Teraz jest Cz, 28 mar 2024, 18:45



Ten wątek jest zablokowany. Nie możesz w nim pisać ani edytować postów.  [ Posty: 81 ]  Przejdź na stronę 1, 2, 3, 4, 5, 6  Następna strona
Deux Ex Machina 
Autor Wiadomość
Córka Gwiazd
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Cz, 25 wrz 2014, 18:21
Posty: 181
Naklejki: 0
Post Deux Ex Machina
- Witamy w programie Deus Ex Machina. Prawdopodobnie udało się wam zniszczyć wszechświat. Bardzo dobrze, cenimy sobie oryginalne zachowania.
Zanim wejdziecie - wybierzcie jedną broń, jeden rodzaj zbroi i jeden rodzaj zasłony. Istnieje opcja wybrania dwóch broni, ale wiąże się ona z opcją braku zasłony.
W środku nie używamy magii.
Granie nie fair, wiąże się ze zniszczeniem kostki i tym samym resztek wszechświata.
Zwycięzca, który przejdzie przez 12 pokoi i pokona wszystkich na swojej drodze, zostanie nowym bogiem!

- Dobrze zrozumiałam? - zawahała się Emmelie. - Tylko jedna osoba będzie w stanie zostać nowym Bogiem?
- A po co więcej? Eheheh. Jeden Bóg wystarczy. Dwójka już była i nie sprawdziło się to nie wiadomo jak dobrze. Eheheh.
- Nest, pytam serio.
- Hihihi... No dobra.
Wyobraź sobie sytuację. Pokonujemy Neville'a w ostatniej rundzie, odrąbujemy mu głowę tępą, albo tylko tak lekko naostrzoną maczetą... bądź względnie jakimś przetykaczem do klopa... Ale pojawia się pewien problem.
Przy życiu zostajemy wszyscy. I co w takim momencie? Otóż... pozwól, że wyjaśnię.
Będziemy zmuszeni do bezpardonowego wymordowania swoich przyjaciół. Musi zostać jedna osoba. Jeśli się tak nie stanie, konkurs na nowego boga, nie będzie miał prawa się zakończyć.
Wszechświat nie powstanie na nowo, a my będziemy musieli tułać się po wnętrzu tej śmiesznej kostki.
- Niemiło. - odparł Doktor.
- Nawet bardzo. - zawtórował mu Dawid.
- W praktyce... Deux Ex Machina to nie byle jaki turniej. Jego trudność i złożoność jest na poziomie - powiedziałbym nawet... nieziemskim, legendarnym, bądź coś w stylu mega epic hard.
Jeśli myślicie, że wszystkim uda się przeżyć, to taka mała prośba...
Weźcie sobie do ręki wielki czerwony młotek i... bezkompromisowo, walnijcie się w nim w czoło.
- Ale... to będzie boleć. - stwierdził Dove.
- Bolesne :lol: - dorzucił od siebie Doktor.
- Przepraszam, że wtrącę się do tej nieziemsko ciekawej dyskusji... - odezwała się w tym momencie Api. - Kto waszym zdaniem powinien zostać nowym Bogiem?
- Hihihi. Oczywiście, że ja! - wykrzyczał Nest. - Gdy już zostanę nowym Bogiem, zadbam o naturę, o głodujących, przeznaczę część nagrody na domy dziecka, a także... hmmm.. no bo ja tak ogólnie to chcę pokoju na świecie.
- Mhmm...
- Wiadomo - najlepszą kandydatką na to stanowisko jest Lily. - wtrąciła April. - Jedyna ma solidny Niebiański staż, rządziła chwilę Niebem... Zna się na rzeczy.
- Hihihi... No pewnie... pewnie... Myszko, oboje wiemy, że po zabiciu Neville, zostanę ja i Czarny, a potem czeka nas solówka na śmierć i życie.
- .... - nie krył irytacji nietoperz. - Nest... Ale wiesz, że to będzie jednoznaczne z tym, że po kilku chwilach... los wszechświata zależeć będzie wyłącznie ode mnie?
- Nie powiedziałbym. Hihihi.
- A co jeśli zostaniesz Ty i Lily?
- ...
- Wtedy nasz Nesti będzie musiał zdecydować, który z jego priorytetów... jest tym ważniejszym... żądza władzy czy też... żądza miłości...
Miłości, która nigdy... przenigdy nie będzie mieć miejsca w obustronnej postaci. - powiedziałam chłodnym tonem.
Lord Psychodelii nie dowierzał własnym oczom. Nerwowo przełknął ślinę i oddalił się w stronę bramy.
- Hasztag... Zaorane - skwitowała Api.

- Drugi etap wstępu właśnie się zakończył. Wybraliście swój oręż, którym będziecie władać przez kolejne 12 rund.
Wymiana broni, zasłon i zbroi, nie jest możliwa, gra rozpatruje je jako " ruchy nie fair. Domniemywamy, że już wiecie, z czym wiąże się granie nie fair.
Deus Ex Machina zakłada jednak możliwość poszerzenia swojego ekwipunku, poprzez zdobycze wojenne.

***

- Rozpoczynamy etap numer 3, zwany dalej finalnym rozwiązaniem. Uroczyście oświadczamy, że gra Deus Ex Machina, właśnie się zaczęła. Zabij i nie pozwól zginąć. Jeśli zagrasz nie fair, gra się zakończy, a pozostające w egzystencji, jaśniejące jeszcze gwiezdne elementy wszechświata, pochłonięte zostaną przez opary nicości i pustki.
Trzymajcie bronie w gotowości. Pierwsza runda Deus Ex Machina rozpoczyna się...

Drzwi w pewnym momencie zaskrzypiały, zaryczały, a kumulująca się wewnątrz nich energia, z czasem zaczęła rozdzierać je od środka. Powolnym, ślamazarnym, praktycznie ślimaczym tempem, zaczęły prezentować nam skrywane przez siebie tajemnice.
Za potężną blokadą barykadą, dzielącą wymiary, dało się dostrzec wir różnokolorowych, migoczących iluminacji, który niczym wir rzeczny, miał zamiar wkrótce pochłonąć wszystko, co znajdowałoby się tylko w jego okolicy.

I stało się...

Znaleźliśmy się w znacznie większym pomieszczeniu, o egipskich klimatach. Ściany pokryte hieroglifami i szalejące w środku burze piaskowe, tworzyły atmosferę, która znacznie dawała się nam we znaki.
- Dajcie mi przeciwnika! - krzyknął Doktor.
I rzeczywiście... przeciwnik już wkrótce się pojawił.
- Więc... to moim zadaniem będzie wykończyć was wszystkich.
Obrazek
- Wow... - zdziwił się Czarny.
W sumie... nie tylko on się zdziwił.
- Ten, Który tak potwornie mąci... w tęczo... tęczowej szacie z maczugo wonszem?! A myślałem że w życiu już nic nigdy mnie nie zaskoczy. - stwierdził Dawid.
- Będzie gorzej. - stwierdził przeciwnik.
Nietoperz momentalnie uderzył swoim orężem w ziemie.
Po podłodze zaczęły pełzać dziesiątki... albo i setki węży. Burze piaskowe zaczęły przybierać na sile, praktycznie eliminując jakikolwiek kontakt wzrokowy ze złym latającym ssakiem.
- I że to niby fair?! - oburzył się Czarny.
- To tak zwani mistycy. Według tutejszej hierarchii wartości - przeciwnicy, którzy mają znaczącą więź z pomieszczeniem. Wpływa ono zwykle na ich umiejętności, ataki, a także i na sposób poruszania się. - odparł Nest.


Wt, 2 lut 2016, 19:51
Zgłoś post
Mistrz Administracyjnej Magii
Avatar użytkownika

Dołączył(a): So, 24 sty 2009, 15:23
Posty: 1751
Lokalizacja: z Angmaru
Naklejki: 17
Post Re: Deux Ex Machina
...
Narrator napisał(a):
Czarny poderwał się do lotu, uruchamiając kinetoodporny bąbel. Powinien uchronić go przed burzą i polepszyć nieco widoczność. Teraz trzeba się zastanowić... skoro jego umiejętności wynikają z pomieszczenia, to jeśli się je uszkodzi... strzelanie na oślep nie wydało mu się zbyt rozsądne w tych warunkach, zdecydował się więc podlecieć do ściany i władować tu i ówdzie kilka pocisków.

