Teraz jest Pt, 1 lis 2024, 01:03



Odpowiedz w wątku  [ Posty: 3 ] 
Krótkie opowiadania od Niki 
Autor Wiadomość
Projektantka Mostów
Avatar użytkownika

Dołączył(a): N, 28 sie 2011, 20:11
Posty: 307
Lokalizacja: W kapeluszu. Chyba.
Naklejki: 3
Post Krótkie opowiadania od Niki
Taki mój temat, z krótkimi opowiadaniami, pisanymi z nudów.
Pierwsze, o tytule:

,,O Kretonie"
Siedział przy stoliku, dokańczając pić zawartość swojego kufla, ozdobionego niegdysiejszą flagą Kurana. La Resistance oferowało przeogromną ilość napojów, ale klienci zawsze wybierali wywar z pięciorzy. Nie był ani za słodki, ani za kwaśny i wprost idealnie nadawał się do zaspokojenia pragnienia po ciężkim dniu pracy. Poza tym, tylko na to było ich stać. Po upadku Kuratora wcale nie było tak wesoło, jak by się mogło zdawać. Ba! Było jeszcze gorzej. Od nikogo jednak byśmy tego nie usłyszeli. Gdyby ktoś odważył się na takie wyznanie, musiałby od razu pakować manatki i wyjeżdżać do innej galaktyki, albo dobrowolnie dać się zaciągnąć do morderczej harówki w Indorskich kopalniach kryształów. Zwykle wybierano to drugie- warunki nie dużo różniły się od przeciętnych, a było bardziej bezpieczne. Mała szansa była możliwość ominięcia surowej ręki imperatora. Jeśli już o coś dbał to o swój autorytet i powszechne (jak mu się wydawało) uznanie. A co go w ogóle nie obchodziło, to dobro swoich poddanych (inaczej można powiedzieć niewolników). Owszem, pozwalał im zarabiać na tyle, aby mogli zaspokoić podstawowe potrzeby, ale tylko po to, aby praca ku jego czci mogła iść pełną parą.

Nasz bohater nie miał jednak ochoty o tym myśleć, zbyt go to przytłaczało. I tak miał dużo na głowie, nie miał potrzeby roztrząsać problemów, na które nie miał żadnego wpływu. Wolał podróżować myślami gdzieś w dal, w krainę swojej już nieco wyblakłej wyobraźni. Trawa nie była już tak zielona, a oceany tak spienione. Pamiętał, że kiedyś potrafił czuć wiatr i prądy morskie i tęsknił za tym niemiłosiernie. To wina natłoku, braku czasu. Wyrwać się z tej zatęchłej dziury, choć w myślach, było szczytem jego marzeń. A i tak nie miał siły nawet sobie tego wyobrażać.

Z niechęcią musiał przyznać, że musi już wracać do pracy. Dopił jeszcze napój i wstał. Teraz dopiero można było mu się dokładnie przyjrzeć. Był średniej wielkości kretem, z zasłoniętymi czarną przepaską oczami. Jego strój był wytarty, miejscami nawet dziurawy, czarny od dymu i sadzy. Tak. Pracował w kopalniach. Owszem, krety umieją to najlepiej, ale niekoniecznie chcą to robić piętnaście godzin na dobę.

Odstawił kubek i bezbłędnie dotarł do drzwi. Zanim zdążył je za sobą zamknąć, usłyszał za sobą głuche kumnięcie. Miał ochotę pokazać w tamtą stronę dość obraźliwy gest, ale zdążył się jeszcze opamiętać- to nie było najbardziej korzystne.

-Nie mam.

W odpowiedzi otrzymał kolejne kumnięcie, tym razem wypełnione ironią.

-Ech...

Zaczął szperać po kieszeniach i wytrząsnął dwie monety.

-Więcej nie będzie.

Żaba mruknęła jednak dumnie, zadowolona ze swojego przeczucia i z tego, choć marnego, zarobku.

Dzisiaj nie będzie kolacji.

