierdzenie faktu.
- Nie jestem żadnym kochanym krecikiem, a szczególnie dla ciebie! Kim jesteś?
- Twoim najlepszym przyjacielem! - zachichotała dziwna osoba, i jeszcze bardziej uchyliła drzwi. Teraz Kretes mógł ją zobaczyć w całej okazałości.
Właściciel głosu był wysokim, chudym psem, być może hartem. Miał długie blond włosy i wąsy podobne do mysich ogonów, też jasne. Był odziany w czarny płaszcz i cylinder, wspierał się na lasce. W sumie, wyglądał dość żałośnie. Podszedł do łóżka, lekko kulejąc na prawą nogę.
- Nie jesteś moim przyjacielem. - oznajmił Kretes.
- Ależ oczywiście, że jestem... - wychudły zwierz położył się tuż obok Komandora. Ten chciał uciekać, ale czuł się jak sparaliżowany.
- Nawet się nie znamy... - wyjąkał.
- To się poznamy. Dogłębnie. - ostatnie słowo pies wyszeptał prosto do ucha kreta.

Molly otworzyła oczy. Była w małym, ciepłym domku. W centrum wesoło huczał ogień w kominku, a na ścianach wisiało mnóstwo zdjęć i wesołych obrazków. Żaden nie przedstawiał smutnej sceny. Po chwili z drzwi obok wyszła jakaś podstarzała wiewórka z tacą parujących, pięknie pachnących ciastek.
- Władek, chodź! Ta krecica się już obudziła! - powiedziała z radością, widząc podnoszącą się Kretonkę. Zaraz z kuchni wybiegł wiewiór w podobnym wieku, naprędce odwiązując czerwony fartuszek.
- Poczęstuj się, drogie dziecko, potem porozmawiamy. Musisz być bardzo osłabiona.
Gdy tylko Molly poczuła się lepiej, przedstawiła się i opowiedziała, co się stało, miny małżeństwa zrzedły. Spojrzeli po sobie.
- Helenko, czy możesz przynieść ten list? - zapytał Władysław.
Starsza wiewiórka szybko pobiegła do pokoju i wróciła z kopertą.
Była zaadresowana do Molly.

Droga Molly!
Razem z Kari Matą składamy najszczersze kondolencje z powodu śmierci męża...

Dalej krecica nie mogła czytać. Było tam coś o smutku, o przyjaźni Reksia i jej żona... Ale jak, na Bobra?! Kretes żyje, musi żyć! Musi...
Spojrzała na obie wiewiórki. Pierwsza odezwała się Helena.
- Molly... Musimy porozmawiać. To może uratować twojego męża.
- Ale... on już pewnie umarł...
- Nie umarł i nie umrze, jeśli mu pomożesz. Posłuchaj. Słyszałaś legendę o hrabi von Verlassenie?
- Nie.
- Kilkadziesiąt lat temu, miał tu swój majątek. Był skąpy, okrutny i chciwy, zabierał wieśniakom wszystko co mieli, a za ukrycie zboża dotkliwie karał. Po pewnym czasie wszyscy się od niego odwrócili... Nawet jego jedyny przyjaciel od niego uciekł. Hrabi wydawało się, że może żyć bez niego... Ale nie mógł. W wieku 31 lat popełnił samobójstwo, jego ciało znaleziono w święto Wszystkich Świętych. Szabrownicy obrabowali jego dom, ale bali się ruszyć sypialnie. Podobno ,,czaiło się w niej coś złego''. Według legendy, jego dusza wciąż się tam błąka, szukając kogoś, kto mógłby stać się jego przyjacielem... Ale najpierw musi sprawić, by ten ktoś chciał umrzeć. Obawiam się, że Kretes jest jego ofiarą.

