
Re: Śmieszne wydarzenia ze szkoły
Dzisiaj w szkole widząc pewną osobę tylko po to, by potem ujrzeć, że jej nie ma, doznałem halucynacyjnego olśnienia, co fakt faktem nim nie było.
No i tak sobie stoję, myślę "duch czy co, jakieś zwidy czy co" (koniec końców okazało się, że nagłe zniknięcie było wynikiem złego kąta patrzenia i ukrycia się za innymi osobami)
Bliżej określając: szaleństwo
Uczucie podobne do wiercącego się robaka w mózgu, coś kapitalnego, radość, psychopatyczny śmiech i...mnogie wykonywanie obliczeń na kartkówce z matmy.
Koniec końców Doktor nie wytrzymał i gdy nastąpił dzwonek, myśląc, że następna lekcja będzie w tej samej sali - wyszedł zastawiając ze sobą plecak, piórnik i tym podobne. (perfekcyjne zacieranie śladów)
Mam pojęcie, co ja wtedy sobie myślałem ale nie mam pełnego obrazu jak to mogło komicznie wyglądać.
Pewnie coś rodem z Jasia Fasoli, co na myśl daje mi banana na twarzy.
Świadkiem nie byłem, z klasy wyszedłem, plecak zostawiłem.

Ciąg dalszy nie nastąpi.