Zaczął zmierzać w stronę kopalni. Po drodze słyszał trąby i hymn płynący z ratusza miasta Tyren. Wkrótce odezwał się także głos z głośników:

-Dzisiaj odsłonięcie nowego pomniku waszego wspaniałego władcy! W mieście Tyren, w centralnej części placu, leżącego przed ratuszem!

-Ciekawe- odezwał się jakiś Kret, przerywając na chwilę swoje zajęcie, które musiało być niewątpliwie jego ulubionym (bo przecież kto nie lubi zamiatania ulic?!)- kto był na tyle... mądry, żeby uczić naszego króla w tak niesamowity sposób?!

Mówca znów zbliżył się do mikrofonu:

-Lecz, żeby było co podziwiać, najpierw trzeba to zrobić! Wszyscy mieszkańcy, mieszczący się w granicach wiekowych: urodzenie-śmierć, są zobowiązani NATYCHMIAST stawić się przed placem!

“Mnie to nie dotyczy”- pomyślał Kreton- “Wcale nie chcę oglądać jego gęby, wystarczy mi, że muszę słuchać jego idiotycznych poleceń, lecących w kółko, gdzie tylko można pójść.”

Gdy jego stopy dotknęły zimnej ziemi i ostrych kamyków, zdjął przepaskę i milcząco podszedł do swojego kilofa, leżącego gdzieś w kącie.

-A ty co dzisiaj taki cichy? Z kumplem się nawet nie przywitasz?

-Sorry, nic mi się dzisiaj nie chce.

-A ja to kocham tylko kopać i kopać, i kopać, wiesz?

-Ta, wiem. Tak jak ja.

-Żeby móc tak nawiać…

-Daj spokój, to się nie uda.

-Czemu tak sądzisz?

Nasz bohater stanął jak wryty.

-Nie wiem.

-A widzisz!

-Wiesz… Chyba nikomu się nie udało.

-Jasne, bo twój ukochany władca powie ci prosto z mostu, że komuś zbrzydły te ciągłe kłamstwa.

-Sam już nie wiem…

Położył narzędzie pracy i zbliżył się do wyjścia. Wyjął z kieszeni fajkę i zaczął dymić.

-A ty skąd to masz?

-Nie chcesz wiedzieć.

-Masz więcej?

-Nie.

Dawno już się uzależnił, jeszcze za czasów, kiedy można to było jeszcze spotkać za w miarę przyzwoitą cenę. Teraz już nie miał pieniędzy, był to towar dla elity. Natomiast on, w pewnym sensie, mógł być jeszcze wyżej postawiony, bo umiał wszystko odpowiednio od nich wyłu… Zdobywać.

-Tu naprawdę TRZEBA coś zmienić.

-Niemożliwe, że choć raz miałem rację.

-Tak, niemożliwe, bo mówiłeś coś zupełnie innego.

-Wiedziałem, że to powiesz.

-Nie mam jednak żadnego pomysłu, co możnaby zrobić.

-Mnie się nie pytaj.

-Wcale nie zamierzałem tego robić.

-Wiem…

Nagle było słychać dość wredne kumnięcie. Odwrócili się i spojrzeli na swojego przełożonego.

-To znaczy… My pracujemy… Tak! Pracujemy.

Chwycili za kilofy i zaczęli kopać, aż się kurzyło.

***

Do domu wracał dopiero nad ranem. Żart. To nawet nie był dom, co obskurna nora, wypełniona po całości resztkami, śmieciami i badziewiem. Miejscami można było otrzeć się o ociekającą wszystko pleśń, która wydzielała dość niemiły zapach, łączący się z wonią dawnej plagi szczurów. Mieszkał sam. Gdyby nawet chciał, nie było miejsca dla drugiej osoby. Cud, że w ogóle choć jeden się tam mieścił.

Od razu położył się na ziemię i zaraz by usnął kamiennym snem, gdyby mu się coś nie przypomniało.

Wyciągnął z jakiegoś zakamarka podstarzałą, jedyną książkę, jaką posiadał. Zdobył ją, kiedy wypożyczył ją z biblioteki, chcąc odświeżyć, choć trochę, krainę snów. Ciekawe, czy kiedyś sobie przypomną… Nieważne. Na początku odpadły okładki, potem strona pierwsza, druga…

Natknął się na coś ciekawego.

