Teraz jest Cz, 28 mar 2024, 18:57



Ten wątek jest zablokowany. Nie możesz w nim pisać ani edytować postów.  [ Posty: 2 ] 
Jedna z morskich opowieści 
Autor Wiadomość
Lider Podziemia

Dołączył(a): Śr, 25 lip 2007, 09:23
Posty: 1418
Lokalizacja: z Kurakis
Naklejki: 3
Post Jedna z morskich opowieści
    ROZDZIAŁ PIERWSZY: Opowieść starego koguta

Kiedy stary kogut Jack MądraKapusta wszedł do karczmy swoim powolnym, żeglarskim krokiem to wszyscy ucichli. Zapalono świece, kot Konmeo zaserwował przybyłemu szklankę dobrego rumu, a wszyscy inni zacni goście, wśród których byli i starzy weterani i młodzi poszukiwacze przygód i żeglarze i rycerze i straganiarze - oni wszyscy zasiedli dookoła dużego stołu i wszyscy skierowali oczy i uszy w stronę koguta Jacka... on podniósł szklankę z rumem do góry, zaczerpnął jeden duży łyk i zaczął mówić...

    Tak! Pewnie słyszeliście niejedną opowieść która by zapierała dech w piersiach, która mroziła krew w żyłach, która wprawiała was w stan osłupienia. Może każdy z was przeżył jakąś niezwykłą historię sam. Ale gwarantuję, że nie ma tutaj ani w całym królestwie stworzenia które przeżyło kiedykolwiek tyle niezwykłych przygód co przeżyłem ja. Nie zliczą ich nawet najwięksi rachmistrze z San Dalls. Każda z mych przygód była niezwykła i wspaniała, ale ta o której wam opowiem najbardziej wyróżnia się ze wszystkich. I nie ma pod naszym niebem żadnej innej przygody która tak mocno przeniknęła w moje jestestwo i która tak poruszyła serca wielu. I żaden z bajkopisarzy nie pisał i chyba już nie napisze historii która mogłaby dorównać tej którą ja przeżyłem...
    Zdarzył się to kiedy byłem jeszcze młodym kapitanem statku. To był mój pierwszy statek i moja pierwsza załoga, pamiętam ich wszystkich tak dobrze jakbym widział ich jeszcze wczoraj:
    John ŁysoGłowy, Henry ZłotySztylet, Joe CzarnaFala, Felek KartofelekZeszczypirkiem, Melchior Grzybaśny i Artur Różowobrody, który był z nas najstarszy i zawsze nam doradzał w trudnych sytuacjach, ale niestety miał przewlekłą chorobę morską i nikt z załogi nie chciał się do niego zbliżać.
    Byliśmy zgranymi kamratami, poszukiwaczami przygód... Mieliśmy duży, piękny statek, był to oczywiście statek - ofiarował mi go król Boombelek VI - zostałem przez Boombelka wybrany - miałem wraz z załogą przewozić Turkusowy Czosnek z wyspy Aradamia do portu San Dalls - a stamtąd słynny czosnek był wykupowany prze kupców i rozwożony po całym kraju. Pamiętam jak dziś, że cena czosnku u hrabiego Alberta von Alberto wynosiła 17 złotych dublonów za pełny załadunek statku. U księcia Dionizego KiepskiegoKanciarza cena wynosiła aż 72 dublony.