_________________
Obrazek
Głupcze! Żaden śmiertelny mąż nie jest w stanie mnie zabić! Teraz GIŃ!
Jeśli widzisz ten kolor, uważaj - administrator ma Cię na celowniku.
Spoiler:


Wt, 2 lut 2016, 20:06
Zgłoś post
Bezpieczeństwo Forum
Avatar użytkownika

Dołączył(a): So, 7 lis 2009, 14:12
Posty: 2168
Lokalizacja: Koło komputera xD
Naklejki: 7
Post Re: Deux Ex Machina
Hm... Pomyślmy. Węże są głuche.

//szybko chowa się pod pelerynę

OK, teraz mnie nie zauważą, jest czas do namysłu.
//oddala się w stronę ściany

Pomyślmy o słabych stronach nietopera. Normalnie to bym go wkurzył poprzez paring z Lily lub Alysią, ale to nie Czarny, tylko czarny... charakter tego etapu.
Czego nie lubią nietoperze? Nie wiem. Widziałem je zarówno pływające, latające, czołgające się, jak i... robiące inne rzeczy. Woda nie wyrządza im szkód, jedynie odstrasza. To by się nawet przydało, ale nikt nie wziął za broń wozu strażackiego i hydrantu. Przeciwnika można by też było zmylić za pomocą ultradźwięków, zaburzając jego zdolność echolokacji, no ale cóż. Na razie trzeba zająć się wonszami.
//szuka wzniesienia, na które można się wspiąć
//wysuwa rękę spod peleryny i strzela z blastera do wonszów, które podejdą zbyt blisko. A z nudów na oślep, w burzę.

_________________
Przejrzyj moje okołoreksiowe projekty na GitHubie!
Pozdrawiam wielu nieaktywnych użytkowników, wszystkich wciąż wchodzących oraz Playboiia, bo zawsze się żali, że go nie ma w moim podpisie.
Obrazek III miejsce w konkursie halloweenowym 2011, I miejsce w konkursie rocznicowym 2015
Tym kolorem moderuję.


Śr, 3 lut 2016, 20:34
Zgłoś post
WWW
Córka Gwiazd
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Cz, 25 wrz 2014, 18:21
Posty: 181
Naklejki: 0
Post Re: Deux Ex Machina
Doktor nie był zawodowym strzelcem, który swoimi umiejętnościami mógłby przechwalać się na dzikim zachodzie. Próbował ustrzelić kilka węży, ale przypadkiem wycelował swój nabój przed siebie.
W jednym momencie cała burza piaskowa jak i tworzące z nią scenerie - węże, pełzające po podłodze... Zniknęły.
Nietoperz w tęczowej szacie leżał na ziemi i się nie ruszał.
Doktor wprawił nas... w zdezorientowanie. Kret delikatnie się zarumienił i przełknął ślinę.
- Bo to... było zamierzone! Ja wiedziałem, że trafię.
- A ja wiedziałem, że porywając przyszłą szwagierkę rozpętam wojnę wymiarów i zniszczę cały wszechświat. Hihihi. Dobre, Doc! - zadrwił z niego Nest.
- A ja... najchętniej to bym go pochwaliła - odezwała się w tym momencie April - W walce wcale nie są ważne umiejętności, zwinność, uniki, ale przede wszystkim szczęście. Gdy ktoś ma choć trochę lepszy dzień od innych, może robić naprawdę wielkie rzeczy. - uśmiechnęła się. Różowowłosa dziewczyna podeszła do Kreta i przyjacielsko poklepała go po plecach.
- Trzymaj tak dalej, a zajdziemy naprawdę daleko.
- Oho! Hasztag Aprilktor! - zachichotał Dawid
- Raczej Doktril... - oburknął mu Czarny, zazdroszcząc delikatnie czynu, którego dokonał Doktor.

- Pierwszy przeciwnik za wami. Jeden strzał i pierwsza runda zakończona.
- If you know what i mean. - wtrącił swoje kilka słów Dawid.
- Możecie odebrać pokonanemu przeciwnikowi jego ekwipunek.

- To jak się dzielimy? - zapytałam.
- Doktor pokonał Tego Tęczowego, więc jemu należy się jego broń. - zaproponowała Emmelie.
- Mhm... - wymamrotał Czarny. - Nie no, zgadzam się. Doc - weź sobie tego wonsza.
- A, ok. - stwierdził Doktor i pochwycił leżący na ziemi oręż.
- A co z tęczową szatą?
- A dajmy ją Czarnemu. To niby też był jakiś nietoperz, więc może będzie to dla niego wartość sentymentalna - uśmiechnął się Dawid.
- DOVE TY...
- Zważając na to, że szatę trzeba jeszcze z niego ściągnąć... - zachichotała Api
- ... ... ... ....
- Och, zapomnieliśmy o tym fakcie. - odezwał się w tym momencie głos przewodniczący całej grze. Nie minęła chwila, a ciało pokonanego nietoperza, zdematerializowało się, pozostawiając na ziemi przedmiot, o który toczył się spór.
- I tak jej nie wezmę.
- Czarny... hihiihi.
- No co??
- A skąd wiesz... Może w kolejnej rundzie spotkamy jakichś napalonych narodowców... I co wtedy?
- Masz na myśli przynętę?
- Brawusia, Szerloku.
- Mhmm... Dobra, niech stracę. - stwierdził Czarny, po czym schował tęczową szatę do kieszeni.

- Runda pierwsza zakończona. Trzymajcie bronie w gotowości. Druga runda Deus Ex Machina rozpoczyna się...

Więc... przyszła pora na rundę numer 2. Arena walki wyglądała na znacznie cieplejszą... od tej poprzedniej. Tamta, choć była egipska i mogła wiązać się z dość nietypowymi temperaturami, to wciąż nie przewyższała tej, obecnej.
Cała sceneria przypominała piekło... I dosłownie i w przenośni.

- Brrr... - zaczął Dawid - znaczy... ojaaa ale tu gorąco. Zaraz się... OŻESZTY W MORDE, CZY TO KOPYTA?! - momentalnie się przeraził. I rzeczywiście, miał ku temu powód. W naszą stronę zmierzało coś, czego słyszalny był tupot kopyt.
- Ogień... kopyta... - zaczął się zastanawiać Czarny. - Czyżby...
- Desti?! - oja... ale fajnie. - przerwał mu Doktor.
Istota z kopytami powoli kroczyła w naszą stronę, wyłaniając się z płomieni. Makabryczne kształty powoli przybierały ostrości, a z czasem stały się w pełni wyraźne... z tym, że...
Obrazek
- NIEZNANY! - przybyłeś mi z odsieczą... Czy to naprawdę Ty?! - nie dowierzała Api
- To raczej... Nieznany na koniu Rafale... Co za paranoja... Liczyłem wreszcie na jakąś epicką walkę... - oburzył się znowu Czarny.
- Ej, ja też chciałem Desta. - pocieszył go Dawid.
- A więc to wy... razem z tym wrednym czerwonym kotem zniszczyliście moje uniwersum?
- To Dizel! To nie my! - krzyknął bez ani chwili zawahania Czarny.
- Niee... nie... Czarny, nie mów tak. - zaprotestowała Api, nie spuszczając ani na jeden moment wzroku z nowego przeciwnika.
- To my... je zniszczyliśmy... Ale to tak całkowicie niechcący... Możesz nas za to skarcić...
- Z chęcią! - powiedział chłodnym tonem po czym podniósł swój ognisty miecz, dając tym samym swojemu wierzchowcowi znak do ataku.


Pt, 5 lut 2016, 16:26
Zgłoś post
Mistrz Administracyjnej Magii
Avatar użytkownika

Dołączył(a): So, 24 sty 2009, 15:23
Posty: 1751
Lokalizacja: z Angmaru
Naklejki: 17
Post Re: Deux Ex Machina
Narrator napisał(a):
Dwie zbroje przynajmniej częściowo ognioodporne. Mieli szansę.

Dawid, ty z lewej, ja z prawej.
Narrator napisał(a):
Rzucił się w bok, przyklęknął i zaczekał, aż koń ruszy na niego. W ostatniej chwili uruchomił bąbelek, ustawiając lekko obniżone wytłumienie, po czym padł na ziemię, przeturlał się pod spowolnionym koniem i wbił mu sztylet w brzuch.

_________________
Obrazek
Głupcze! Żaden śmiertelny mąż nie jest w stanie mnie zabić! Teraz GIŃ!
Jeśli widzisz ten kolor, uważaj - administrator ma Cię na celowniku.
Spoiler:


Pt, 5 lut 2016, 16:41
Zgłoś post
Bezpieczeństwo Forum
Avatar użytkownika

Dołączył(a): So, 7 lis 2009, 14:12
Posty: 2168
Lokalizacja: Koło komputera xD
Naklejki: 7
Post Re: Deux Ex Machina
Ty, mam lepszy pomysł. Dok, masz WONSZBERŁOv1.0, zatem użyj go w celu urobienia z wonszów czegoś w rodzaju liny. Jeden koniec złapię ja, drugi koniec złapie Czarny. Koń się wykońpyrtnie, a wtedy załatwimy Cyrkowego Nieznanego ku nieuciesze Api. Co wy na to?