Statek kosmiczny. Tak, widział ich mnóstwo, a nawet więcej, niż mnóstwo.

Ale ten był taki… Dziwny. Niezwykły. Niepowtarzalny.

Wyglądał bardziej na to, czego uczył się kiedyś na lekcjach historii. Podobno Krety używały tego czegoś do czyszczenia. Ogarnął go nagły śmiech na tą myśl, jak jego przodkowie byli niemądrzy. Teraz wystarczy takie hop-siup i gotowe. A wtedy nie dość, że potrzebowali takiego zagracacza, to musieli musieli wysłuchiwać co chwila jakiś facetów, zachwalających proszki i tabletki “Kankan” czy coś w ten deseń.

Na górze natomiast dostrzegł już bardziej znany mu przedmiot. Tym uczył się jeździć. Miał bodajże nawet prawo jazdy… Jeśli kiedyś to zdał.

Resztę albo rozpoznał, albo przypominała mu rzeczy z życia codziennego.

Postanowił trochę o tym poczytać, interesował się tym.

Znalazł coś, co wywołało w nim pewne zdumienie.

Potężny imperator… Kury wszędzie… Pies z gwiazd…

Dalej nie musiał czytać. Wiedział co zrobić.

-Zbudować Waehadeło… Eee… To coś!

Tak... Znaleźć pralkę… To wcale nie jest takie łatwe zadanie, żyjąc gdzieś, gdzie pytając się o ten przedmiot będziesz zacofany o kilkaset lat. Ale pytać się o metal… To już ma większą przyszłość.

Wybiegł na ulice miasta i zauważywszy pierwszą lepszą żabę zapytał ją o złomowisko.

Żaba-dama tylko uniosła się dumą i podreptała dalej. Nasz bohater miał ochotę dać jej porządnego kopa, ale nie miał w tej chwili czasu.

Wkrótce znalazł się przed Ratuszem. Zauważył grupkę Kretów, wycieńczonych pracą nad ogromnym monumentem “Wielkiego Pana i Władcy Barona Żabby Harkokokonema”.

W jego głowie przeleciała myśl, że kiedyś ten monarcha znał przecież litość i łaskę… Tak, królowanie uderzyło mu zanadto do głowy.

Wśród nich dostrzegł swojego dobrego kolegę.

-Stary, a ty co tu robisz? Ledwo z kopalni wyszedłeś, a już do kolejnej roboty cię rwie.

-Ta, wbili się do chaty i praca, lub Indor!

-Żal mi cię.

-Och, zamknij się, bo zaraz dołączysz.

-E tam.

-A tak w ogóle, wykombinowałeś coś, czy jak zwykle można było cię widzieć, jak śliniłeś dywan?

-A mam coś, tyle, że potrzebuję materiału…

-Mnie się nie pytaj.

-Dobrze wiesz, że nigdy tego nie robię.

-A wiem, ale przypomnieć nie zaszkodzi…

Teraz przyjrzał się lepiej pozostałym pracownikom. Dopatrzył się kogoś, kto mógł się przydać.

-Panie, jest sprawa.

-Tia?

-Potrzebuję złomu.

-To idź pan na złomowisko.

-W tym problem.

-A jaki?

-Droga.

-Panie, od dziecka pan tu mieszka i nie wie pan?

-Nie wiem. Dotychczas nie musiałem.

-Tamten pan też nie wie?

-Ale ja się pana pytam, bo pan wie.

-A pan skąd ma pewność?

-Widziałem, że pan miał złom, miał, a nagle puf i nie ma.

-Racja.

Podniósł łapę i wskazał na pewną drogę, prowadzącą na wschód od jego miejsca zamieszkania.

-Dzięki panu.

I wyruszył.

***

Skład był dość blisko. Widział tam stare wraki statków kosmicznych przeróżnej maści i stylu. Dopatrzył się jednego bardzo ciekawego. Bardzo przypominał ten z jego książki… O dziwo, aż za bardzo.

Przypomniał teraz sobie, że nie ma pieniędzy.

Plan wziął w łeb. Kiedy już miał pomysł, prawie idealny.