- Zaraz... Dogłębnie? Co ten pies sobie wyobraża! Przecież ja mam żonę - pomyślał kret.
- I jak, kochanie... Chcesz być moim przyjacielem, prawda?
- Wcale nie! Ja mam prawdziwych przyjaciół!
- Prawdziwych przyjaciół...? Ciekawe. To czemu wciąż cię nie szukają? - pies zachichotał.
- Bo... może jeszcze nie wiedzą, co się ze mną stało.
- Prawdziwi przyjaciele zawsze i wszędzie przybedą na pomoc. Ja cię nie porzucę, będę się tobą opiekował.
- Nawet mnie nie znasz...
- Znam cię na wylot. Wiem nawet, jak miała na imię twoja ukochana przytulanka.
- J-jak...?
- Stefan.
Całkiem nieźle.
- Ale jak...?
- Zostaw tych fałszywych przyjaciół. Kogut wcale nie dbał o ciebie podczas testowania tych swoich szalonych machin, Reksio traktował cię jak kulę u nogi, a Molly wciąż zrzędziła. Ja zawsze uszanuje twoje wybory, nigdy do niczego cię nie zmuszę, spełnię każde twoje życzenie, nigdy cię nie porzucę. Przysięgam, tylko zgódź się być moim przyjacielem. - spojrzał na niego swoimi szarymi, mglistymi oczami - Proszę...
Kretes nie potrafił tego później wyjaśnić, ale wyszeptał:
- Dobrze... zgadzam się.
Uśmiechnięty hart pogłaskał go po policzku i pocałował. Nagle Komandor poczuł ucisk w okolicach serca.
- C-co się dzieje?
- Nie martw się, to chwilowe. Za chwilę nic już nie będzie boleć.
Wtedy właśnie obaj usłyszeli trzask drzwi. Nowy przyjaciel Kretesa zaklnął pod nosem.
- Wybacz, Kretesie, musze się z kimś rozprawić... poczekaj na mnie - poprosił i wybiegł z pokoju.
Kreta coraz bardziej bolało. Czuł się dziwnie, jakby powoli... zamarzał? Z dołu dały się słyszeć zniekształcone krzyki.
- Nie! On jest mój! Tylko mój!
- Jestem jego meżą, ty go porwałeś!
- Sam się zgodził! Za chwilę bedzie już martwy, a wtedy wasze małżeństwo nie będzie ważne. Śmierć was rozłączy!
- Ty potworze!
- Sam dał się pocałować i zgodził się ze mną żyć! Już nic nie zrobisz! Możesz go sobie zobaczyć ostatni raz.
Zaraz... to znaczy, że Komandor... umiera?
Po chwili dało się słyszeć tuptanie krótkich nożek. Drzwi otworzyły się z hukiem, za nimi stała przerażona Molly.
- Kretesie... Kretesiku... - załkała i podbiegła do łóżka - Proszę... ty naprawdę chcesz umrzeć?
- Nie Molly... Nie chce.
- To czemu pozwoliłeś temu potworowi się pocałować? Wiesz na pewno, że pocałunek upiora zabija!
- Molly... Wybacz. Nie chce umierać. Wcale nie chce - wstał z łóżka, nie zważając na nic - Nie zgadzam się na to!
Ból nagle ustąpił. No tak, ofiara może umrzeć tylko dobrowolnie.
Kretonka rzuciła się na szyje kreta. Dawno nie była taka szczęśliwa.
- Już zadzwoniłam po chłopaków... Zawiozą nas do domu. Cmentarz odwiedzimy później.

Molly i Kretes, pakując się do wozu, wesoło rozmawiając z Kogutem, Kornelkiem i Reksiem, a także żegnając się z parą milych staruszków, nie zauważyli psa siedzącego na dachu willi.
Gaspare plakałby, gdyby nie to, że był duchem. Dlaczego Kretes mu to zrobił? Dałby mu wszystko, co dadzą mu jego ,,przyjaciele'' a nawet jeszcze więcej! Co oni takiego mieli, czego nie miał on?
No tak. Wciąż oddychali.
Nie mógł już na to dłużej patrzeć. Odwrócił się i rozpłynął w powietrzu.


___________
Wczoraj wieczorem dostałam ogromnego zastrzyku weny. Opo, które prezentuje, może nie jest jakieś niezwykle straszne, ale może kogoś zaciekawi... Wiem, że dłuższe niż przeciętne, ale najlepsze pasty które przeczytałam były nawet dłuższe. Chciałam stworzyć jakaś dłuższą i ambitniejszą historię.


No tak, widać że jesteś osobą, która zna się na pisaniu opowiadań, zarówno tych strasznych jak i tych bardziej pouczających, względnie poruszających.
Ale serio? Duch homoseksualista? I jeszcze wplątać w to biednego Kretesa? Ech.. kontrowersja ciągnie kontrowersję.
Na moje oko zasługujesz na jakieś 8/10, ale biorąc pod uwagę długość pracy, która rzeczywiście jest.. godna pozazdroszczenia jeśli chodzi o ambicję... podwyższę ją jeszcze o jeden punkt, tak więc 9/10.