//pelerynę chowam

_________________
Przejrzyj moje okołoreksiowe projekty na GitHubie!
Pozdrawiam wielu nieaktywnych użytkowników, wszystkich wciąż wchodzących oraz Playboiia, bo zawsze się żali, że go nie ma w moim podpisie.
Obrazek III miejsce w konkursie halloweenowym 2011, I miejsce w konkursie rocznicowym 2015
Tym kolorem moderuję.


Pt, 5 lut 2016, 17:51
Zgłoś post
WWW
Mistrz Administracyjnej Magii
Avatar użytkownika

Dołączył(a): So, 24 sty 2009, 15:23
Posty: 1751
Lokalizacja: z Angmaru
Naklejki: 17
Post Re: Deux Ex Machina
Nie podoba mi się to. Nie wiemy, jak zachowają się węże i kogo zaatakują. Poza tym... chyba nie sądzicie, że on się na to nabierze? Robimy inaczej. Ja od dołu konia, wy od góry jeźdźca.

_________________
Obrazek
Głupcze! Żaden śmiertelny mąż nie jest w stanie mnie zabić! Teraz GIŃ!
Jeśli widzisz ten kolor, uważaj - administrator ma Cię na celowniku.
Spoiler:


So, 6 lut 2016, 15:29
Zgłoś post
Bezpieczeństwo Forum
Avatar użytkownika

Dołączył(a): So, 7 lis 2009, 14:12
Posty: 2168
Lokalizacja: Koło komputera xD
Naklejki: 7
Post Re: Deux Ex Machina
My na górze, Ty na dole? Oj... Eee To znaczy... No, może być w sumie, ale szkoda :( OK, to ja z Dokiem pew pew pew w nie-nieznanego. Jak się zbliży, to włączam Szpona, ale lepiej go trzymać na dystans.

_________________
Przejrzyj moje okołoreksiowe projekty na GitHubie!
Pozdrawiam wielu nieaktywnych użytkowników, wszystkich wciąż wchodzących oraz Playboiia, bo zawsze się żali, że go nie ma w moim podpisie.
Obrazek III miejsce w konkursie halloweenowym 2011, I miejsce w konkursie rocznicowym 2015
Tym kolorem moderuję.


Wt, 9 lut 2016, 17:28
Zgłoś post
WWW
Córka Gwiazd
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Cz, 25 wrz 2014, 18:21
Posty: 181
Naklejki: 0
Post Re: Deux Ex Machina
Jeździec nie czekał na dalszy rozwój sytuacji. Bez ani chwili zawahania ruszył w szaleńczy bój, miotając co chwila swoim ognistym mieczem.
Wywijając nim w cztery różne strony świata, był w stanie stworzyć coś w rodzaju bariery, od której odbijały się wszystkie dystansowe pociski, strzały i inne tego typu.
- Ożesz... Tego to nawet ja nie przewidziałem - stwierdził Doktor.
Lis w czerwonej szacie dopadł do stojącej przed resztą grupy Api i jednym ruchem miecza, powalił ją na ziemię. Kura fioletu pobladła, a niezrozumienie, które dało się dostrzec w jej oczach, zdawało się trwać wiecznie.
- Napalone fanki? Nie. Nic z tych rzeczy. Mam ważniejsze rzeczy do zrobienia. - rzekł ponuro. Jeździec zatrzymał się w miejscu i podrapał się po podbródku.
- Wyczuwam... Kurczaka z rożna. - stwierdził. Jego wzrok zatrzymał się na leżącej na ziemi, choć wciąż oddychającej dziewczynie.
- Co za... - zaczął Dawid.
- Nie no... zabiję go. - stwierdził Czarny.
Na obietnicach jednak miało się skończyć. Lis w czerwonej szacie, nie zważając na wszelakie groźby, po raz kolejny wprawił swojego towarzysza z kopytami w ruch. Błyskawiczny galop w stronę Kury Fioletu zakończył się jednak na nieoczekiwanej przeszkodzie, która wyrosła przed nim jak spod ziemi.
Wielka żelazna tarcza, która okazała się finiszem jego rajdu, sprawiła, że sam jeździec spadł z konia, a miecz, który do tej pory dzierżył w swojej broni, przeleciał przez kilka metrów i znalazł się właściwie na drugim końcu pokoju.
- Emm... - zaczął Doktor. - To było genialne! - pochwalił swoją koleżankę.
I rzeczywiście. Miał ku temu wyraźny powód. Uczennica Genesissa, za pomocą swojej niecodziennej broni, zablokowała nadciągające zagrożenie.
- A co to tak właściwie było? - zdziwił się Czarny.
- Skoro nie mogę czarować... To dlaczego nie mogłam sobie zażyczyć broni, z niecodziennymi pociskami? - uśmiechnęła się. Szybko przeładowała swoją strzelbę i oddała kolejny strzał.
Nie minęła chwila, a kolejna wielka, żelazna tarcza zmaterializowała się w okolicy powalonego przeciwnika.
- Powalonego dosłownie i w przenośni... - wymamrotał Dawid, kompletnie nie przejmując się tym, że właśnie przerwał narratorowi jego tok wypowiedzi.
- Ojaa... strzelba, strzelająca tarczami. - zaciekawiła się April. Na twarzy dziewczyny dało się dostrzec uśmiech dziecięcego zainteresowania, a jej oczy przez niekrótki moment mogły przypominać gwiazdy.
W końcu jednak musiał nadejść koniec zachwytów. Walka, choć teoretycznie wyglądała na zakończoną, w rzeczywistości, wcale nie mogła przyjąć takiego statusu. Przeciwnik wciąż żył, a Api... znajdowała się w całkiem podobnej sytuacji do tej jego.
Czarnoksiężnik, nie zastanawiając się ani chwili, ruszył w stronę Api, podniósł ją i wzbił się z nią w powietrze ku lekkiemu niezadowoleniu Dawida.
Kogut, zwany też przez niektórych gołompiem, w akcie zazdrości i w pewnym sensie po nagłym napływie odwagi, postanowił chwycić za swój szpon i zakończyć żywot tego, który raczył poturbować jego potencjalną inspirację.
W szybkim tempie zbliżył się w stronę leżącego na ziemi lisa w czerwonej szacie i wykonał solidny zamach swoją bronią.
I wtedy... jego cel najzwyczajniej w świecie... znacznie się oddalił za sprawą potężnego strumienia wody.
Moc uderzenia była tak ogromna, że zmyła z powierzchni planszy zarówno jeźdźca jak i jego wierzchowca. Pozostał po nim tylko ognisty miecz.
- Pif... Paf... - wymamrotała April, przecierając swoją armatę wodną.
- April used Hydro Pump... It's very effective. Hihihihi... - zachichotał w charakterystyczny dla siebie sposób Nest.
- Nie mogłaś tego zrobić wcześniej? - oburzył się Czarny.
- Nie mogłaś tego zrobić później?! - oburzył się jeszcze bardziej Dawid.
- W sumie... mogłam. - stwierdziła z lekkim uśmieszkiem na twarzy.
- Hasztag logika w cyrku - odezwała się w tym momencie Api.
Dziewczyna odzyskała przytomność... i mało tego - dokonała tego w objęciach Czarnoksiężnika.
- Czarny, dziękuję... za ratunek. Bez Ciebie...
- No już, wiem...
- Nie powinnam szukać innego księcia z bajki, skoro mam tutaj Ciebie...
- Takie już uroki przeznaczenia. - uśmiechnął się nietoperz. - Witamy wśród żywych. - dodał chwilę później.