A może jednak nie?

-Halo?! Jest tu kto?

Odpowiedziała mu cisza.

“Jak ja to stąd wytargam, żeby nikt się nie domyślił…”

Wtem usłyszał czyjeś kroki.

-A ciebie to co tu przywiało?!

-Mógłbym się zapytać dokładnie o to samo.

-Ja za tobą kurde biegnę, a ty jeszcze jakieś bzdurne pretensje. Tak w ogóle, to co to za akcja?

-Cicho bądź.

-Okej, okej, ale weź powiedz!

-Widzisz ten grat, o tam?

-Nie, ślepy jestem.

-Jak kret, ale jednak coś tam ci mruga, nie?

-No…

-To tym polecimy w kosmos.

-No chyba cię…

-Wiem, wiem… Sam polecę.

-A to już twój wybór. Głupi, ale twój.

-Widzisz, to bezpieczniejsze od wkradania się do statku tego bufona.

-Ano.

-I działa. Pomożesz mi z tym?

-Wiesz, jesteś moim ziomem.

***

-A to powinno być tak.

-Nie pouczaj mnie!

-Ale to jest źle!

-Jest dobrze.

-No właśnie nie!

-Och, zamknij się.

-Ale to nie tak!

-O, gotowe!

-Jesteś tego pewien?

-Jak tego, że ja, to ja.

-W takim razie cię nie znam.

-Daj spokój, wygląda dobrze.

Usłyszeli trzask.

-Hehehe… Nie potrzebujemy tego wiosła.

-No nie.

-Okej, wsiadam. Drogą mleczną i na tą… Jak jej było… Ziemię…

-Ta.

-Życz mi powodzenia.

-No, byle załatw to, co masz załatwić. Mam dość tego całego “Pana i Władcy”.

-Nie tylko ty. No, bywaj!

***

Droga mleczna była naprawdę piękną autostradą. Po raz pierwszy widział tak czystą galaktykę, choć uroku odbierały jej dziury i wyraźne zniszczenia. Krajobrazy były epickie. Rozbudowane gwiazdozbiory i słońce, jedno z najpiękniejszych, jakie dano mu było widzieć. W układzie, w którym położona była niejaka Ziemia, było aż osiem planet, a prawie każda miała swoje księżyce. To więcej, niż w całym Układzie Kurana. Jedna z planet szczególnie przykuła jego uwagę. Była duża, miała kolor złota, a na około niej krążyły pierścienie. Dlaczego ci Ziemianie nie chcą mieszkać w tak pięknym miejscu? Bohater bardzo chciał się tam zatrzymać, ale jego misja i logiczne myślenie nie pozwalały mu na to.

W końcu odnalazł dokładny cel swojej podróży. Wylądował.

***

Zrobiło mu się głupio, że tak zachwycał się nad Saturnem. Ziemia, planeta piękna.

Ta zieleń, zapach, powietrze… Takie niezwykłe. Wspaniałe. Przypominało wytwory jego wyobraźni, te najpiękniejsze i najbardziej skryte.

Otworzył się. Jego myśli były barwne, nie przypominały tych starych, przepełnionych problemami i ciężkością.

-Cześć! Kim jesteś?

-O, Psie z Gwiazd, pochodzę z planety o nazwie Kreton i przybywam do ciebie z prośbą.

-Jaką? Zawsze jestem gotów ci pomóc, mam ostatnio duuużo czasu wolnego.

-Straszne rzeczy dzieją się na mojej planecie, pomożesz przywrócić jej ład i pokój?

-Chętnie bym ci pomógł, ale potrzebowałbym pomocy Koguta. Teraz akurat pomaga Kretesowi w Mieście Sekretów, a ja nie mogę tam pójść, gdyż coś mi drastycznie zabrania. A twój Wajhadłowiec nie nadaje się na dalszą podróż.

Bohater odwrócił się i dokładnie w tej samej chwili pojazd rozleciał się w drobny mak.

-Hehehe…

-Jak chcesz, możesz tu zostać, aż do zakończenia ich przygód.