    Nie wiem czy wy zdajecie sobie sprawę z tego że nasze posłannictwo było bardzo ważne dla gospodarki całego kraju - z uwagi na szerokie zastosowanie Turkusowego Czosnku. My byliśmy młodymi marynarzami, którzy otrzymali aż tak odpowiedzialne zadanie - ale wypełnialiśmy je wzorowo. Podróż z wyspy Aradamia do San Dalls trwała około 4 tygodni - jeśli sprzyjały nam wiatry i nie napotkaliśmy na swej drodze statków szczurzych korsarzy którzy łupili wszystkie statki które wpadły im w ich obślizgłe łapska. Nas nigdy nie dopadli - ale o mały włos. Bardzo mały włos, a na dodatek cienki.
    Kiedy skończyła im się amunicja i przystąpili do abordażu - a mieli naprawdę znaczną przewagę. Było ich mnóstwo. Kiedy wdarli się na nasz statek ślizgali się wszyscy po pokładzie który był świeżo umyty. A my w tym czasie myśląc że już jest po nas, schowaliśmy się pod pokład do jednej kabiny. Oczywiście oprócz Artura Różowobrodego który miał chorobę morską. On był na pokładzie i stosował terapię która miała złagodzić jego chorobę - bo całkowicie nie dało się jej zniwelować.
    Ta terapia była dziwna - Artur nazywał ją Rebełtorokopolis Trammatuserowokotletos i polegała na tym że nakładał na siebie białe prześcieradło a na głowę specjalną maskę i wydawał z siebie dziwne dźwięki z których zawsze się śmialiśmy.
    Kiedy szczury to usłyszały myślały że to duch - że trafiły na statek widmo. Poza tym wiele z nich wybiło sobie zęby na śliskim pokładzie i zaczęli wracać na swój statek w momencie gdy zobaczyli chodzącego krzywo Artura który zmierzał w ich stronę - chodzenie krzywo to był jeden z przejawów jego choroby. Były też inne - gorsze przejawy z którymi wiążą się nieprzyjemne wspomnienia - zwłaszcza jak dzieliło się z nim jedną kajutę...
    Tak oto cudem uniknąwszy śmierci i ocaliwszy czosnek postanowiliśmy popłynąć do portu Ermagos - który był bliżej - ponieważ mieliśmy bardzo zniszczony statek - bo był pod ostrzałem szczurów. Port Ermagos należał do królestwa Leggionos - byli oni wtedy naszymi sprzymierzeńcami.
    Wtedy rozpoczęła się nasza przygoda - płynęliśmy bardzo wolno - stan statku był naprawdę okropny. Nagle zobaczyliśmy że ktoś jest w wodzie - jakieś 15-17 metrów od statku. Słyszeliśmy jak woła - HAU HAU HAUHAU HAU, ale John ŁysoGłowy uparł się że on nie woła HAU HAU HAUHAU HAU tylko że woła WAU WAU WAUWAU WAU, ale Joe CzarnaFala potwierdził że to było HAU HAU HAUHAU HAU - znał on bowiem bardzo dobrze wszystkie języki. Może nie bardzo dobrze, ale lepiej od nas - nie mieliśmy bladego pojęcia o co chodzi rozbitkowi. Ja myślałem że woła do nas: Poproszę hamburgera z podwójnym serem,, Henry myślał że zaprasza nas do pływania, a Felek mówił że on przeklina. Jednak Joe powiedział że woła nas po to abyśmy pomogli mu, gdyż się topi. Nie namyślając się długo chwyciłem za koło ratunkowe i rzuciłem w stronę rozbitka...