April podeszła do usychającego z zazdrości Dawida i próbowała go jakoś pocieszyć.
- Widzisz... w życiu to ogólnie bywa tak, że jedni mają lepiej, a drudzy... Drudzy tak w zasadzie mają na imię Dawid.
- eee... dzięki?
- Nie ma za co. - uśmiechnęła się. - Dove?
- Tak?
- Mógłbyś... zamknąć oczy?
- ee... teraz? Tak po prostu? Dlaczego?
- Po prostu... zamknij.
Kogut, całkowicie onieśmielony, postanowił jednak przystać na propozycję swojej rozmówczyni. Zamknął oczy i w oczekiwaniu na ewentualną niespodziankę, bił się ze swoimi myślami na temat tego, co wkrótce może się stać. W jego podświadomości padały hasła typu "buziak", " a może jednak otworzyć oczy", a nawet " a co jeśli to będzie tylko pisiont groszy?".
Wkrótce jednak powód całego zamieszania miał już wyjść na światło dzienne.
- Nie otwieraj jeszcze oczu. - powiedziała April po kilkudziesięciu sekundach.
- Ja tu zaraz zasnę... - niecierpliwił się gołomp.
- Hmm... skoro tak mówisz. Wyciągnij łapki do przodu
- łapki... mmm...
- No, już. Wyciągaj. - powiedziała już mniej przyjaźnie.
Dove kolejny raz zdecydował się zaufać swojej koleżance. Zrobił to, o co prosiła, a chwilę później... momentalnie zawył z bólu.
- CO TO MA ZNACZYĆ KOBIETO!? - natychmiastowo otworzył oczy
Spostrzegł od razu April, która stała przed nim z wyciągniętym przed siebie mieczem ognistego jeźdźca.
- TY CHORA PSYCHOPATKO. CHCIAŁAŚ MNIE ZABIĆ?? A CO JEŚLI PODSZEDŁBYM KILKA CENTYMETRÓW DALEJ?! PRZEZ CIEBIE POPARZYŁEM SOBIE ŁAPKI.
- Ciii. - starała się uspokoić swojego rozmówcę. - Sam mówiłeś, że zacząłeś już zasypiać... A gdybyś zasnął... to nie byłoby już niespodzianki. - odparła ze znaczną dozą ironii.
- Ładna mi niespodzianka... naprawdę.
- No... chyba nie oczekiwałeś buziaka. - uśmiechnęła się.
- ...
- Spójrz na Czarnego i Api... - skierowała wzrok w stronę nietoperza. - Są tacy szczęśliwi... Jeden z was, wygrał dzisiaj naprawdę wiele.
- Czarny zawsze był pfff... cziterem... - wymamrotał, próbując w jakimś stopniu ostudzić swoje przypalone kończyny.
- Miecza może nie pokochasz w takim stopniu... jak dziewczynę... ale...
- Proszę Cię... Spotkałem się już z osobą, która chciała wstąpić w związek małżeński z księżycem... i robić z nim nie powiem jak bardzo niecne rzeczy. Nic mnie już nigdy w życiu nie zdziwi.
- Hahah... No dobra. Skoro tak twierdzisz. W każdym razie... - tutaj kolejny raz poruszała ognistym mieczem.
- Czekaj, mówisz serio?
- A jednak... coś Cię zdziwiło. Eheheh.
- Przecież to Ty, pokonałaś tego dziada. Tobie się należy jego miecz.
- Zgodnie z naszym własnym prawem dżungli... pewnie tak. Ale nie, nie chcę go. I tak posługuję się innym rodzajem broni. A Ty... Tobie przyda się bardziej.
A nuż... kiedyś przypieczesz nim jakąś kurkę, która stanie się twoją inspiracją na całe życie.
- April... Nie sądziłem, że to powiem... Ale... dzięki.
- Cała przyjemność po moj... - tu przerwała.
Nestardiel zbliżył się w stronę drzwi, prowadzących do następnej rundy.
- Dobra... gołompki... Hihihihi... Koniec gruchania. Mamy zadania do wykonania. Hihihihi.

Nie minęło 30 sekund, a wszyscy znajdowali się już przed miejscem swojej tymczasowej destynacji. Wszyscy w pełni zmobilizowani, zdeterminowani do kolejnej walki. Wszyscy pełni nadziei, że jeszcze uda się naprawić to co... nie bójmy się użyć tego wyrażenia - schrzaniło się na amen.
- Odebraliście pokonanemu jego ekwipunek. Brawo. Jesteśmy z was dumni, że wpadliście na to pierwsi, bez wcześniejszych informacji.
- Czy mi się wydaje, czy ten głos projektował kierowca Bronkobusa? - kolejny raz oburzył się Czarny.
- W sumie się zgodzę. - wymamrotał Doktor. - Oni cały czas walą jakieś anakoluty. - stwierdził.
Wszyscy spojrzeli na niego ze zdezorientowaniem.
- No co... tak się mówi. Jeśli nie wierzycie to sprawdźcie w google. - próbował się wytłumaczyć.
- Sprawdzimy, Doktorze. Tymczasem informujemy iż Runda druga została zakończona.
Radzimy trzymać bronie w gotowości. Trzecia runda Deus Ex Machina rozpoczyna się...

***

Planszą trzeciej rundy był spory, rozległy las, który wydawał się nie mieć końca. Był mroczny, przerażający, a i w pewnym sensie również bardzo cichy. Samym swoim byciem, pełnił rolę zwiastuna burzy, która... znając życie - miała już wkrótce nadejść.
- Czy to... Grzyb atomowy? - kolejny raz rzucił niecodziennym tekstem Doktor.
Wszyscy niechętnie, choć jednak z przymusu, spojrzeli w górę.
I rzeczywiście... Kret w garniturze miał racje. Nad lasem wznosiła się ogromna ilość dymu, która swoim kształtem, mogła przypominać to, co stało się wnioskiem z obserwacji Doktora.
- Witajcie... Przyjaciele. - zabrzmiał w tym momencie potężny męski głos.
Obrazek
- Slender Czarnobyl ediszyyn - stwierdził Czarny. - Tego jeszcze nie było...


Śr, 10 lut 2016, 13:01
Zgłoś post
Mistrz Administracyjnej Magii
Avatar użytkownika

Dołączył(a): So, 24 sty 2009, 15:23
Posty: 1751
Lokalizacja: z Angmaru
Naklejki: 17
Post Re: Deux Ex Machina
Cześć, Czarnoslen... eee... Slendibylu.
Narrator napisał(a):
Czarny po dwóch niepowodzeniach postanowił rzucić w chorobę bardziej wyrafinowane plany. Uruchomiwszy wszystkie tarcze i osłony, jakie posiadał (całe dwie - bąbelek kinetoodporny i system maskujący w sztylecie) i rzuciwszy w losowym kierunku tęczową szatę z nadzieją, że przeciwnik za nią ruszy, podkradł się do niego od tyłu i dźgnął go w plecy.

_________________
Obrazek
Głupcze! Żaden śmiertelny mąż nie jest w stanie mnie zabić! Teraz GIŃ!
Jeśli widzisz ten kolor, uważaj - administrator ma Cię na celowniku.
Spoiler:


Śr, 10 lut 2016, 16:39
Zgłoś post
Bezpieczeństwo Forum
Avatar użytkownika

Dołączył(a): So, 7 lis 2009, 14:12
Posty: 2168
Lokalizacja: Koło komputera xD
Naklejki: 7
Post Re: Deux Ex Machina
Ech... Zaraz zginę, więc chociaż niech w walce :lol:
Czarny, nie podchodź go od tyłu, to raczej on powinien podejść nas od tyłu
Nie wiem, biorę Szpona w garść, zarzucam pelerynę i leze wkogucić przeciwnikowi xDDD

_________________
Przejrzyj moje okołoreksiowe projekty na GitHubie!
Pozdrawiam wielu nieaktywnych użytkowników, wszystkich wciąż wchodzących oraz Playboiia, bo zawsze się żali, że go nie ma w moim podpisie.
Obrazek III miejsce w konkursie halloweenowym 2011, I miejsce w konkursie rocznicowym 2015
Tym kolorem moderuję.