N, 9 lis 2014, 21:14
Zgłoś post
Pan Anarchii i Chaosu
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pt, 21 cze 2013, 16:29
Posty: 68
Naklejki: 0
Post Re: #2. Creepypasta
Matek napisał(a):
Jutro Halloween, nie zapomnijcie przygotować strasznych strojów! – usłyszał w nocy obudzony Reksio w swej budzie. Dzielny pies usłyszawszy tą wiadomość przypomniał sobie, że w tegoroczne święto postanowił udać się pierwszy raz z Kretesem prosić o cukierki. Bohaterowie miesiąc wcześniej przygotowali sobie kostiumy, własnej roboty. Dla Kretesa strój Batman’a uszyty przez Molly, zaś dla Reksia Czerwony Pies nikomu wcześniej nieznany, uszyty przez Kari Matę. Pozostali mieszkańcy podwórka nie byli gorsi – Molly postanowiła, że przebierze się za czarownicę, Kari Mata postanowiła przebrać się za Wyznawcę Bakterii Coli, a koguty za zombie.
Reksio czekał przed norą nad stawem na Kretesa, który właśnie ubierał swój kostium, kiedy wyszedł wzięli torby i poszli prosić o cukierki. Kiedy wyszli na ulice dostrzegli potwory, oczywiście były to zwierzęta przebrane za potwory.
W końcu przyszedł czas na zapukanie do pierwszego domu.
-Cukierek, albo psikus – powiedział niechętnie Kretes, po tym jak Reksio zadzwonił do drzwi.
Właściciel domu postanowił dać cukierki Reksiowi i Kretesowi, potem przyszedł czas na kolejne domy. Kiedy Reksio i Kretes byli już zadowoleni ze swojej ilości cukierków postanowili znaleźć miejsce, w którym mogliby spokojnie skonsumować cukierki, albowiem nie chciało im się na razie wracać do domu.
Razem usiedli na łódce, która położona była na rzece. Nieświadomi niczego Reksio i Kretes konsumowali cukierki na łódce, a łódka powoli zaczęła oddalać się od portu i tak bohaterowie znaleźli się na środku rzeki, a portu nie było widać, ani słychać…
I takim właśnie sposobem dotarli do nawiedzonego domu, bohaterowie nie mieli innego wyjścia, musieli wejść do strasznego domu, albowiem na dworze, obok rzeki było zimno i do tego nie znali drogi powrotnej.
-O w mordę! – wyszczekał przerażony Reksio.
Dom ten z zewnątrz był drewniany, wyglądał na stary, niektóre jego elementy się rozpadały, a mieszkał w nim pewien starszy kocur, który bardzo ucieszył się na widok Reksia i Kretesa. Wtedy też zaczęła się burza, pioruny zaczęły uderzać blisko starego domu, a straszny pan zaczął recytować pewną historię. Mówił on bardzo przerażającym głosem:
W każdą halloweenową noc o północy dom ten nawiedzają dusze zmarłych piratów, którzy kiedyś pod tym domem zakopali swój skarb! Legenda głosi, że w którąś noc uda im się wydostać swój skarb i zniszczą każdego kto stanie im na drodze!
Piorun uderzający obok domu odwrócił uwagę Reksia i Kretesa, starszy kocur odpłynął łódką, a w dali rzeki bohaterowie dostrzegli piracki okręt zbliżający się w stronę domu. Przerażeni postanowili schować się do szafy. Upłynęło trochę czasu, a okręt piracki był już obok domu, wyleciały z niego trzy potworne potwory i uderzając piorunem w podłogę wydobyli swój skarb i wtedy też Kretes kichnął, a szafa się otwarła, a dusze dostrzegły psa i kreta.
Jedna z dusz przeleciała przez Kretes dusząc go jednocześnie, kret nie wytrzymał, zginął na miejscu. Inna z dusz wyciągnęła swój piracki nóż i pociachała nim Reksia, a potem odcięła mu głowę, ręce, nogi, następnie rozszarpała psa wydobywając z niego serce, podobnie zrobiła z Kretesem. Kiedy przyjaciele Reksia i Kretes dowiedzieli się o tym zdarzeniu Kari Mata popełniła samobójstwo, a Molly wpadła w depresje. Kogut Wynalazca zaś zabił swojego brata, potem siebie. Nie mógł wytrzymać śmierci swoich przyjaciół. Koniec.

No tak, opowiadanie umieściłbym jakoś dwa stopnie wyżej od poziomu opowiadania Kretona i Doktora. Początek może jeszcze jakoś trzyma poziom, ale reszta jest tak naiwna, że aż prosi się o hejty.
4/10.


N, 9 lis 2014, 21:25
Zgłoś post
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Ten wątek jest zablokowany. Nie możesz w nim pisać ani edytować postów.   [ Posty: 19 ]  Przejdź na stronę Poprzednia strona  1, 2

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 1 gość


Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
Nie możesz odpowiadać w wątkach
Nie możesz edytować swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz dodawać załączników

Skocz do:  
cron
No nie wierzę, forum działa dzięki phpBB! © 2000, 2002, 2005, 2007, 2010, 2013, 2019 phpBB Group.
Designed forum urobiony przez STSoftware dla PTF.
Tłumaczenie skryptu od phpBB3.PL