Kret uśmiechnął się i gdyby mu wypadało, rzuciłby się Reksiowi na szyję.

Chciał tu zostać. Najbardziej na świecie.

***

Mijały dni, tygodnie, miesiące.

Dawno już zapomniał o tym, że miał wrócić i pomóc rozwiązać trudną sytuację na jego planecie. Baron Żabba musiał już o nim zapomnieć. Z resztą, nie był zbyt ważny, a sposób jego ucieczki był… Raczej niecodzienny.

Zaklimatyzował się na podwórku, nie chciał już wracać.

Aż pewnego dnia…

***

Siedział i czytał najspokojniej w świecie gazetę. Ziemskie powietrze oduczyło go palenia, a jedyne, czego mi czasem brakowało, to tradycyjny napój z pięciorzy. Sok malinowy jednak doskonale go zastępował.

Nagle zrobiło się jaśniej niż zwykle. Spojrzał w górę.
Wkrótce UFO wylądowało na powierzchni.

-Kumpel, słuchaj, wieści są! Wracaj do nas!

-Stary, nie chce mi się. Tu jest luks.

-Ty, ale chociaż zobacz! Podróż niedługo trwa.

-No okej, ale tylko na chwilę.

***

Zdumiał się. Tyren nie był już tym miastem, co zwykle. A co najciekawsze, nie było już tylu żab, wolność i swoboda. Zauważył, że nie było już tego obskurnego Ratusza, wraz z pomnikiem wielkiego barona. Powietrze było czystsze, bez dymu, ulice i skwery były zadbane, a La Resistance było odnowione. W środku miasta wznosiła się dumnie flaga Kretona, a z głośników leciał tak dobrze znany mu hymn.
-Zostajesz?...

_________________
To właśnie jest kolor mojej magicznej aury. Pamiętaj, że po niej zawsze przychodzi czas na zaklęcie.
Nie no, to już 2019, a ja dalej czekam na CoS2!

Zzz... Reksie... Zzz... Więcej Reksiów...


So, 30 lis 2013, 23:07
Poznaniak Nieszczelny
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Wt, 24 lip 2012, 11:47
Posty: 2434
Lokalizacja: Poznań, Rzeczpospolita Polska
Naklejki: 17
Post Re: Krótkie opowiadania od Niki
Bardzo fajne te krótkie opowiadania. Trochę małych błędów, ale jest bardzo, bardzo dobrze. Mam nadzieję, że w związku z nadchodzącymi Świętami Bożego Narodzenia to będą też opowiadania świąteczne :wink: . Ocena to jak na razie 9/10. Czekam na kolejne.

_________________
Co ja będę się rozpisywał, zapraszam:
"Reksio i Kretes: "Skarb Umuritu" [KOMIKS] - czyli, dlaczego Kretes zasłania dymkiem innych kolegów oraz gdzie znajduje się skarb Umuritu.
Ten kolor należy do Administratora dbającego o czystość i walczącego ze złem. Lepiej zacznij się zastanawiać nad sobą, kiedy ujrzysz ten kolor w swoim poście :)


N, 1 gru 2013, 17:10
YIM WWW
Lord Protektor

Dołączył(a): N, 7 kwi 2013, 13:22
Posty: 2166
Naklejki: 100
Post Re: Krótkie opowiadania od Niki
No to czas na komentarz Autora8.
Według mnie jest za dużo niepodpisanych dialogów i można się w tym wszystkim pomylić. Jest trochę błędów, ale takich drobnych. A ciekawe, że to krótkie opowiadania, a są dłuższe od większości obecnych opowiadań na forum. Ocena jak na razie 8,5/10. Czekam na kolejne.


Pt, 3 sty 2014, 08:10
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Odpowiedz w wątku   [ Posty: 3 ] 

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 4 gości


Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
Nie możesz odpowiadać w wątkach
Nie możesz edytować swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz dodawać załączników

Skocz do:  
cron
No nie wierzę, forum działa dzięki phpBB! © 2000, 2002, 2005, 2007, 2010, 2013, 2019 phpBB Group.
Designed forum urobiony przez STSoftware dla PTF.
Tłumaczenie skryptu od phpBB3.PL