Śr, 10 lut 2016, 18:24
Zgłoś post
WWW
Córka Gwiazd
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Cz, 25 wrz 2014, 18:21
Posty: 181
Naklejki: 0
Post Re: Deux Ex Machina
Slender, widząc nadciągające zagrożenie, zgodnie ze stwierdzeniem pewnego, nieżyjącego już zresztą faceta z wąsem, że najlepszą obroną jest atak, zdecydował się jako pierwszy przekroczyć przysłowiowy Rubikon.
Gdy z okrzykiem "Za Stefana", w jego stronę ruszyła Api, ten zdecydował się chwycić za swój czerwony krawat. Jego ręce momentalnie urosły do niebotycznych rozmiarów.
Dla Kury Fioletu jedna z nich stała się ślepą uliczką, punktem bez wyjścia. Dziewczyna zaplątana w pajęczą sieć przeznaczenia, wiedziała, że jej kres jest bliski.
Slender obrócił się w stronę Czarnoksiężnika, próbującego ataku z tyłu. Spojrzał mu prosto w oczy, a po chwili z niewiarygodną mocą zacisnął swoją pięść. Jego palce chwile później zaczęły obficie obciekać krwią.
- Api... czy ona... - nie dowierzał Dawid.
Wtedy też padł strzał. Doktor usiłował trafić w głowę potwora, ale nie wyszło z tego to, czego mógłby oczekiwać. Slender kolejny raz zwęszył nadciągające zagrożenie i za pomocą swojej monstrualnej łapy, zablokował strzał.
Pocisk chwycił dwoma palcami i starł go niczym najzwyklejszego robala.
Odparł również ataki Czarnoksiężnika, który przepełniony goryczą, wynikającą ze śmierci swojej najlepszej przyjaciółki, próbował w akcie zemsty wymierzyć jej mordercy najsurowszą z możliwych kar.
Slender, używając macek rzucił nim o rosnące kilka metrów dalej drzewa.
Zanim Dawid i Doktor zdecydowali się na jakiś bliżej nieokreślony czyn odwagi, Slender pochwycił mnie, Emmelie i April.
- Nie tak prędko... moi przyjaciele. - zaczął. Jego palce powoli zaczęły zaciskać się w pięść. - Jeden fałszywy ruch, a czeka was naprawdę niemiła niespodzianka. Mwahahah.
- O... groźny Slender. W porównaniu do tego nudnego i zabierającego twarze... noo, naprawdę. Coś nowego. - popsuł klimat Dawid.
- Nie będziesz mi mówił jełopie co mam robić. - stwierdził Nest.
- Naprawdę, Nestardielu? Nie boisz się ciemności?
- Nie. Nie boję się niczego. Jeśli natychmiast nie uwolnisz Lily, poćwiartuję twoje ciało na kretyliardy małych kawałków i zrobię z nich gulasz, który podam swoim tęczowym jednorożcom!
- Zatem... bardzo mi przykro. - zacisnął jedną z pięści. Jego biała rękawiczka kolejny raz przybrała barwę krwawej czerwieni. Strzelba Emmelie opadła na ziemię, zwiastując dokonanie się kolejnego żywota w naszej drużynie. - Powinieneś zacząć się bać. Twoja ukochana... NIE ŻYJE. Mwahahahah.
- Mhm... - stwierdził, mrużąc oczy ze zdziwienia. - W sumie... też ruda. Eheheheh.
Zanim Slendermole zdał sobie sprawę, że uśmiercił kogoś innego, niż planował, Nestardiel stał już przed nim. Dzierżył w dłoniach dwa tęczowe miecze i spoglądał na swojego przeciwnika z wielką pogardą.
- Doktro, twój ruch. - zwrócił się do stojącego nieopodal kreta.
Doktor wyciągnął swój miotacz węży i zamachnął się. Całą siłę swojego uderzenia skierował w stronę kończyn Slendera.
Węże, które przywołał momentalnie rozpełzły po całym ciele kreta bez twarzy. Nie minęła chwila a unieruchomiły wszystkie z jego kończyn.
- Dove, jełopie, teraz twoja kolej - wydał kolejny rozkaz. Dawid ruszył w stronę drzew otaczających przeciwnika. Uderzył w nie swoim ognistym mieczem. Ich kora, niczym podpalony lont, powoli zaczęła wypełniać się żarem.
Płomienie wdzierające się wewnątrz ich roślinnych struktur, z chirurgiczną precyzją przecinały wszelkie linki, odpowiadające za zespolenia całości z ziemią.
- A teraz, mój... przyjacielu - odparł ponuro Nest. - Uwolnisz te dwie piękne panie, które zapragnąłeś zgnieść swoimi ohydnymi łapskami.
- Mwahahahah. Czekaj... naprawdę myślisz, że to zrobię?
- Nie. - odpowiedział niecałą sekundę później. Nest wzbił się w powietrze i jedną solidną szarżą mieczy, odrąbał więżące nas łapska kreta bez twarzy.
Slender zawył z bólu, a chwilę później pogrążył się w nicości za sprawą lawiny płonących drzew, które w szybkim tempie go przygniotły.

- Nestardielu... to było... - zaczęłam.
- Piękne, niesamowite, 10/10, romantyczne. Taaak, nie dziękuj. Po prostu uratowałem Ci życie.
- Nic z tych rzeczy. To było strasznie nieodpowiedzialne!
- Jak to?
- Przez Ciebie straciliśmy Emmelie, pośrednio przez Ciebie straciliśmy Api, a także mogliśmy stracić całą resztę drużyny, gdyby ogień bardziej się rozprzestrzenił! - Czy Ty w ogóle myślisz o innych?!
- Noo... Czasami.
- Jeśli chcesz mieć ze mną jakiekolwiek dobre relacje, proszę... Używaj czasem rozumu i nie działaj pochopnie.
- Lily...
- Jeśli pragniesz się znowu wykręcać i znowu wywyższać, mówiąc że gardzisz innymi i że tylko Ty masz rację... to proszę...daruj sobie.
- Lily...
- NIE! Spójrz na twarz Czarnoksiężnika! Zobacz, co przez Ciebie przechodzi. Jak ty byś się czuł gdyby ktoś na twoich oczach zabił z premedytacją osobę, która do tej pory była całym Twoim światem?!
- Lily...
- CZY TY ROZUMIESZ CO SIĘ WŁAŚNIE STAŁO?!
- Rozumiem i... przepraszam. - odpowiedział ze spuszczoną głową. Nie powiem... bardzo mnie to zdziwiło...
- Jak to... przepraszasz?
- Zwyczajnie. Masz zupełną rację. Zachowałem się zupełnie nieodpowiedzialnie. Naraziłem na śmierć całą grupę, a mój plan opierał się jedynie na czystym, irracjonalnym i w pewnym sensie chorym optymizmie. Nie miałem pewności, że Doktor strzelając ze swojego wonsz blastera, nie strzeli sobie przypadkiem w twarz, a węże, które przywoła, nie zrobią sobie uczty na jego gałkach ocznych.
Nie miałem zielonego pojęcia, czy ten jełop Dove zrobi to, o co mi chodziło. Nie wiedziałem jak sobie poradzi z ognistym mieczem. Nie wiedziałem czy zrobi to tak jak należy, nie miałem zielonego pojęcia, czy przypadkiem nie podpali całego lasu.
Po prostu... W nich wierzyłem.
- To co mówisz... jest...
- Wiem, głupie, żałosne, a może nawet żenujące, ale cóż. W życiu każdego mężczyzny przychodzi odpowiedni moment, by powiedzieć sobie "stop" i nie dołożyć bynajmniej do tego wyrażenia "teraz węgorz". Przychodzi czas by dorosnąć i przestać szukać na każdym kroku wymówek. Czas by przyjąć po męsku odpowiedzialność na swoje barki i dźwigać jej ciężar.
- Niee... to nie ta...
- Rozumiem co chcesz powiedzieć, ale pozwól, że ponownie Ci przerwę.
Wszystko co kiedykolwiek zrobiłem w swoim życiu, zrobiłem to dla swoich idei. Może i dopuściłem się wielu złych rzeczy, ale wszystko, powtarzam wszystko... zaplanowane było w dobrym celu.
Nie wiązało się z szerzeniem zła, topieniem się w ciemności, ale przeciwnie... z osiągnięciem szczęścia.
Rozpętałem największą wojnę we wszechświecie, tylko dlatego, że... bałem się dorosnąć. Bałem się okazywania uczuć i ignorowałem wszystkie porady, czy normy postępowania.
Przez całe swoje życie, działałem pośrednio. Tworzyłem groteskowe rzeczy, niebanalne historie, w których nie potrafiłem być choć najmniejszym elementem.
Bałem się działać we własnej osobie, bałem się bezpośrednio mówić to, co czuję... Bo i tak nigdy nikt mnie nie rozumiał.
Ale teraz... dorosłem i dzielę się z tobą całą swoją historią.
- Wtf to naprawdę Nest? - nie dowierzał Doktor.
- Cóż... - pełna podziwu uśmiechnęłam się. - Wszyscy popełniamy jakieś błędy. Prędzej czy później jednak... uświadamiamy sobie, że zrobiliśmy coś złego. Niezależnie od tego jacy jesteśmy, jak bardzo zamknięci, czy zadufani w sobie, zawsze mamy wyrzuty sumienia.
Dziękuję za szczerość Nestardielu. Może to co powiedziałeś, nie było czymś, czego bym naprawdę oczekiwała, ale na pewno... mnie pozytywnie zaskoczyło.
Nie przeproszę Cię za to, że na Ciebie naskoczyłam, bo miałam rację. Ale i Ty... w pewnym sensie miałeś rację. Uratowałeś mi życie.
- Lily... no bo ja... Cię...
- Wonsz rzeczny... tududu tududu jest niebezpieczny. - stwierdził Doktor, przyglądając się z uwagą wężowi, którego przywołał.
- DOKTOR TY CHORY PSYCHOPATO! WŁAŚNIE ZNISZCZYŁEŚ MI NAJWAŻNIEJSZY MOMENT W ŻYC... - znacznie oburzył się Nest. Był taki biedny i zakłopotany... Może to zabrzmi dziwnie, ale postanowiłam go przytulić... No co... jeszcze przypadkiem by zabił Doktora.
Myślę.. że zadziałało. Prawie, że od razu się uspokoił.
- Noo... Już, już. Wybacz Nestardielu, ale nie odwzajemniam Twoich uczuć. Po prostu nie mogę tego zrobić...
- Ja... jaaa... to jak najbardziej rozumiem. Po prostu próbowałem, po prostu chciałem powiedzieć, że...
- jeszcze...
- Co? - zdziwił się Nest.
- Co? - zdziwił się Doktor.
- Cooo?! - zdziwił się Dawid
- ......................................................................... - nie krył irytacji Czarny.
- Po prostu. Anielską naturą jest wybaczać, dlatego... Już dawno odpuściłam Ci Twoje winy.
- Napraw...dę?
- Naprawdę, naprawdę. Ale niestety, póki co, nie dokonałeś niczego takiego, czym mógłbyś podbić moje serce. Rycerz powinien nieustannie walczyć o swoją księżniczkę... Nieprawdaż?
- Prrr...awdaż.
- Czyli się rozumiemy... - uśmiechnęłam się.
- Lily...
- Tak?
- Dziękuję. Obiecuję, że dowiodę potęgi uczucia, jakim pałam. Dla Ciebie stanę się rycerzem, który o swoją księżniczkę będzie walczył ze wszystkimi potworami, lewakami i wszelkimi innymi dziwadłami...
Jeśli będzie nawet trzeba, oddam za Ciebie życie. Zrozum, że tylko Ty... Jesteś teraz całym moim światem.
- Mhmm. Skoro tak mówisz. Trzymam zatem za słowo... Hihihihi.