Stary kogut Jack MądraKapusta mówił powoli i wyraźnie a wszyscy słuchali go z zapartym tchem - nie zauważyli już że minęło bardzo dużo czasu...

_________________
"Więcej szczęścia jest w dawaniu aniżeli w braniu" - Jezus z Nazaretu


Cz, 3 lut 2011, 20:41
WWW
Lider Podziemia

Dołączył(a): Śr, 25 lip 2007, 09:23
Posty: 1418
Lokalizacja: z Kurakis
Naklejki: 3
Post Re: Jedna z morskich opowieści
    ROZDZIAŁ DRUGI: W Porcie

Reksio ostatnimi siłami chwycił się zwiotczałymi łapkami koła ratunkowego i położył na nim pyszczek zamykając oczy.
- On chyba traci przytomność – zawołał Joe CzarnaFala i rzucił się bez wahania do morza.
- Trzymaj go a my was wyciągniemy – wydał komendę Jack jak zwykle starając się zachować spokój.
Po kilku minutach Reksio i Joe byli na pokładzie statku. Reksio z trudem wstał i rozglądnął się dookoła, po czym rzekł:
Hau!
- Coś ty za jeden? - Spytał stanowczo Henry, który był bardzo porywczy.
- Hau! Hauhau hau! - Powiedział Reksio otrząsając się z wody tak jak to zwykle robią psy gdy są mokre.
- To jest Reksio. - Powiedział Joe.
- Czytałem o jakimś Reksiu w pamiętnikach kapitana Ogryzka – Powiedział Jack wtrącając się do rozmowy.
- Hau! - Odpowiedział Reksio i dodał – Hau Hau Hau. HauHauHau Hau, Hau Hau, Hau, hau.
- Reksio mówi że znał Ogryzka. - Przetłumaczył wszystkim Joe.
- Myślę że on nie jest ani szpiegiem ani złodziejem; proponuję abyśmy przygarnęli go do naszej załogi. - Powiedział głośno kapitan Jack.
- Nie możemy tak szybko podejmować wniosków, ale myślę że ma dobre zamiary. Ale będzie musiał spać razem z Arturem w kajucie kuchennej. - Powiedział Henry myśląc, że brzmi to bardzo poważnie.
- Nie możemy tak doświadczać nowego młodego kamrata – Zganił go kapitan – Dzisiaj Felek będzie spał z Arturem i przy okazji to twoja kolej na przygotowanie posiłków – zwrócił się kapitan do Felka KartofelkaZeszczypiorkiem.
- Jak sobie życzysz kapitanie. - Powiedział jak zawsze pokorny Feluś.
Potem skończyli rozmawiać i każdy zajął się swoimi sprawami. Joe z kapitanem i Reksiem ruszyli w stronę steru. Z początku rozmawiali o tym czy wiatry będą im sprzyjać czy nie. Potem kapitan od nich odszedł a Joe został sam z Reksiem. Reksio opowiadał mu różne historie... Zbliżył się do nich Henry, który właśnie szorował pokład. Ale nic zupełnie z mowy Reksia nie zrozumiał, widział tylko jak Reksio gestykulował pokazując na morze, statek, potem w niebo, później zaczął dziwnie machać łapami, pokazywał coś dużego potem nagle złożył łapy, a Joe tylko kiwał głową i powtarzał: „Nie może być”. Henry podsłuchiwał przez jakiś czas po czym wrócił do szorowania pokładu.
Płynęli jeszcze do zachodu słońca a potem całą noc i cały ranek. Około południa Melchior Grzybaśny zakrzyknął wesoło: „Port Ermagos na horyzoncie”. Wszyscy wtedy odetchnęli z ulgą gdyż statek był bardzo zniszczony i nie przetrwałby kolejnego ostrzału szczurzych korsarzy albo wpadnięcia we wnyki pirackiej bandery...
Kiedy statek przycumował wreszcie w porcie załoga zeszła na ląd. Marynarze ruszyli w stronę karczmy portowej zaś kapitan Jack poszedł rozmawiać z Wicegubernatorem.
- Witam. Jak pan widzi statek jest w fatalnym stanie i potrzebuje reperacji, całość proszę zapisać do rachunku króla - Boombelka! Zaraz pokażę papiery... - Powiedział rzeczowo kapitan Jack.
- Nie mogę tego zrobić. Rachunek waszego króla został tydzień temu zamknięty przez gubernatora i nie możemy nic do niego dopisać.
- Jak to?
- Król Boombelek zadłużył się na kilka tysięcy złotych dublonów w tym porcie i gubernator z przyzwolenia kanclerza naszego króla zakazał poszerzania długów.
- To niedorzeczne. Przecież królestwo Leggions jest z nami w sojuszu.
- Z tego co wiem król Boombelek nie dotrzymał już 7 terminu spłaty. Port poniósł z tego powodu bardzo duże straty. Zresztą nie tylko nasz port ale także kilka okolicznych. Z tego powodu zamknięto wam rachunek. Nie możemy sobie pozwolić na dalsze straty związane z brakiem spłaty. Musicie zapłacić na miejscu.
- Dobrze, myślę że cena będzie minimalna dla sojuszników? - Spytał kapitan niedowierzając zaistniałej sytuacji.
- Tak, ale wkrótce nasz król ma wydać dekret o normalnych kosztach dla waszych statków, ponieśliśmy bowiem ogromne straty.
- Mamy także Turkusowy Czosnek w razie gdyby zabrakło nam pieniędzy.
- Myślę że uda nam się dojść do kompromisu. Statek będzie w stanie używalności za tydzień.
Kapitan podziękował Wicegubernatorowi i ruszył w stronę portowej karczmy, ale spostrzegł że widać jak w stronę portu płynie Złoty Łabędź – czyli statek króla Boombelka. To był rewelacyjny zbieg okoliczności. Kapitan miał szansę pomówić z królem i poprosić go o zwrot kosztów naprawy... Ale Jack postanowił jednak że pójdzie do króla później – wiedział bowiem że na pewno zatrzyma się w porcie na noc, bo gdzież miałby się udać?