April i Dawid podeszli do siedzącego pod drzewem Czarnoksiężnika.
- Powstań żołnierzu, tutaj jeszcze nie kończy się Twoja historia. - zaczęła April. Dziewczyna nawiązała tym samym do sytuacji, w której to Kapral Levi uratował nietoperza przed hordą olbrzymich bestii.
- Wiesz, że gdzieś to już słyszałem..?
- Dlatego to powiedziała. Czarny, jełopie. Weź przestań się smucić. Nie wolno.
- Pocieszający mnie Dawid... Czegoś tak chorego i bestialskiego, to nawet Tenebris by nie wymyśliło...
- Pocieszający? Niee... Nic z tych rzeczy.
- ...
- Tak właściwie to przynieśliśmy dla Ciebie prezenty... - stwierdził Dawid. Kilka chwil później podjął się zaprezentowania przyniesionych przedmiotów. Na początku wyciągnął spod płaszcza czerwony krawat.
- Mhmm... świetnie. W sam raz by się powiesić...
- Później się powiesisz. - powiedziała April z ironią. - Musimy uratować świat, a bez Ciebie... nie mamy żadnych szans.
- Mhm...
- Czarny, łap jeszcze to... - Dawid wydobył kolejny przedmiot ze swojego płaszcza. Tym razem była to czapka Slendermole'a, przypominająca to, czym egipscy faraonowie zwykli nakrywać swoje głowy.
- Kolejny bezużyteczny przedmiot, który Bóg jeden wie... do czego mi się przyda.
Taak... Bóg... Jak to szło...? Oh, wait?
- To na pewno działa w jakiś sposób. Nie zdziwiłbym się, gdyby nawet przynosiło większe efekty w walce od mojego miecza, czy wonsz blastera, który ma teraz Doc. Po prostu... Sam musisz odkryć moc, jaka w nich drzemie.
Ja również przeżywam stratę Api. Była mi naprawdę bliską osobą. Jej gwiazda jednak tej nocy zgasła, ale tak się już dzieje. Wchodząc do projektu Deus Ex Machina byliśmy świadomi tego, że wcale nie będzie łatwo, że prawdopodobnie większość z nas zginie...
- Pamiętaj Czarny, jeśli wygramy, jedno z nas zostanie nowym bogiem, na nowo stworzy świat, pewnie też przywróci do życia wszystkich swoich przyjaciół, być może również i zmieni ich pozycje społeczną, albo i nawet transcendentalną.
Tylko najpierw.. musimy zwyciężyć.
- April dobrze prawi. Czarny, przestań się mazać i rusz z nami do walki. Pomścimy śmierć Api, pomścimy śmierć Emmelie i nawet Arta... A później go zbanujemy! Wspólnie! Rozumiesz?
- Czarny... Bez Ciebie nie idę... - wymamrotała April.
Czarnoksiężnik, nie kryjąc sporej irytacji i nie przejawiając tego w wyrazie twarzy, uśmiechnął się jednak na duchu. Podniósł się z ziemi i spojrzał na swoich przyjaciół.
- Za Api? - Wyciągnął swoje skrzydło do przodu.
- Za Api. - stwierdzili niemal równocześnie Dawid i April, dokładając swoje kończyny... albo jak kto woli "łapki" do skrzydła nietoperza.

- Panie i panowie... - zaczął Nest, stojąc przed drzwiami prowadzącymi do kolejnej planszy. - Jak pewnie zauważyliście, w naszych szeregach troszkę... rozprężyło się zgranie.
Musimy trzymać się razem i bronić wszystkich swoich kompanów. Przed nami jeszcze sporo wyczerpujących walk. Nie możemy stracić nikogo. Czy... to jasne?
- No. - stwierdził Doktor.
- W następnej rundzie... Pokażemy całą potęgę swoich umiejętności. Ten, na kogo trafimy... znacznie pożałuje sytuacji, która sprawiła, że znalazł się on w Deus Ex Machina.
Weźmy się w garść... Wtedy na pewno damy radę!

- Witamy ponownie... tym razem w troszkę mniejszym składzie. Szkoda, ze dwie wasze gwiazdy właśnie zgasły...
- Ej... Oni mnie plagiatują... - wkurzył się Dawid.
- Prosimy o zabranie broni waszych poległych przyjaciół. Mogą się przydać, a przecież w dodatku są całkiem ładne i niebezpieczne.

- Mhmm... To kto co bierze? - zapytał Czarny, rozglądając się dookoła. Jego wzrok zatrzymał się na April, która z dziecięcą miną wyrażającą "daj mi to daj mi to daj mi to proooooszę", spoglądała na strzelbę strzelającą tarczami.
- Nie mam nic przeciwko. April najlepiej radzi sobie z broniami dystansowymi.
- Jeej! Dzięki dzięki dzięki!
- Tak... - uśmiechnął się Czarnoksiężnik po raz pierwszy od... całkiem dawna. - Jeśli nie macie nic przeciwko, to ja wezmę sobie miotacz ognia, tęczy i serduszek, który należał do Api...

- Świetnie. Zatem uroczyście ogłaszamy iż... runda numer 3 została zakończona. Gratulujemy i zapraszamy na rundę numer 4!
Trzymajcie miecze i miotacze w gotowości. 4 Runda Deus Ex Machina... rozpoczyna się...

***

Znajdowaliśmy się na planszy numer 4...
Był nią stary, wyniszczały podziemny tunel. Od razu też dostrzegliśmy nowych przeciwników.
Obrazek
- Dzień Dobry. Przyszliśmy po wasze dusze. - zaczął jeden z Panów z Gazowni. - Księżna Ciemności chciałaby dzisiaj się najeść.
- OM OM OM - zaryczała bestia stojąca za nimi.


Cz, 11 lut 2016, 19:40
Zgłoś post
Mistrz Administracyjnej Magii
Avatar użytkownika

Dołączył(a): So, 24 sty 2009, 15:23
Posty: 1751
Lokalizacja: z Angmaru
Naklejki: 17
Post Re: Deux Ex Machina
Biorąc pod uwagę, że mamy do czynienia z istotami stworzonymi z czystego gazu kuchenkowego... wy się tam zajmijcie tym dużym, a my z Dawidem pobawimy się z mniejszymi.
Narrator napisał(a):
Czarny krytycznym wzrokiem spojrzał na nową broń i przestudiował panel odpowiedzialny za zmianę amunicji. Przez chwilę zastanawiał się, która opcja będzie najlepsza: "ogień", "ogień piekielny", "więcej ognia piekielnego", "jeszcze więcej ognia piekielnego" czy też "po spotkaniu z tym Lucjan przez miesiąc miał odparzony kuper". Wreszcie zdecydował się na uruchomienie wszystkich pięciu na raz.

KYL YT! KYL YT ŁYF FAJAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA!!!!!!
Narrator napisał(a):
Podpaliwszy jednego z przeciwników, postanowił przetestować czapkę i krawat. Skupił na nich uwagę, spróbował je aktywować falami mózgowymi i takie tam z nadzieją, że coś to da.

_________________
Obrazek
Głupcze! Żaden śmiertelny mąż nie jest w stanie mnie zabić! Teraz GIŃ!
Jeśli widzisz ten kolor, uważaj - administrator ma Cię na celowniku.
Spoiler:


Cz, 11 lut 2016, 20:03
Zgłoś post
Bezpieczeństwo Forum
Avatar użytkownika

Dołączył(a): So, 7 lis 2009, 14:12
Posty: 2168
Lokalizacja: Koło komputera xD
Naklejki: 7
Post Re: Deux Ex Machina
Możliwe, iż będzie tak, że zniszczenie dużego pana będzie możliwe dopiero po ujarzmieniu tych małych gazowych. A wiecie co? xDD GAZ SIĘ BARDZO DOBRZE SPALA

//wyciąga ognisty miecz

ALE TRZEBA SPUSZCZAĆ GO IM Z ŻYŁ POWOLI, BY SPALANIE BYŁO KONTORLOWANE

_________________
Przejrzyj moje okołoreksiowe projekty na GitHubie!
Pozdrawiam wielu nieaktywnych użytkowników, wszystkich wciąż wchodzących oraz Playboiia, bo zawsze się żali, że go nie ma w moim podpisie.
Obrazek III miejsce w konkursie halloweenowym 2011, I miejsce w konkursie rocznicowym 2015
Tym kolorem moderuję.


Pt, 12 lut 2016, 14:27
Zgłoś post
WWW
Córka Gwiazd
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Cz, 25 wrz 2014, 18:21
Posty: 181
Naklejki: 0
Post Re: Deux Ex Machina
[color=#FF8000][textshadow=red]Po stracie Api i Emmelie, byliśmy bardzo zmobilizowani do pokazania pełni swoich sil. Los chciał, że trafiliśmy na Mrocznych Panów z Gazowni i ich wielkiego kolegę... koleżankę... alternatywną wersję słynnego Księcia Ciemności.
W porównaniu do sposobu walki z poprzednich planszy, widać było znaczną różnice. Nikt na nic nie czekał, miecze od razu czyniły destrukcję, do której zresztą były przeznaczone, a pociski bez żadnych kompleksów bombardowały ciała przeciwników, dopełniając zamierzone dzieło zniszczenia. Było tak... jak to powinno wyglądać.

Panowie z Gazowni jednak... nie wyglądali na takich, którzy mogliby się łatwo poddawać. W sytuacji zagrożenia życia, byli zdolni do zamiany swojego ciała w postać gazową.
Z tego też powodu na nic się zdały starania o zniszczenie pomieszczenia, których próbował Doktor. Nie pomógł również deszcz tarcz, wystrzelony z działa April.

Pomogły za to ataki Dawida i Czarnoksiężnika, którzy wspólnymi siłami, byli w stanie stworzyć z ognia przedziwne kreacje, groteskowe kształty, które w dość szybkim tempie były w stanie położyć kres działaniom Panów z Gazowni.
Mroczne istoty w starciu z ogniem, z chwili na chwilę stały się chodzącymi żywymi pochodniami. Żaden z trójki nie był w stanie zrozumieć sytuacji, w której dane było im się znaleźć. Niczym zwierzęta złapane w pułapkę myśliwego, miotały się przez chwilę w agonii, by później dokonać swojego żywota.

Mroczni Panowie z Gazowni osunęli się na ziemię, a chwilę później ich ciała pozamieniały się w grudki popiołu.
Poszło dosyć łatwo, wszak... nie można było tego powiedzieć o Księ...żnej Ciemności.
Potrafiła pożerać antymaterię, a wszelkie ogniste ataki, kierowane w jej stronę, nie przynosiły zamierzonych efektów. Mało tego, potrafiła coś więcej, niż tylko się bronić. W szybkim czasie przeszła do kontrofensywy.

Momentalnie przeładowała swoje potężne blastery, które zresztą miała w rękach, a chwilę później skumulowała energię do wystrzału.

- CIEKAWE JAK SMAKUJE OGIEŃ POŁĄCZONY Z ANTYMATERIĄ. Mwahahah! - zaśmiała się.
- Mmm... w sumie kiedyś próbowałem - odezwał się w tym momencie Nest. - trochę gorzki, ale na pewno... pali. - stwierdził.
Bestia wybita z równowagi zdecydowała się rozpocząć swój atak.
Z jej dział zaczął ulatniać się gaz. Za sprawą bijących się wewnątrz ze sobą różnych kolorów, był on widoczny, lecz nie mógł wykrystalizować jakiejś jednej, konkretnej barwy, która mogłaby przewodzić całej mieszaninie. Wszystko to przypominało jakiegoś rodzaju gromadzenie mocy. Gaz z czasem zaczął przekształcać się w widoczne fale energii, które w zestawieniu z kręcącymi się blasterami, zwiastowały niezbyt korzystną sytuację.
- CZARNY. Posłuchaj mnie dobrze! - krzyknął Nestardiel.
- Noo... słucham...
- Ty, Doktor i Dawid musicie pozostać w miejscu.
- ŻE CO PROSZĘ?!
- O... a więc to jednak w tej planszy umrę. - stwierdził Dawid, nie przejmując się zupełnie paniką swojego skrzydlatego kolegi.
- Zaufaj mi. Mam plan. Ta krowa z gazowni właśnie wdała się w trans, który umożliwi jej stworzenie ataku, który teoretycznie będzie w stanie zniszczyć całą planszę. Bariera jaką tym samym stworzyła, chroni ją przed wszystkimi możliwymi atakami.
- iiii... co w związku z tym?
- Musisz przyjąć jej atak na siebie.
- ... Jak niby?
- Czapka Slendera zapewniała mu ochronę przed strzałami antymaterii, a krawat... pozwalał zwiększać części swojego ciała.
- xDDDD Jeśli twój konar nie chce zapłonąć... użyj krawatu Slendera! [kuratoren][/kuratoren]
- Dove jełopie, weź przestań.
- Właśnie Dove - stwierdził Doktor. - Mówienie "xDDDD" w języku potocznym podchodzi pod łamanie czwartej, albo i nawet piątej ściany!
- Cicho. Czarny zwiększy sobie tylko skrzydło. Użyje go jako tarczy, którą zablokuje uderzenie.
- Wszystko świetnie... - wymamrotał Czarny - ale jaką mamy pewność, że Księżna usłyszawszy nas cały misterny plan... nie zrobi czegoś zupełnie innego i nieobliczalnego?
- Trans... - eheheh... - Trans tej transwestytki wiąże się z blokadą większości zmysłów... W praktyce... może tylko nas czuć.
- Miejmy nadzieje, że nas nie wyczuje... - stwierdził Dawid.
- No, miejmy. W momencie gdy padnie strzał, a Ty go zablokujesz, Księżna znacznie się zdziwi. Będzie to nasz element zaskoczenia. Razem z Lily i April, zajdziemy ją od tyłu i wtedy zaatakujemy..
- Mhm... no w sumie ok. - stwierdził Czarny.
Blastery Bestii kręciły się już w takim tempie, że niewidoczne stawały się ich elementy. Z sekundy na sekundę z pomocą wiatru, zamieniały się w powietrze, tworząc przy tym niemałe wiry. Był to więc znak do rozpoczęcia planu i zrealizowania jego wszystkich elementów.

Czarnoksiężnik pociągnął za swój czerwony krawat. Jego skrzydło zgodnie z planem urosło do gigantycznych rozmiarów. Zajmowało pionowo blisko trzech ćwiartek wysokości planszy. Wyglądało na ostoję pełnej klasy, za którą mogłoby się skryć nawet i 30 Doktorów i Dawidów.

- Hohoh... To działa - rzekł Doktor pełen podziwu.
Działa Bestii w pewnym momencie się zatrzymały. Wydobywająca się z nich energia wreszcie wykrystalizowała jeden, domyślny kolor - czerwony.
- Czarny, proszę... niee zabij naaas - odparł Dawid w sytuacji zagrożenia.
I w tym momencie stało się coś, czego nikt z nas... nie przewidział. Bestia odwróciła się i siłę uderzenia skierowała w... naszą stronę.
- LILY, APRIL, UCIEKAJCIE - krzyknął w akcie desperacji Nest.