Kapitan wkroczył do zatłoczonej karczmy i z trudem odnalazł swoją załogę siedzącą przy jednym ze stolików i popijających jakiś kolorowy napój.
- Witaj Jack! Załatwiłeś wszystko? Co tak długo? - Spytał Joe
- Nie uwierzycie jaka historia! - Powiedział Jack i był to wstęp do opowiedzenia wszystkich wydarzeń które miały miejsce wcześniej. I Jack opowiedział je wszystkim. Później chwilę milczeli.
- idzie nasza zupa którą zamówiliśmy! - powiedział Henry, który był bardzo głodny.
I faktycznie – kelnerka niosła niezdarnie dużą wazę zupy i talerze, które nie były zbyt czyste – osiadał na nich kurz. Wszyscy klienci karczmy patrzyli się w stronę kelnerki, a później na Henrego który rzucił się od razu na zupę. Wtedy ktoś szepnął Jackowi:
- Nikt nie zamawiał tutaj tej zupy od trzech lat. Jest tak paskudna że nawet gdyby ktoś nie jadł miesiąc wolałby zjeść swojego buta niż to.
- Serio? To po co mają to w karcie?
- To jest zupa którą wymyślił właściciel karczmy i jest z niej dumny, figuruje tutaj jako danie dnia, codziennie. Ale nikt tego nie zamawia. Jak przypływają żeglarze to zawsze zostają ostrzeżeni w porę. - Powiedział tajemniczy jegomość.
- Ale Henremu chyba smakuje! - Powiedział kapitan patrząc na to z jakim zapałem jego marynarz zjada „słynną zupę”.
- życiu nie jadłem czegoś tak...dziwnego w smaku – Powiedział Henry kiedy zjadł sam całą zupę. Wtedy wszyscy zaczęli bić brawo.
Później zrobiło się już ciemno a do karczmy zaczęły się schodzić podejrzane typy oraz nastała nerwowa atmosfera więc nasi bohaterowie wyszli szybko tylnim wyjściem. Kapitan ich prowadził w stronę rezydencji Wicegubernatora. Kiedy już tam doszli zostali wpuszczeni do pokoju ogólnego, gdzie Jack poprosił o spotkanie z królem i po kilkunastu minutach mogli już pójść do sali gdzie miał spać tej nocy król Boombelek.
- Witam Jaśnie Panie Królu! - Powitał kapitan swego zwierzchnika
- Witaj Jack. Dobrze że tu jesteś. Mam z tobą do pogadania. Jak wiesz sytuacja z Leggions jest teraz napięta. Niestety dlatego że nie otrzymali wynagrodzenia za naprawy naszych statków. W tym waszego. Przykro mi z tego powodu ale niestety szczurzy korsarze atakują coraz więcej naszych statków i ponosimy coraz to większe starty. Postanowiłem że zmniejszę flotę naszego kraju i wprowadzę potrzebne zmiany w jednostkach i statkach. I tak zrobiłem jak wiesz kilka miesięcy temu. Chciałem podarować temu portowi i innym którym jest nasze królestwo dłużne 3 wielkie galeony z 7 które posiadamy. Bo utrzymanie ich jest drogie a należy spłacić długi. Wysłałem statki razem z 15 brygantynami aby mogły bezpiecznie dopłynąć do celu. Ale wróciła do mnie jedna brygantyna z resztką załogi. Dowiedziałem się że na morzach grasuje ktoś gorszy nić szczury. Z zeznań świadków wynika że piratka, czyli kobieta pirat Argh ŚledziaNoga zjednoczyła tysiące innych piratów i organizuje wielkie akcje w ty przechwycenie naszych statków. To ogromna strata. Z tego powodu nie mamy pieniędzy na zwrot pożyczki. Podobno Argh ŚledziaNoga pływa gigantycznym okrętem, nie takimi okrętami jak zwykli piraci, którzy pływają małymi stateczkami i z zaskoczenia łupią kupców. Ona pływa w ogromnym okręcie i ma coraz większą flotę. Podobno zrzeszyła mnóstwo piratów. Mówi się że nawet zamierza szturmować porty. Nastały niespokojne czasy. Zwłaszcza dlatego że sytuacja z Leggion jest napięta i... - Kapitan spojrzał na Reksia – Kto to?
To pies Reksio. Jest naszym nowym kamratem.
- Witam cię Reksiu. - Król zwrócił się do Reksia.
- Hau Hau! - Powiedział Reksio.
- Mam dla was nowe zadanie i to bardzo ważne... - Powiedział poważniej król do marynarzy...
Wszyscy zrobili poważne miny. Mieli otrzymać nowe, poważne zadanie od samego króla. A Reksio już wiedział że wplątał się w kolejną przygodę.

_________________
"Więcej szczęścia jest w dawaniu aniżeli w braniu" - Jezus z Nazaretu


Pt, 4 lut 2011, 19:12
WWW
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Ten wątek jest zablokowany. Nie możesz w nim pisać ani edytować postów.   [ Posty: 2 ] 

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 1 gość


Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
Nie możesz odpowiadać w wątkach
Nie możesz edytować swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz dodawać załączników

Skocz do:  
cron
No nie wierzę, forum działa dzięki phpBB! © 2000, 2002, 2005, 2007, 2010, 2013, 2019 phpBB Group.
Designed forum urobiony przez STSoftware dla PTF.
Tłumaczenie skryptu od phpBB3.PL