Lord Psychodelii wystąpił przed szereg i przyjął na siebie całą energię uderzenia. Nastąpiła potężna eksplozja, która odrzuciła nas kilka metrów dalej i pokryła w ciemności. Urażony sytuacją podziemny tunel, zaczął się walić, co dało się wywnioskować na podstawie odgłosów i spadających w naszym kierunku skalnych elementów.
Wtedy też chwyciłam za swój złoty łuk. Napięłam cięciwę, a chwilę później zdecydowałam się na strzał. Blask strzały światła rozjaśnił zamglone pomieszczenie, zmiatając w drobny pył wszelkie kłęby dymu.

Ujrzałam Czarnoksiężnika, który razem z Doktorem i Dawidem, pod ostoją skrzydlatej tarczy, kroczył powoli przed siebie. Pociski antymaterii unicestwiały spadające w naszym kierunku skały i inne elementy tej prowizorycznej podziemnej infrastruktury.
Księżna ciemności ledwo co dyszała, zasypana w kupie skalnych odpadów.

Napięłam cięciwę po raz kolejny, celując potęgą światła w konającą przeciwniczkę. Padł strzał, a rozbłysk jaskrawych iluminacji, w szybkim tempie zmiótł Księżną z powierzchni planszy.

- Nie dało się tego zrob... - próbował skrytykować Dawid. Przerwał jednak w momencie, gdy chwyciłam go za dziób. Nim się obrócił i zrozumiał o co chodziło, ja stałam już przy gruzach, które przygniotły Nestardiela.
- Nie dało się - wymamrotała April. - Skóra Księżnej miała właściwość do zamiany w ciało gazowe. Strzała Lily by jej nie przebiła, bo potrafiłaby się przemienić. Bestia przygnieciona dopiero skałami, nie była w stanie zmienić swojego stanu skupienia, więc oberwała dopiero wtedy.
- Mhmm.. - wymamrotał Czarny.
- Zaorane... - zawtórował mu Dawid.

Doktor ruszył w moją stronę z miotaczem antymaterii. Chociaż on zdecydował się mi pomóc, kiedy to inni stali i rozmawiali o tym jak bardzo nielogiczna była kolejna walka.
- Tylko... ostrożnie. Nest ze wszystkimi kończynami może nam się jeszcze przydać. - poprosiłam.
Doktor szybko pozbył się elementów, które na niekrótki czas zablokowały Lorda Psychodelii. Kilka chwil później "dokopaliśmy" się do jego ciała.

Nestardiel, choć znacznie poobijany leżał na ziemi i się przeciągał. Powoli otworzył oczy, a jego wzrok początkowo skierował się w stronę sterczącego nad nim Doktora.
- Ożesz w mordę... To jednak Doktor wygrał Deus Ex Machina. Boję się... Ten świat będzie jeszcze bardziej pochrzaniony od tego, który ja bym stworzył. Eheheh. - zaśmiał się i spojrzał w górę. Nie minęła jednak chwila, a popatrzył w dwie pozostałe strony. Wtedy też... mnie ujrzał.
- O... moja księżniczka. - uśmiechnął się.
Nie muszę chyba tłumaczyć, że zrobiłam to samo. Chcąc nie chcąc... trochę obawiałam się o jego życie.
- Jak się czujesz? - zapytałam.
- To w sumie kwestia złożona. W pewnym sensie wszystko mnie boli, możliwe iż mam zapalenie oka, włosów i powykręcane żyły, ale z drugiej... czuję się najedzony i... troszkę jak w raju.
Antymateria... Jest całkiem smaczna. Musisz spróbować.
- CZYLI, ŻE W KAŻDEJ CHWILI MOGŁEŚ ZJEŚĆ UDERZENIE KSIĘŻNEJ... A JEDNAK CHCIAŁEŚ NARAZIĆ MNIE NA ŚMIERĆ, NIE MAJĄC PEWNOŚCI O ZASTOSOWANIU ZDOBYTYCH PRZEDMIOTÓW?! - niespodziewanie dołączył do rozmowy Czarny.
- Były dwie opcje, a i tak ktoś musiał obronić nas przed koncertem spadających gwiazd... znaczy... eee.. kamieni.
Miałem pewność, bo wyczułem ich aurę... a poza tym nie powinieneś narzekać, przynajmniej wreszcie wiesz do czego służą twoje nowe zdobycze. Eheheh.
- W sumie...
- Czarnoksiężniku, nie tak dawno temu... obiecałem pewnej dziewczynie, najśliczniejszej we wszystkich wszechświatach, że będę myślał przed każdą podjętą decyzją i przenigdy nie narażę nikogo na niebezpieczeństwo. Nie zamierzam złamać swojej przysięgi.
- Mhm... - wymamrotał Czarny, a po chwili rzucił w stronę Nesta, jedynym zdobytym w tej rundzie kapeluszem Mrocznego Pana z Gazowni. - Reszty nie trzeba. - stwierdził chwilę później.
Podniosłam leżące na ziemi nakrycie głowy, by podać je Nestardielowi, a wtedy... stało się coś dziwnego.
Kapelusz momentalnie stał się znacznie ładniejszy i przybrał różowy kolor. Patrzyłam na niego ze zdezorientowaniem, w czasie gdy Lord Psychodelii tylko się uśmiechał.
- Nie mam nic przeciwko... Aniołku... Żebyś go zatrzymała.
- Zaczynasz mnie irytować...
- A... nie jesteś Aniołkiem? w pewnym sensie... jesteś!
- W pewnym sensie?!
- Nie to... miałem na myśli...
- Jasne...
Niee, wasza Lily nie zmieniła się w jednym momencie w zakompleksioną dziewczynę, której nie da się niczego przetłumaczyć. Po prostu chciałam, aby to wiecznie pewny siebie Lord Psychodelii miał w życiu choć jedną, najmniejszą okazję do poczucia się zakłopotanym. Sprawiało mi to w "pewnym sensie" satysfakcję.
Nasza rozmowa trwała przez dłuższą chwilę, ale nie dotyczyła niczego sensownego, co można byłoby opisać. Fakt faktem... może i trochę zaiskrzyło.

Po niecałej godzinie wszyscy ponownie staliśmy przed drzwiami do kolejnej planszy.
- A więc... Poradziliście sobie z kolejnymi przeciwnikami. Można powiedzieć, że runda ta była ulotna niczym gaz. Ha ha ha ha ha. Tak, to było bardzo śmieszne. Mamy świadomość, tego, że udało się nam was rozbawić.
- A może oni po prostu... są anarchistami? - zaciekawił się Czarny.
- W sumie racja - stwierdził Doktor. - Na siłę odchodzą od wszelkich norm wypowiadania się. Moja pani od polskiego, gdyby żyła, na pewno by się w... znaczy byłaby zdenerwowana.
- Chciałeś powiedzieć wkurzona? - zapytał Dawid.
- Mam garnitur. Jestem elegancki, więc powinienem zachowywać się elegancko.
- Oho... coś nowego.

- Runda numer 4 została zakończona. Gratulujemy i serdecznie zapraszamy na rundę numer 5. Trzymajcie w gotowości wszystko co tam macie. Piąta runda Deus Ex Machina... rozpoczyna się...

Kolejna plansza była bardzo... ale to bardzo! dziwna...
Znajdowaliśmy się na wielkim dyskotekowym parkiecie, niezwykle wyraziście rozświetlonym przez kolorowe iluminacje.
- Witajcie w naszej bajce, słoooń zagra na fujarce... Pinookioo nam zaśpiewaaa... zatańczą koło drzewa... - rozbrzmiewała piosenka. Skądś... znaliśmy głos śpiewającego...
- Patryk Urbanek z tej strony... - dorzucił chwilę później.
- Wow... Czyli kolejnym przeciwnikiem będzie Kretes102? - zdziwił się Czarny.
- Nic... bardziej mylnego. - odpowiedział mu niemal od razu.

- Wooooow...[/textshadow][/color]


So, 13 lut 2016, 13:29
Zgłoś post
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Ten wątek jest zablokowany. Nie możesz w nim pisać ani edytować postów.   [ Posty: 81 ]  Przejdź na stronę 1, 2, 3, 4, 5, 6  Następna strona

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 1 gość


Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
Nie możesz odpowiadać w wątkach
Nie możesz edytować swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz dodawać załączników

Skocz do:  
cron
No nie wierzę, forum działa dzięki phpBB! © 2000, 2002, 2005, 2007, 2010, 2013, 2019 phpBB Group.
Designed forum urobiony przez STSoftware dla PTF.
Tłumaczenie skryptu od phpBB3.PL